Powieść, której potrzebowały współczesne kobiety. Fragment książki „Ich siła” autorstwa Meg Wolitzer

Ich siła to wielowątkowa opowieść o władzy, lojalności, kobiecej sile, przyjaźni oraz ideałach, które kruszą się w konfrontacji z nadejściem dorosłości.

Nieśmiała, introwertyczna, stroniąca od towarzystwa i pochłonięta czytaniem Greer Kadetsky, której niebieskie pasemko na brązowych włosach jest jedyną formą manifestu ukrytej ekscentryczności, ląduje na niedużej uczelni, Ryland College. Pierwszego wieczoru poznaje Zee i Chloe, z którymi udaje się na imprezę. Podczas gdy wszyscy beztrosko oddają się zabawie, jeden ze studentów zachowuje się wobec Greer agresywnie: wsuwa rękę pod jej bluzkę, pomimo jej protestów. To wydarzenie odmienia dziewczynę. Miejsce przygnębienia i poczucia wstydu zajmują wściekłość i oburzenie.

Kiedy na uczelni gościnnie pojawia się Faith Frank – charyzmatyczna przedstawicielka feministycznego ruchu – wszystko w życiu Greer zmieni się nie do poznania.


Potrzebujesz MacBooka? Razem z ekspertami Lantre wybraliśmy maszynę dla ciebie 💻🍏👍

Wolitzer, z właściwym sobie humorem, mądrością oraz empatią, kreśli wnikliwy obraz współczesnego feminizmu oraz z subtelnością snuje refleksje na temat trudów dorastania, wymiany międzypokoleniowych doświadczeń oraz nieustannej walki o swoje prawa i odkrywanie własnej tożsamości.

Powieść została wydana nakładem Wydawnictwa W.A.B. i jest dostępna do kupienia tutaj. A my dzielimy się dzisiaj z wami fragmentem książki, który mamy nadzieję, zachęci was do lektury całości!

https://www.instagram.com/p/B7QezIrHElK/

W tej samej chwili Darren Tinzler pojawił się na szerokich, monumentalnych schodach i ruszył w dół zamaszystym krokiem. Nie został jeszcze wtedy zidentyfikowany jako Darren Tinzler, nie uzyskał jeszcze tego szczególnego statusu – był po prostu jednym z członków studenckiego bractwa, stojącym teraz przy fioletowym witrażu na podeście schodów. Miał muskularną klatkę piersiową, szeroko rozstawione oczy i założoną tył na przód bejsbolówkę, spod której spływały kosmyki włosów. Rozejrzał się po pomieszczeniu i po chwili zastanowienia skierował się w stronę ich trójki, najwyraźniej znęcony tą koncentracją kobiecości. Chloe usiłowała stanąć na wysokości zadania jak mała syrenka płynąca ku powierzchni oceanu, ale nie była w stanie usiąść prosto. Kiedy chłopak skierował uwagę na Zee, ta zamknęła oczy i uniosła rękę, jakby milcząco zatrzaskiwała mu drzwi przed nosem.

Na placu boju została tylko Greer, oczywiście też niedostępna. Chodziła przecież z Corym, ale nawet gdyby była wolna, to jej łagodność i skupienie stanowiły barierę nie do pokonania dla takich kolesi. Mogła mu się jednak wydawać atrakcyjna w pewien specyficzny sposób – nieduża, kompaktowa i zdeterminowana jak latająca wiewiórka. Miała proste, lśniące ciemne włosy rozświetlone pasemkiem koloru, który nałożyła w domu w jedenastej klasie, posługując się zestawem kupionym w drogerii. Stanęła wtedy w łazience na piętrze i zabrała się do roboty, pokrywając niebieską farbą całą umywalkę, dywanik i zasłonę prysznicową – aż w końcu całe pomieszczenie zaczęło przypominać plan zdjęciowy do slashera rozgrywającego się na innej planecie.

Zakładała, że pasemko w jej włosach pozostanie chwilową, migawkową nowością, ale kiedy związali się ze sobą w ostatniej klasie liceum, Cory polubił dotykanie tej niespodziewanej smugi koloru, więc Greer ją zachowała. Na początku, kiedy Cory dłużej jej się przyglądał, instynktownie pochylała głowę i odwracała wzrok. W końcu prosił: „Wróć do mnie. Wróć”.

Darren Tinzler lekko uniósł czapkę, tak jakby uchylał przed nią kapelusza. Ośmielona przez mocne Przygody Ryland Greer wstała i machnęła dłońmi w powietrzu, udając, że lekko odciąga na boki fałdy spódnicy w uprzejmym dygnięciu, a następnie ski­nęła głową.

– Taka wyjątkowa okazja – wymamrotała pod nosem.

– Co? – zapytał Darren. – Niebieskie Pasemko, zalałaś się w trupa.

– Nieprawda. Zalałam się najwyżej w półtrupa.

Przyglądał jej się chwilę ze zdziwieniem, po czym zaprowadził ją do kąta, gdzie odstawili drinki na stertę odkształconych i od dawna nieużywanych gier planszowych. Greer dostrzegła tam Ry­zyko, Battleship, Trivial Pursuit. Gwiezdne wojny i Trivial Pursuit. Pełną chatą.

– Ocalały z Wielkiej Powodzi Domu Bractwa w 1987 roku? – zapytała.

