O fenomenie mody na serial

Moda na... serial
źródło: IMDB

Nie interesują się polityką, za to doskonale wiedzą co słychać u „Dextera”. Nie komentują doniesień z krajowego podwórka, śledzą w zamian wydarzenia z najnowszego sezonu „Mad Men”. Zwyczajową rozmowę na niezobowiązujące tematy wypierają pogawędką na temat rzezi na rodzie Starków. Polacy na potęgę rozsmakowali się w zagranicznych serialach nowej fali. I nie chcą przestać oglądać.

Moc seriali. Moda na serial.

Od momentu wynalezienia telewizji pewne sfery życia człowieka diametralnie się zmieniły. Odtąd doba przeciętnego widza wydłużyła się o co najmniej kilka godzin aż do charakterystycznej grafiki i przeszywającego piskliwego dźwięku, które pojawiały się na ekranie telewizora, z przykrością informując o końcu programu.

Telewizja w wielu przypadkach wyparła radio, towarzysząc odtąd swoim widzom w wykonywaniu większości domowych czynności. Wreszcie wzmocniła w obywatelach siedzący tryb życia, przyklejając ich do foteli i magnetyzując coraz bardziej wymyślnymi programami. Nie chcę demonizować wpływu telewizji na nasze życie, ale od kilku dekad widać coraz większe podporządkowanie się człowieka jej prawom.

Oferta pracy w HIRO

Szukamy autorów / twórców kontentu. Tematy: film, streetwear, kultura, newsy. Chcesz współtworzyć życie kulturalne twojego miasta? Dołącz do ekipy HIRO! Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej


Telewizja informuje, stymuluje, dostarcza przeżyć, uczy i bawi. Chwała jej za to. Poza tym deformuje rzeczywistość, stronniczo kształtuje poglądy, tendencyjnie modeluje potrzeby, kreuje konkretne popyty, wmawia określone pragnienia i pożera czas.

I choć nadal wiedzie prym, jako medium ściągające przed ekrany najliczniejszą widownie, to od pewnego czasu notuje coraz większe spadki oglądalności na rzecz Internetu.

Po pierwsze dlatego, że mamy znacznie mniej czasu na oglądanie telewizji niż chociażby 10-15 lat temu, a zwłaszcza w jej obecnej formie, gdzie programy są wciąż przerywane niekończącym się pasmem reklam.

Po drugie dlatego, że nie ma ona odpowiednich propozycji dla bardziej wymagających telewidzów. Wybieramy zatem idealnie skrojoną do własnych potrzeb ramówkę złożoną z programów wyszukanych w Internecie, na którą składają się głównie zagraniczne produkcje. Ponieważ najlepsze i najbardziej popularne kanały są jeszcze trudno dostępne lub po prostu za drogie dla polskich widzów, coraz częściej posiłkują się oni programami odnalezionymi w sieci.

Owszem trend ten dotyczy głownie ludzi młodych i tych w średnim wieku, którzy najczęściej korzystają z Internetu, ale to właśnie oni kreują tendencje i kierunek rozwoju danego medium. To od nich za 10 lat będzie zależeć forma telewizji o czym zdają się całkowicie zapominać producenci, praktycznie nie dbając o tę właśnie kategorię: młodych, wykształconych Polaków, o olbrzymim spektrum zainteresowań, wyprzedzających regionalny rynek i żądnych nowinek z zagranicy.

Zobacz też: „Scott Pilgrim zaskakuje” podbija Netflix! [recenzja]

„Scott Pilgrim zaskakuje” podbija Netflix! [recenzja]

Don Draper vs Rysiek z „Klanu”

A młodzi Polacy coraz częściej sięgają po seriale. Oczywiście nie te rodzimej produkcji. Zachłystują się głównie amerykańskimi serialami nowej fali, które od kilkunastu lat przyciągają przed ekrany miliony widzów na całym świecie.

Ich kolejne sezony wyczekiwane są niemal z ekstatyczną niecierpliwością, a fora internetowe nigdy nie milkną, przepełnione gorącymi dyskusjami na temat ostatnio poruszanych wątków. Ich sukcesu upatruje się w tym, że oprócz zazwyczaj dość skomplikowanej fabuły w opowieść wplątany jest także rozbudowany motyw wewnętrznych rozterek głównych bohaterów.

I tak widza przestaje się traktować jak durnia, podając przewidywalny schemat rozwiązania, nieskłaniający do myślenia i zaspokajający jego płytką potrzebę sielankowego wręcz spokoju i stabilizacji. Tutaj widz jest czynnym obserwatorem zdarzeń, swego rodzaju studium przypadku.

Bohater jest złożoną jednostką, która często podejmuje złe decyzje (Breaking Bad), błądzi w poszukiwaniu rozwiązań dotyczących swojej sytuacji (Homeland), w sytuacjach ekstremalnych przejawia instynktowną zwierzęcą naturę (Walking Dead), walczy z panicznym strachem zmuszony do przystosowania się do ekstremalnych warunków (Lost), żyje w świecie zdominowanym przez manipulację i walkę o władzę (Mad Men, House of Cards), a jego problemy prezentują owianą tajemniczością sferę tabu (Six Feet Under, Dexter, Master of sex).

