Choć składającego się do wsadu „Jumpman’a” z logówki Air Jordan kojarzy niemal każdy, to niewielu zna prawdziwą, zaskakującą historię stojącą za jego powstaniem. Jak się okazuje, niewiele brakowało, by uwielbiana dziś na całym świecie marka Jordan, w ogóle nie powstała, a przynajmniej nie w formie, którą tak dobrze znamy. Jeżeli chcecie wiedzieć dlaczego, czytajcie dalej!
Koszykarz bez przyszłości – Michael Jordan
Patrząc dziś sportowy dorobek Jordana (m.in. sześciokrotne mistrzostwo NBA i dwa złote medale olimpijskie) szybko dojdziemy do wniosku, że powyższe stwierdzenie brzmi co najmniej absurdalnie, a jednak na początku kariery MJ’a, nie każdy widział w nim potencjał. Od początku swojej koszykarskiej kariery Jordan bardzo mocno zabiegał o kontrakt z adidasem i wielokrotnie odrzucał propozycje współpracy wysuwane przez inne wielkie brandy.
Według nieoficjalnych doniesień, Michael odrzucił m.in. oferowane przez Nike
500 000 dolarów w gotówce, które marka zaproponowała mu za współpracę jeszcze przed debiutanckim sezonem w Chicago Bulls’ach. Powód? Młody Jordan zupełnie nie widział się w ubraniach spod szyldu “łyżwy”, od zawsze stawiając ponad nią produkty adidasa, w których zresztą często się pokazywał poza parkietem NBA.
Niestety miłość pomiędzy MJ’em, a adidasem była tylko jednostronna, a włodarze niemieckich “trzech pasków” odrzucili jego anonse, tłumacząc decyzję tym, że nie widzą w nim wielkiego potencjału i że nie rokuje on na tyle dobrze, by załapać się na kontrakt.
Droga na szczyt pod sztandarem Nike
Po tym, jak adidas dało kosza Jordanowi, ten zdecydował się na jedną z niewielu opcji, która mu pozostała – kontrakt z Nike. Niestety współpraca również nie rozpoczęła się bez komplikacji, a Nike pomimo zapewnień o lojalności ze strony swojego nowego zawodnika, wysunęło trzy dodatkowe warunki, które musi on spełnić, by utrzymać kontrakt. Było to kolejno:
- Zdobycie „Rookie of the Year Award„.
- Wejście do NBA All-Star Game lub utrzymanie średniej 20 PPG (Points Per Game).
- Sprzedaż butów na poziomie przekraczającym 4 miliony dolarów w trzecim roku współpracy.
Niespełnienie tych warunków miało skutkować zerwaniem kontraktu na dwa lata przed końcem okresu zapisanym w umowie, ale jak pokazała historia Jordan nie tylko wywiązał się z zakontraktowanych obowiązków, ale wygenerował również dla Nike sprzedaż, o jakiej nikomu z włodarzy nawet się nie śniło.
Nike “Banned” – fałszywy mit zakazanego owocu
Jednymi z najbardziej rozpoznawalnych sneakersów spod szyldu “Jordan” jest bez wątpienia czerwono-czarny model Air Jordan 1 okrzyknięty mianem “Banned”. Skąd ta nazwa? Wszystko zaczęło się na parkiecie NBA, gdzie jeszcze w latach 90’ obowiązywały ścisłe reguły dotyczące tego, co mogą, a czego nie mogą nosić zawodnicy podczas meczu. Jedna z nich określała, że buty grających:
- muszą być takie same w obrębie całego zespołu,
- muszą być w przynajmniej 51% białe.
Jak nietrudno wywnioskować, czerwono-czarne Air Jordany nie wpisują się w te założenia, więc jakikolwiek występ MJ’a powinien być w nich niemożliwy. Michael nic sobie jednak z tego zakazu nie zrobił i 18 października 1984 wyszedł w nich na parkiet Madison Square Garden, by zagrać przedsezonowy mecz z New York Knicks. Prawda jest jednak taka, że miał je na nogach wyłącznie podczas rozgrzewki, a gdy doszło do właściwej rozgrywki, zmienił je na regulaminowe, w większości białe obuwie.
Skąd więc edycja “Banned” i rzekomy list wiceprezesa NBA do włodarzy Nike potępiający wystąpienie Jordana w nieregulaminowym obuwiu w 1984 roku, który wyciekł jakiś czas później?
Jak się okazuje, Jordan faktycznie był widziany podczas oficjalnych rozgrywek w czarno-czerwonych sneakersach, które łamały regulamin i za które rzekomo nałożono na niego karę $5,000, ale nie były to wcale Air Jordan 1, a specjalna wersja Nike Air Ship. To niezwykle ciekawe, bo to właśnie mit zbanowanego obuwia nakręcił ogromną sprzedaż wydanej później czerwono-czarnej edycji Air Jordan 1 “Banned”, szkoda tylko, że to wszystko nieprawda. Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej na ten temat i zamówić oryginalne sneakersy marki Air Jordan, to koniecznie zajrzyjcie do sklepu Debrande.pl, który pomógł w przygotowaniu tego materiału.
Zobacz też: Hypebeasts – nastoletnie snoby czy najlepiej ubrana subkultura?
Hypebeasts – nastoletnie snoby czy najlepiej ubrana subkultura?