“Biała Odwaga” Marcina Koszałki. RECENZJA Mateusz Szlachtycz

kadr z filmu Biała Odwaga recenzja hiro.pl Mateusz Szlachtycz

Doprawdy super, że wreszcie poruszony został temat Goralenvolk, czyli kooperacji części ludności Podhala z Niemcami w czasie okupacji! Film Marcin Koszałki mógłby równie dobrze nosić tytuł “Biała plama”. Traktowanie “Białej odwagi” wyłącznie w kategoriach kinematograficznych jest mocno niekorzystne dla jego autorów, szczególnie dla reżysera Koszałki, który jest tu współscenarzystą, autorem zdjęć i reżyserem.

Ocena w kategorii Kinematografia

Gdyby film został wyemitowany w telewizji w paśmie Teatru Telewizji, pasowałby tam idealnie jako wysokobudżetowe przedstawienie teatralne, zrealizowane filmowo na jedną kamerę, poruszające ważne wątki najnowszej historii Polski. Jednak „Białą Odwagę” zaprezentowano nam jako pełnoprawne dzieło kinematografii polskiej w kinie Luna. Trzeba jednak przyznać, że przykładając doń miarę najważniejszych komponentów sztuki kinematograficznej, “Biała Odwaga” wypada blado, a czasami nawet katastrofalnie nieporadnie.

Od tańca do scen miłosnych

Wraz z nielicznymi widzami sali projekcyjnej “B”, towarzyszyła mi znakomita kompanka w Lunatykowaniu, Justyna Dąbrowska, oraz… Adam Michnik (siedział w ostatnim rzędzie), co wywołało u mnie narastający dysonans poznawczy. Film rozpoczyna się przytupem – scena tańca góralskiego, która przechodzi płynnie w namiętny seks. Zresztą, reżyser znakomicie czuje się w mocnych, namiętnych scenach, które kilkakrotnie raczy widza.


Potrzebujesz MacBooka? Razem z ekspertami Lantre wybraliśmy maszynę dla ciebie 💻🍏👍

Dialogi z podhalańskiej sośniny

W miarę rozwoju akcji przez ekran przewija się mnóstwo postaci, ale trudno zauważyć jakąś istotną kreację aktorską. Sposób prowadzenia narracji chwilami bardziej utrudniał niż pomagał w zrozumieniu, kto jest kim i co się w międzyczasie z nim wydarzyło. Emocjonalnej identyfikacji z bohaterami nie sprzyjały również dialogi, które brzmią jak pozbijane naprędce z podhalańskiej sośniny. Jeżeli zapamiętałem jakiś bon mot z filmu, to była to jedna z nielicznych kwestii głównej bohaterki (Sandra Drzymalska, która gra tu głównie spojrzeniami) – “Boże, kiedy to się wreszcie skończy?”.

Goralenvolk Styczen 1940. Wizyta Heinricha Himmlera w Zakopanem. Drugi od lewej Waclaw Krzeptowski "Biała Odwaga" Marcina Koszałki. RECENZJA Mateusz Szlachtycz
Wizyta Heinricha Himmlera w Zakopanem. Styczeń 1940. W stroju góralskim Wacław Krzeptowski Fot. Muzeum Tatrzańskie

Podsumowanie

Niezaprzeczalnym pozytywem filmu Koszałki są sceny wspinaczkowe. Tatry wyglądają tu monumentalnie, a i ujęcia aktorów podczas brawurowych wyczynów taternickich zasługują na pełen szacunek. Jednak większość akcji rozgrywa się we wnętrzach, w statycznych, manierycznie szerokokątnych ustawieniach kamery, co nadaje ów nieznośny teatralny sznyt całej produkcji – recytują drewniane kwestie.

“Białą Odwagę”, po dokonaniu niezbędnych skrótów montażowych, skierowałbym raczej na festiwale filmów wysokogórskich i folklorystycznych. Na zdjęciu jeden z nielicznych filmowych fragmentów tego „filmu”.

Tekst: Mateusz Szlachtycz

Zobacz też: Skins – kultowy, dziki i prawdziwy. Wszyscy tęsknimy za tym serialem

Skins – kultowy, dziki i prawdziwy. Wszyscy tęsknimy za tym serialem

W rolach głównych: Filip Pławiak, Jakub Gierszał, Sandra Drzymalska, Julian Świeżewski, Wiktoria Gorodecka, Adam Woronowicz.

Słowa kluczowe: Biała Odwaga, recenzja filmu, Marcin Koszałka, kinematografia polska, analiza filmu, ocena filmu

 

Oceń artykuł. Autor się ucieszy

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News