Jeden z najoryginalniejszych zespołów brytyjskich, Florence + the Machine powraca z baśnią zainspirowaną zjawiskiem tanecznej manii w czternastu rozdziałach zatytułowaną „Dance Fever”. Po czterech latach od delikatnego, pełnego złotych myśli tekstów otoczonych minimalistycznymi melodiami jak i dźwiękami pianina listu miłosnego do samotności, Nowego Jorku, Południowego Londynu i wszystkich aniołów „High as Hope” zespół prezentuje piąty album.
Nowy album Florence + the Machine – koncepcja i inspiracje
„Dance Fever” to album, na którym Florence + the Machine łączą wszystko, co zachwycało słuchaczy na „Lungs” (magia), „Ceremonials” (teatralność), How Big How Blue How Beautiful” (epickość) oraz „High as Hope” (symbolizm) i przeplatają z oczyszczeniem, świadomością i zmienną energią pełną niepokoju oraz euforii. Florence Welch jest szczera, silna, pełna furii, żądna zemsty, zatracająca się w tańcu i wolności. Artystka odważnie porusza kwestie tożsamości, męskości i kobiecości w swoich tekstach.
Jako artystka nigdy tak naprawdę nie myślałam o mojej płci tak, po prostu się z nią godziłam. Czułam się na równi z mężczyznami i byłam tak dobra jak oni. Ale teraz, myśląc o byciu kobietą w wieku 30 lat i przyszłości, nagle czuję to rozdarcie mojej tożsamości i moich pragnień. Chcę być artystką, ale także pragnę złożenia rodziny, co może nie być dla mnie tak proste, jak dla mężczyzn w branży muzycznej. Wzorowałam się prawie wyłącznie na męskich wykonawcach i po raz pierwszy poczułam, jak między mną a moimi idolami powstaje mur, ponieważ muszę podejmować decyzje, których oni nie podejmowali.
Pierwsze szkice albumu znalazły początek, tuż przed pandemią, w notatniku Florence wypełnionym po brzegi wierszami, pomysłami, hasłami, sentencjami i rysunkami. Artystka żywo zainteresowała się tak zwaną choreomanią, czyli tańcem św. Wita – zjawiskiem obsesji tanecznej, które miało miejsce głównie w Europie pomiędzy XIV a XVII wiekiem i polegało na gromadzeniu się grup niezrównoważonych tańczących ludzi, czasami liczących nawet setki osób równocześnie. Stan tanecznej manii potrafił trwać przez kilka miesięcy i doprowadzić pogrążonych w nim ludzi do śmierci. Tak powstała pierwsza piosenka „Choreomania”, niemal utwór tytułowy, oraz nazwa albumu – „Dance Fever”.
„Dance Fever” powstawało w Londynie i Nowym Jorku na przełomie 2019 i 2020 roku. W trakcie pandemii, kiedy świat czekał na ponowne otwarcie wizja gorączki tańca przypomniała artystce o jej doświadczeniach z tańcem i właśnie wtedy Welch zdała sobie sprawę, że jak bardzo brakuje jej klubów, tańca, festiwali i koncertów. Koncepcję plagi tanecznej połączyła z folkowymi elementami z czasów średniowiecza, inspiracją muzyką Iggy’ego Popa z lat 70, Lucindy Williams i Emmylou Harris, a przy tym postanowiła spojrzeć na muzykę z perspektywy choreografii.
„Heaven is Here” była pierwszą piosenką, którą napisałam w czasie lockdownu po dłuższym okresie niemożności dotarcia do studia. Chciałam zrobić coś monstrualnego. I ten krzyk radości, furii i żalu był pierwszą rzeczą, która wyszła na jaw. Po zamknięciu studiów tańca moim marzeniem było pewnego dnia stworzyć do niej choreografię. Jest to więc jeden z pierwszych utworów muzycznych, które stworzyłam specjalnie z myślą o tańcu współczesnym.
Tworząc „Dance Fever” Florence oglądała i inspirowała się horrorami folkowymi takimi jak: „Kult”, „Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii”, „Suspiria” czy „Midsommar. W biały dzień”. Na Instagramie opublikowała listy filmów określających nastrój albumu. Dzięki tym oddziałującym na wyobraźnię filmom Florence nadała swoim utworom gotyckiego i przerażającego charakteru.
Przy pracy nad albumem „Dance Fever” Florence towarzyszyli Jack Antonoff (Bleachers) i Dave Bayley (Glass Animals).
„Dance Fever” w obiektywie Autumn de Wilde
Za sferę wizualną ery „Dance Fever”, wszystkie zdjęcia, karty, okładki, lyric video oraz teledyski, odpowiada amerykańska fotografka, twórczyni teledysków oraz reżyserka filmu „Emma.” – Autumn de Wilde.
Głównymi inspiracjami do opowiedzenia wizualnej historii „Dance Fever” były tragiczne losy bohaterek przedstawionych na obrazach Pre-Rafaelitów, gotyckie dzieła literatury Carmen Marii Machado oraz Julii Armfield, a także elementy ukraińskiego folkloru.
Na okładkach nie brakuje ukrytych symboli budujących historie zawartą na albumie, do których należą: różowe chryzantemy, narcyzy, księżyc w pełni, ćmy księżycowe (Actias Luna/Actias Selene), kolor złoty oraz ciernie.
