Jak wygląda polska branża porno od środka? Jak gra się w naszym kraju, a jak na Węgrzech albo w Czechach? Czy 18 lat to odpowiedni wiek, by grać w takich filmach? Jakie wyzwania są trudniejsze niż nagrywanie gang bangu?
O tych i innych kwestiach mówi Sandra Sweet, aktorka, której kariera już dawno przekroczyła granice Polski.
Sandra Sweet: Nie wypieram się sexworku
HIRO: Jesteś jedną z niewielu aktorek, które grały zarówno w Polsce, jak i dla największych zagranicznych brandów. Czy uważasz, że już osiągnęłaś sukces? A może to dopiero początek drogi?
Sandra Sweet: Sukces to troszkę za dużo powiedziane – to prawda, że mało jest dziewczyn z Polski grających za granicą, ale ja jestem po prostu aktorką i jeszcze nie osiągnęłam statusu gwiazdy porno. Ale myślę, że nominacja do nagrody XBIZ była dla mnie sygnałem, że jestem na dobrej drodze, aby zostać nią w przyszłości.
Czy są duże różnice pomiędzy pracą w Polsce a pracą za granicą? Bo polskie porno nadal jest – niestety – powszechnie utożsamiane troszeczkę z kiczem, troszkę z amatorszczyzną (nie wiem, czy się ze mną zgodzisz). A jak to jest na planie, od tej drugiej strony?
Sandra Sweet: Nagrywanie w Polsce bardzo różni się od pracy w Pradze lub Budapeszcie – przede wszystkim ekipa jest znacznie mniejsza i jest zdecydowanie więcej improwizacji. W tych większych produkcjach wszystko jest zaplanowane z góry i trzymamy się scenariusza, w Polsce przychodzimy na plan i rzucamy pomysłami co dziś nagramy. Ma to swoje dobre i złe strony, ale na atmosferę na polskim planie nie można narzekać – wielokrotnie musiałam w Polsce nagrywać duble, bo po prostu nie mogłam przestać się śmiać.
Chyba najśmieszniejsze co nagraliśmy to film z magiczną kula. W wynajętym na nagrania apartamencie przy łóżku stała lampa nocna w kształcie kuli – ktoś rzucił, że wygląda jak magiczna kula, wiec nagraliśmy scenę, w której czaruję i owa magiczna kula wskazuje mi, z którym aktorem mam dziś uprawiać seks.
Trudno zachować powagę, machając rękami nad lampą i pytając „magiczna kulo, kogo mam dziś wyruchać…?”. Oczywiście w postprodukcji dodano twarze aktorów pojawiające się na tej lampie. Ale głupota w porno sprzedaje się bardzo dobrze – kiedy nagrywałam dla producenta w Budapeszcie film na Halloween, jeden z aktorów był przebrany za pizzę. Więc nie tylko w Polsce jest kiczowato.
A jaki jest próg wejścia w Polsce? Czy dziewczyna może sobie z dnia na dzień zdecydować, że chce zostać aktorką, zgłosić się do XES-u i już może grać? Czy są jakieś konkretne wymagania, które trzeba spełnić?
Sandra Sweet: To chyba pytanie do nich, nie do mnie – to oni wyszukują dziewczyny i wybierają ze zgłoszeń. Ale tak jak każdy producent mają jakieś swoje określone preferencje. Duże znaczenie ma rozmowa telefoniczna. Tuż po zgłoszeniu do dziewczyn, z którymi chcą nagrywać, dzwoni producent i omawia wszystkie ważniejsze kwestie – z tego, co wiem, znacznie łatwiej jest dziewczynom niż mężczyznom, bo XES ma stałą męską ekipę i nieczęsto zatrudniają nowych aktorów.
Na pewno w XES-ie trudno znaleźć bardzo alternatywne aktorki. Jeżeli dziewczyna jest dosyć atrakcyjna, to nie powinno to dla niej stanowić problemu, żeby zagrać choć jeden dzień w tej wytwórni – trudniej się utrzymać, bo niestety nie wszystkie aktorki utrzymują się tam na dłużej.
