Jeżeli masz ochotę przypomnieć sobie, co robiłeś/aś dziesięć lat temu, lub po prostu z nostalgią wspomnieć swoje życie w 2014 (jeżeli masz dobre wspomnienia, oczywiście), to po prostu usiądź sobie w kwietniowy wieczór na balkonie, lub na parapecie w oknie. Odpal ten album i popatrz przed siebie. A głową wróć do 2014, kiedy życie było jak PLAC ZABAW (moje było).
Jeżeli trudno jest przypomnieć sobie, swoje własne życie sprzed dekady, to jest dobra wiadomość. Są inne, nieco starsze opcje na przywrócenie pamięci. Coś, co absolutnie zadziała, jeżeli chodzi o uruchomienie wspomnień w naszej umysłowej/emocjonalnej szufladzie. To ALBUMY, które przypominają o miejscach, ludziach, złamanych sercach czy zapachach. Są, jak soundtracki naszego życia.
Banks, FKA Twigs, Bitamina
Czym objawił się rok 2014? Swoje debiutanckie płyty ukazują światu MO, Banks i FKA Twigs. Na naszym podwórku jest to The Dumplings i Bitamina. I właśnie ten drugi skład, absolutnie wywala moje życie do góry nogami. Przypomina też, jak to było usłyszeć Plac Zabaw po raz pierwszy. Chodzić na ich pierwsze koncerty. Odnaleźć brzmienie, który nie opuścił mnie już nigdy, od dokładnej dekady.
2 lata oczekiwania
Zachowując precyzję, warto wspomnieć, że Plac Zabaw ukazał się dokładnie w 2012 roku. Dokładne 24 miesiące, cierpliwie czekał na Bandcampie, by nowo powstały label – Astigmatic Records dał albumowi nowe życie, wydając go na winylu. Jednak nie było w tym wszystkim zbędnej spiny, stresu i wielkiego odliczania. Wszystko miało płynąć własnym nurtem.
Jazz, bajki & J Dilla
Kiedy wyobrażam sobie, jak mogła wyglądać praca przy tworzeniu Placu Zabaw, to w głowie jawi mi się jedna wizja: letnie noce na wsi. Zbiera się grupa ludzi, którzy mega lubią: siebie, muzykę i wspólnie spędzany czas. Każdy przynosi swoje ukochane albumy, dużo słuchają, jeszcze więcej rozmawiają. Wymyślają album i nie boją się eksperymentować z dźwiękami. Jest zatem fuzja jazzu, hip-hopu. Dodatkowo sample wyciągnięte ze starych bajek, elektronika i mocna inspiracja muzyką jednego gościa z Detroid. Szanowny James Dewitt Yancey lub po prostu J Dilla. Najbardziej poruszające jednak jest, utrzymanie absolutnie starego brzmienia, ukłon w stronę tych, których muza inspiruję. Dodajmy do tego trzaski winyli i bardzo szczere, mądre teksty. Nie można oprzeć się wrażeniu, jak dobrze można bawić się słowem i nakreślić, za ich minimalną ilością emocje i rzeczywistość.
A ty, co robiłeś w 2014?
Najlepsze w tej płycie jest to, że stworzyli ją ludzie, którzy kochają muzykę. Robią to, co lubią i nie czują wielkiej presji w związku z powołaniem jej do życia. Czy sprzedamy ten album w milionach egzemplarzy? Raczej nie takie założenie mieli Amar, Vito i Piotr – trójka przyjaciół, która powołała do życia skład Bitamina.
Mam potężny sentyment do “Placu zabaw”. “Po burzy” był pierwszym numerem, który powstał na tę płytę. Po raz pierwszy Amar odnalazł w bitach coś naprawdę własnego, coś, czego nie słyszałem u innego producenta. Siedziałem sobie u niego na wsi, w Secyminie – mokre włosy, lato, jakiś taki klimat, zakochanie nieszczęsne i tak dalej. I powstał ten numer, po raz pierwszy śpiewany, a tak jak mówiłem, byłem klasycznym raperem. I mówię do chłopaków: “Kurczę, chyba zrobiliśmy coś takiego własnego, naprawdę własnego”. To dało nam takiej energii! Stwierdziliśmy, że chyba mamy możliwości, by w końcu znaleźć własny głos, wyrobić sobie coś własnego. I okazało się, że to po prostu szczerość jest takim elementem, którego jak się okazuje, w dzisiejszej muzyce nie ma aż tak dużo. To zaskakuje słuchacza. Dlatego to było ważne – mówił Vito w wywiadzie w 2017 roku.
Źródło tekstu: interia.pl
Powrócić do dzieciństwa
Najbardziej chwytające za serce jest to, że wszystko na tym albumie jest totalnie prawdziwe. Każda jego emocja, słowo i dźwięk. Jest trochę smutku, trochę też radości. Opisane są straty i oczekiwanie na nadzieję. Jest to piękna historia o dorastaniu i poniekąd pożegnaniu z czasem beztroski, dzieciństwa. Przez czterdzieści minut można poczuć pod skórą każdą z emocji. Od tęsknoty za zapachem lata, kiedy było się dzieciakiem, bez większych zmartwień i problemów. Z obdartymi kolanami. Z zapachem wakacji u dziadków i beztroski. I jest to mega przyjemne. Z drugiej strony, trzeba się pogodzić, że te czasy minęły bezpowrotnie. Jednak, jakie to kojące, że jest album i są dźwięki, które w jakimś gorszym momencie życia, mogą przypominać ten zapach i ten czas. Dlaczego do dziś, kwalifikuję ten album, bardzo konceptualny zresztą, jako jeden z tych, najważniejszych w życiu? Lubię, gdy ludzie są szczerzy, lubią to co robią i wierzą w to. A jeżeli przy tym tworzą płytę, która ma zapach młodości i która nigdy się nie zestarzeje (w przeciwności do nas, słuchaczy) i przypomina o jednej ważnej sprawie: wyluzuj, zadbaj o swoje wewnętrze dziecko – to czego chcieć więcej? Odpalcie sobie dzisiaj ten album. Zrobi wam się ciepło na sercu, a w nozdrzach poczujecie zapach lata, łąki, rzeki i dzieciństwa. Jej brzmienie uderzy was. Gwarantuję. I szczerze zazdroszczę tym, którzy mogą ją usłyszeć po raz pierwszy.
Tekst: Marta Duszyńska
Zobacz też: Great September 2024. Pierwsze ogłoszenia i oczekiwanie na wrzesień
Great September 2024. Pierwsze ogłoszenia i oczekiwanie na wrzesień