Wcześniej, Florence Welch i Autumn de Wilde spotkały się na planie teledysku do trzeciego singla promującego album „High as Hope”, czyli „Big God”.
Wszystkie teledyski z choreografią Ryana Heffingtona, z którym Florence pracowała w 2015 przy projekcie „The Odyssey”, zostały nakręcone listopadzie 2021 roku w Kijowie z udziałem ukraińskich filmowców oraz tancerek.
Karciana tracklista „Dance Fever”
Tuż przed premierą pierwszego singla zapowiadającego powrót Florence + the Machine na stronie zespołu pojawiło się piętnaście kart, w tym jedna odwrócona przodem. Każda kolejna odsłonięta karta ze zdjęciem i tytułem ogłaszała premierę kolejnej piosenki. Na miesiąc przed premierą przez cztery dni ujawniane były trzy kolejne karty, w tym tak zwana Moon Card symbolizująca esencję „Dance Fever”. Każda karta to okładka piosenki, a zarazem rozdziału bajki wykreowanej przez odpowiedzialną za wszystkie teksty Florence.
- King
- Free
- Choreomania
- Back In Town
- Girls Against God
- Dream Girl Evil
- Prayer Factory
- Cassandra
- Heaven Is Here
- Daffodil
- My Love
- Restraint
- The Bomb
- Morning Elvis
Na wersji „Dance Fever” Deluxe Book znajdzie się pięć dodatkowych utworów – akustyczne wersje utworów takich jak „Cassandra”, „Free”, „Morning Elvis” i „My Love” oraz cover „Search And Destroy” zespołu Iggy & The Stooges.
Z kolei na „Dance Fever” (Apple Music Edition) pojawią się poem version utworów „King”, „My Love” i „Cassandra”.
„Dance Fever” – bajka w trzech aktach
„Dance Fever” to opowieść o przemianie, samoświadomości, oswajaniu lęków, potrzebie kreowania oraz sile tańca otoczona ciepłymi dźwiękami gitar i podniosłymi melodiami. Piosenki brzmią jakby pochodziły z kluczowych momentów w horrorach folkowych lub towarzyszyły scenom tańca w filmie „Suspiria” z 2018 roku.
„Dance Fever” można zauważyć ciekawą klamrę kompozycyjną, ponieważ album zaczyna się od utworu „King”, natomiast kończy piosenką o przekłuwaniu bólu w coś pięknego zatytułowaną „Morning Elvis”, czyli hołdem dla Króla. Właśnie w ostatniej piosence oraz w singlach – brzmiącym jak zaklęta formuła „Heaven Is Here” i tanecznym „My Love” ukryta jest istota całości. Florence dzięki koncertowaniu może przetrwać, oczyścić się ze smutku i nauczyć się z nim żyć, a dzięki mocy swoich piosenek jest zdolna pomóc w zmaganiu się z problemami innym – swoim słuchaczom.
To piosenka [„Free”] o moim lęku i o tym, jak go przetwarzam i poczuciu, że jest to po prostu coś, co było ze mną przez całe moje życie, a nawet gdy moje życie stabilizuje się i jest zasadniczo spokojniejsze, niepokój jest po prostu nadal obecny. Próbowałam zrozumieć, co to jest i jak zasadniczo, kiedy gram, tworzę muzykę lub jestem w przepływie kreatywności, to odchodzi, więc jest to rodzaj tego popychania i ciągnięcia przez całą piosenkę niepokoju, a potem sama piosenka usuwa ją z drogi, tańczy i czuje się wolna.
Na piątym albumie Florence + the Machine najmocniejszą stroną są poetyckie teksty, w których Welch wyciąga wnioski z przeszłości, wyraża niepewność dotyczącą teraźniejszości i snuje wizję przyszłości śpiewając dla swoich fanów. Florence czaruje głosem, na niektórych piosenkach wokalizuje niczym anioł i demon w jednym ciele. Jednak najciekawszym pod względem wokalnym jest krótkie „Restraint”, które wywołuje ciarki. Głos artystki jest pełen emocji i mocny.
„Daffodil”, „Heaven Is Here”, „Prayer Factory”, „Free” i „Cassandra” to zdecydowanie najlepsze utwory na „Dance Fever”. Wyróżniają się interesującymi kompozycjami, gotycką atmosferą, a niektóre nawet elementami recytacji w wykonaniu Florence. Z kolei „Back In Town”, „Girls Against God” i „Dream Girl Evil” należą do najsłabszych – są do siebie bardzo podobne, nużące, a także zbyt mocno przypominają kawałki, które producent, Jack Antonoff, wcześniej nagrał współpracując z artystkami takimi jak Clairo, Lorde i Lana Del Rey.
„Dance Fever” to dobra płyta, na której nie brakuje momentów zaskoczenia. Jednak brakuje na niej charakterystycznego dla zespołu zaczarowanego klimatu, przepychu w kompozycjach, przyśpieszających bicie serca melodii i szczypty niekontrolowanego szaleństwa. To album, który z każdym przesłuchaniem zyskuje. Być może tak jak wino – im będzie starszy, tym lepszy.
Tekst: M. M.