A jak jest z higieną i zdrowiem? To znaczy wiem, że za granicą zwykle wykonuje się regularne badania i tak dalej, żeby wykluczyć możliwość zarażenia chorobami. Czy polska branża jakoś odstaje pod tym względem, czy regularne wykonywanie badań to obowiązek?
Sandra Sweet: Ja wykonuję te same testy w Polsce i za granicą przed wszystkimi nagraniami. Nawet kiedy nagrywam filmy na moje własne stronki amatorskie, to wykonuję te same badania i wszystkie osoby, z którymi mam kontakt, też muszą je wykonać. Niestety choroby w branży pojawiają się co jakiś czas, ale zdecydowanie częściej w tych zagranicznych studiach, niż w Polsce, bo jest po prostu więcej aktorów i większa ilość nagrań.
Jakie było największe wyzwanie w Twojej dotychczasowej karierze?
Sandra Sweet: Dla mnie najtrudniejsze do nagrywania zawsze są sceny VR, bo aktor nie dość, że ma schowaną twarz za kamerą i nie możesz z niej nic odczytać, to nie może się zbytnio poruszać ani wydawać dźwięków. Wszystkie dialogi, jak i sama akcja, są prowadzone przez aktorkę i na cały film, który ma około 45 minut, są tylko dwa lub trzy cięcia.
Dodatkowo większość czasu aktorka jest na górze, więc jest to też wyzwanie fizyczne, aby tyle czasu spędzić w bardzo niewygodnych pozycjach i nie opaść z sił.
To ciekawe – byłem pewny, że wspomnisz o gang bangu. Zatem sceny VR są trudniejsze niż gang bang, czy raczej trudno to porównać?
Sandra Sweet: Dla mnie sceny VR są zdecydowanie trudniejsze – w gangu dużo rzeczy pomaga ci robić inna osoba i zazwyczaj nie są to pozycje, w których to kobieta się porusza, tylko faceci. Oczywiście gang bang też jest wymagający, bo twoje ciało musi dużo, że tak powiem, przyjąć w tym samym momencie.
Nie wiem jak inne aktorki, ale ja w chwili, kiedy czuję odruch wymiotny przy głębokim gardle, zaciskam mięśnie i aktor, który w tym momencie znajduje się wewnątrz mojej pochwy, zostaje wypchnięty – więc trzeba się bardzo rozluźnić, żeby nagrać scenę, w której penetrowane są wszystkie otwory ciała jednocześnie.
A czy atmosfera w trakcie gang bangu jest okej? To znaczy nie czujesz żadnego zagrożenia ze strony tylu facetów, nie boisz się jakiegoś dziwnego niechcianego dotyku? Czy wszyscy są grzeczni?
Sandra Sweet: Zgadzam się na penetracja waginalną, analną i oralną w tym samym czasie, więc nie wiem, co może być niechcianym dotykiem w tym momencie, chyba łaskotki na stopach. A tak poważnie, to nie czuję zagrożenia, to nie są przypadkowi goście z imprezy w klubie, tylko aktorzy, którzy przychodzą tam w konkretnym celu i wszystko jest na taśmie. Wszystko przed nagraniami jest ustalone i wszyscy znają swoje granice.
Pracownicy seksualni, przynajmniej w Polsce, w ostatnim czasie głośno walczą o swoje prawa i brak stygmatyzacji. Czy wspierasz te ruchy, w ogóle czy określasz się jako pracownica seksualna? Czy z racji wykonywanej pracy spotkałaś się ze stygmatyzacją albo innymi problemami?