Spojrzał na nią pytająco.

– Co? – powtórzył po chwili. Wydawał się zirytowany.

– Nic.

Powiedziała mu, że mieszka w akademiku Woolley, a on oznajmił:

– Wyrazy współczucia. Strasznie przygnębiające miejsce.

– To prawda – przyznała. – Ze ścianami w kolorze aparatów słu­chowych, nie? – Przypomniała sobie, jak Cory się roześmiał, kiedy to powiedziała, a potem szepnął: „Kocham cię”. Darren tylko spoj­rzał na nią ze zniecierpliwieniem. Miała wręcz wrażenie, że przez ułamek sekundy dostrzega na jego twarzy obrzydzenie, ale po chwili znów się uśmiechał, więc uznała, że pewnie jej się przywi­działo. Ludzka twarz miała zbyt wiele opcji, które wyświetlały się na niej po kolei jak w pokazie slajdów. – Nie jest tam zbyt fajnie – wyznała. – Tak naprawdę nie miałam studiować w Ryland. To jed­no wielkie nieporozumienie, ale stało się. Nie da się już nic zrobić.

– Miałaś studiować na innej uczelni? – zapytał.

– Tak. O wiele lepszej.

– Serio? Niby jakiej?

Roześmiał się.

– A to dobre.

– Mówię poważnie – oznajmiła, po czym dodała z lekkim obu­rzeniem: – Dostałam się tam.

– No jasne.

– Naprawdę. Ale nie udało się. Zresztą to zbyt skomplikowana historia, żeby wchodzić w szczegóły. I oto jestem tutaj.

– I oto jesteś tutaj – powtórzył Darren Tinzler.

Nagle wyciągnął rękę i władczym gestem chwycił kołnierzyk jej koszuli. Zaskoczona Greer nie wiedziała, jak się zachować. Wie­działa tylko, że to, co zrobił, nie było w porządku. Jego druga ręka wsunęła się na próbę pod jej bluzkę, a Greer stała przez chwilę w pełnym zaskoczenia bezruchu. Darren tymczasem odnalazł wy­pukłość jej piersi i otoczył ją palcami. Przez cały ten czas patrzył jej prosto w oczy. Ani razu nie zamrugał. Po prostu patrzył.

Odsunęła się i zapytała:

– Co robisz?

Ale on nie cofnął ręki i mocno ścisnął jej pierś, w bolesny spo­sób wykręcając ciało. Kiedy się wyszarpnęła, złapał ją za nadgar­stek i przyciągnął do siebie, po czym wycedził:

– Jak to: co robię? Stoisz tu i podrywasz mnie, opowiadając te bzdury o Yale.

– Puszczaj – powiedziała, ale tego nie zrobił.

– Nikt inny cię tu nie wydyma, Niebieskie Pasemko – rzucił. – Chyba że z litości. Powinnaś się cieszyć, że przez parę sekund na ciebie poleciałem. Ogarnij się. Nie jesteś aż taką laską.

A potem puścił jej nadgarstek i odepchnął ją, tak jakby to ona zachowała się agresywnie. Na policzkach Greer pojawiły się ru­mieńce, zaschło jej w gardle i czuła się jak maleńki kawałek ma­teriału. Po raz kolejny ogarnęło ją znajome uczucie: bezsilność związana z tym, że nie potrafiła wyrazić swoich emocji. To po­mieszczenie gwałtownie ją pochłaniało – pomieszczenie, impre­za, uczelnia i noc.

Najwyraźniej nikt nie zauważył, co się wydarzyło, a przynaj­mniej nikt się tym nie przejął. Cała scena rozegrała się publicznie: chłopak wsunął dziewczynie rękę pod bluzkę, mocno chwycił ją za pierś, a potem odepchnął. Greer czuła się jak niepozorny Ikar to­nący gdzieś w rogu obrazu Bruegla, który omawiali pierwszego dnia zajęć. To była uczelnia, studencka impreza.

Jakaś grupa bawi­ła się w przypinanie osiołkowi ogona, a parę innych osób mono­tonnym głosem skandowało „Dawaj, Kyla, dawaj, Kyla”, podczas gdy dziewczyna ze związanymi oczami – zapewne Kyla – trzymała papierowy ogon i zataczając się, powoli szła przed siebie. Nieco dalej jakiś chłopak cicho wymiotował do kapelusza z szerokim rondem. Greer rozważała przez chwilę, czy nie ruszyć do przy­chodni, gdzie mogłaby położyć się na łóżku obok cierpiącej na biegunkę mieszkanki akademika Woolley, która również rozpo­częła rok akademicki w wyjątkowo niefortunny sposób.

Ale Greer nie musiała iść do przychodni. Musiała tylko szybko opuścić ten budynek. Przeciskając się do wyjścia, usłyszała za ple­cami dudniący śmiech Darrena. Wydostała się na werandę, minę­ła skrzypiącą huśtawkę, na której kołysała się jakaś spleciona w uścisku para, a następnie ruszyła dalej przez uczelniany trawnik. Czuła pod podeszwami, że był on wciąż miękki i głęboki jak w le­cie, ale na brzegach stawał się już powoli kruchy i szorstki.

Ich siła okładka Powieść, której potrzebowały współczesne kobiety. Fragment książki „Ich siła” autorstwa Meg Wolitzer

5/5 - (1 vote)

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News