Dodając do tego tytuły niemal genialnie wyprodukowane (Game of Thrones czy Boardwalk Empire), prezentujące brutalność, zdradę, intrygę i perwersję oraz te uwypuklające lub łamiące stereotypy (Girls, Mad Men, Master of sex), przedstawia się nam spore spektrum ludzkich przeżyć i doświadczeń, nieprezentowanych tak dobitnie i bez retuszu w polskich produkcjach, pokazywanych na czterech najpopularniejszych komercyjnych kanałach w tak zwanym prime time’ie.

Seriale prezentujące wyrafinowane i przerażające, ale jednocześnie pociągające zbrodnie (Hannibal, True Detective) oraz te wywołujące w odbiorcach niejednoznaczne odczucia i wprawiające w dysonans poznawczy (Dexter), każą widzowi zastanowić się już nie nad samą prezentowaną w serialu postacią i jej dylematami, ale nad całą kontrowersyjną opowieścią. Tym samym mobilizują do przemyśleń, odniesień do własnej osoby i przewidywania swoich reakcji w danych sytuacjach. Ta wewnętrzna dyskusja często przenosi się na zewnątrz i jeśli nawet nie angażuje widzów na dłuższą metę to i tak można nazwać zjawisko sukcesem, zwłaszcza w przypadku takiego formatu, jakim jest serial. Atrakcyjna fabuła, niekonwencjonalny przebieg wydarzeń oraz znakomita produkcja przyciąga przed ekrany miliony widzów.

Zatem sukces wyżej wymienionych produkcji przypisać można nie tyle prezentowanej akcji, która nie zawsze musi być bardzo bliska rzeczywistości, ale raczej stworzeniu bardzo ludzkich postaci, obarczonych realnymi, najczęściej skomplikowanymi rozterkami, którym poświęca się równie dużo czasu pozwalając dogłębnie poddać analizie.

Kto umrze pierwszy?

Idealnym przykładem potencjału drzemiącego w serialach jest ciesząca się ogromną popularnością produkcja Game of Thrones, której premierowy odcinek czwartego sezonu, w samym tylko dniu emisji, obejrzało ok. 6,6 mln widzów. Nie mówiąc już o powtórce do projekcji której zasiadło kolejne 8 mln. Takim bilansem nie może się poszczycić żaden emitowany dotąd serial.

Co takiego przyciągnęło odbiorców przed telewizory? Widzowie uwielbiają produkcję między innymi za skomplikowaną historię, za którą niejednokrotnie ciężko nadążyć. Pociąga ich konieczność analizowania kilku równoległych wątków i układania ich jak puzzli w logiczną całość. Ponadto serial przekracza wszelkie normy jeśli chodzi o stopień zaskakiwania widzów nagłymi zwrotami akcji i szokowania wszechogarniającą śmiercią, dosięgającą w szczególności głównych bohaterów.

Przyciąga prezentując hulaszczy tryb życia, sceny wyuzdanego seksu i przemocy. Jeśli chodzi o serialowy gust Polaków okazuje się, że przodowali wśród Europejczyków w rankingu największej liczby pobrań serialu House of Cards. To wszystko sprawia, że polscy bohaterowie seriali i z pierwszych stron gazet, portali plotkarskich czy wiadomości, nie robią wrażenia na widzach na tyle, by na dłużej przykuć ich uwagę, w odróżnieniu od ich fikcyjnych, zagranicznych odpowiedników.

Wypadają z obiegu i zastępowani są ciekawszymi wizerunkami oraz osobowościami manifestującymi określone cechy, a w szczególności wady ludzi. Bo też porównanie charakterów postaci prezentowanych w amerykańskich i polskich produkcjach wypada dla tych ostatnich dość słabo. Dlatego też Polacy coraz częściej porzucają rodzimą telewizję dla zagranicznych kanałów, produkujących na ogół atrakcyjniejsze serie. Nowości poszukują w sieci, śledząc zagraniczne trendy oraz selekcjonując tytuły polecane przez znajomych.

Coraz mniej interesuje ich jak nazywa się człowiek, który forsuje ustawę mającą uleczyć ich państwo lub jakie notowania mają aktualnie partie rządzące. Nie wykazują też zainteresowania rodzimym rynkiem telewizyjnym i kreowanymi przez niego krajowymi celebrytami. Bardziej angażuje ich nowy sezon serialu, właśnie pojawiający się w sieci oraz to, co słychać u jego bohaterów. Czy kogoś to dziwi?!

Skoro prawie 10 lat swojego życia spędzamy na oglądaniu telewizji, dobrze byłoby wykorzystać ten czas wartościowo lub przynajmniej przyjemnie. Zdaje się, że Polacy coraz lepiej wiedzą jak tego czasu nie zmarnować.

Tekst: Magdalena Myrlak

Zobacz też: Wielki finał serialu HBO – „Barry 4” [recenzja]

Wielki finał serialu HBO – „Barry 4” [recenzja]

5/5 - (1 vote)

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News