Sandra Sweet: Oczywiście, że praca aktorki porno to praca seksualna, ale ja osobiście nie uważam, żeby w tej pracy było coś złego. Nie uważam się za lepszą od dziewczyn pracujących jako eskortki i nie wypieram się sexworku. Są dziewczyny które nagrywają porno na strony typu PornHub ze swoimi partnerami i uważają się za lepsze od kobiet nagrywających z aktorami – bardzo nie lubię takiego rozumowania.
Tak więc stygmatyzacja występuje już nawet nie w społeczeństwo, ale w samej branży. Mi ta stygma nie sprawia w zasadzie problemu, bo dużo czasu spędzam z ludźmi z tej samej branży, a nawet moi znajomi, którzy z tym biznesem nie mają nic wspólnego, akceptują to, co robię
Z kim najlepiej Ci się współpracowało? Czy jakąś współpracę wspominasz szczególnie pozytywnie?
Sandra Sweet: Myślę, że produkcje które kręciłam dla Love Her Boobs w Budapeszcie są świetne. Od razu załapałam dobry kontakt. Cała ekipa i wszyscy robili najlepiej jak się da swoją robotę. No ale to produkcje też na rynek amerykański, więc wszystko musiało być dopracowane. No i produkcja tworzona była pod fanów obfitego biustu a to przecież dzięki niemu jestem znana (śmiech).
No dobra, a skąd pomysł na to, żeby robić porno? To było jakieś Twoje marzenie od lat, czy wyszło przez przypadek?
Zawsze byłam otwarta na nowe doświadczenia związanie z seksem. Przed pandemią organizowałam jedne z największych imprez fetyszowych w Polsce, a kiedy byłam młodsza, pracowałam jako fotomodelka, więc kamery się nie bałam.
Dodatkowo z moim facetem lubiliśmy się nagrywać w trakcie seksu – sprawia mi to ogromna przyjemność. Bardzo bałam się reakcji otoczenia, ale w pewnym momencie uznałam, że wolę spróbować, niż całe życie żałować i zastanawiać się, co by było, gdyby.
Co sądzisz na temat aktorek, które promują się w mediach społecznościowych? Chodzi o kanały albo influencerów, których widownia to w dużej mierze młodzież.
Mamy takie aktorki, które bardzo starają się wypłynąć do szerszej publiczności i o ile rozumiem, że zasięgi są ważne, to nie powinny promować się u influencerów, których widownia ma 13lat.
Tworzymy materiały dla DOROSŁYCH i powinniśmy promować się w takich właśnie miejscach. Bo są przecież magazyny i kanały, które może nie będą miały milionów wyświetleń i nie przełożą się na ogromną ilość obserwujących, ale nie będą zachęcać dzieci do oglądania tego typu filmów.
No a w tym wieku porno niestety potrafi zrobić czasami sieczkę z mózgu.
Dzieci nie mają rozwiniętej własnej seksualności i nie bez powodu to są filmy osiemnaście plus – o ile wywiady na kanałach, gdzie widownia jest starsza, są super, to jednak trzeba selektywnie podchodzić do twórców, których platformy wykorzystuje się do sprzedaży swojego kontentu.
I porno też przedstawia zaburzony obraz rzeczywistości – bo przecież seks rzadko wygląda tak, jak na pornosach. Skoro nazywasz się aktorką, to pewnie też masz podejście, że to forma sztuki, teatru, co nie?
Zależy, które filmy. Ale jest to na pewno aktorstwo i sprzedawanie fantazji, nie film instruktażowy – nie zapominajmy o tym, bo potem niestety ludzie dziwią się totalnie naturalnym rzeczom. Na przykład, że partnerka na przykład ma biały śluz lub nie wydaje z siebie okrzyków rozkoszy co trzy sekundy.
Powinno się najpierw wiedzieć, czym jest seks, zanim zacznie się konsumować takie treści. Już sam wiek, w którym aktorki zaczynają grać, powinien być podwyższony, bo są dziewczyny które zaczynają grać w filmach w wieku lat osiemnastu, a moim zdaniem jest to zdecydowanie za szybko.
Pytania zadawał Kuba Łaszkiewicz