“Zielona granica” – krzyk o ludzkie życie [RECENZJA]

Zielona Granica kadr z filmu

Zielona granica to film, który podzielił nasze społeczeństwo na długo przed premierą. Zewsząd dobiegają do nas zarzuty o opłacaniu Agnieszki Holland przez Niemców i Rosjan (wersje są różne) i bezczelnej przedwyborczej propagandzie.

Aby jednak ocenić dany film, powinno się go obejrzeć. Po seansie Zielonej granicy można śmiało stwierdzić, że tu nie chodzi o polityczne gierki czy społeczne niepokoje. Tu chodzi o ludzkie życie. Tylko tyle i aż tyle.

O kryzysie uchodźczym

Zielona granica podzielona jest na kilka rozdziałów, a każdy z nich skupia się na innej osobie lub grupie osób. Na samym początku obserwujemy losy syryjskiej rodziny, która ucieka przed wojną. Samolot tureckich linii ląduje w Mińsku, pasażerowie otrzymują kwiaty i życzenia miłego pobytu w Białorusi. Problemy pojawiają się dość szybko, bo Syryjczycy zostają wywiezieni do lasu i wypchani przez granicę – do Polski.

Poza tą konkretną rodziną, której wątek będzie się jeszcze przewijał, poznajemy również polskiego strażnika granicznego (w tej roli Tomasz Włosok) i jego ciężarną partnerkę, a także grupę aktywistów, do których spontanicznie dołącza Julia, psycholożka grana przez Maję Ostaszewską.

Fabuła jest prosta i trudno szukać w niej czegokolwiek zaskakującego, ale jest doskonałym fundamentem pod uniwersalną opowieść na temat uchodźczego piekła. Agnieszka Holland zabiera nas do granicznych lasów i przedstawia los tych, którzy musieli uciekać z płonną nadzieją na godne życie – a przynajmniej nieco godniejsze niż w swoich krajach.


HIRO Technologia. Porównanie Sonos ACE i AirPods Max.

A los ten jest paskudny – miesiące koczowania w lesie i ukrywania się przed strażnikami granicznymi, których zadaniem jest ponowne przerzucenie uchodźców na Białoruś, brak podstawowych dóbr, nieustanny głód, wychłodzenie, a w tym wszystkim potrzeba dbania o najbliższych i zachowania ludzkich instynktów w sytuacji, w której nawet przez system jest się traktowanym jak zwierzę czy nawet jak przedmiot.

Zielona granica – subtelna i brutalna

Choć pod koniec pojawiają się pewne dłużyzny i miałkie rozwiązania fabularne, to przez większość filmu jesteśmy trzymani w ogromnym napięciu. Razem z uchodźcami boimy się o ich najbliższych i modlimy się o ich przeżycie; razem z aktywistami bulwersujemy się na świat i nie zgadzamy się na piekło zgotowane tym niewinnym ludziom.

Zielona granica jest jednocześnie bardzo brutalna i naturalistyczna oraz kameralna i subtelna. Przedstawione w niej historie są proste, wręcz prozaiczne, ale zarazem uniwersalne i zmuszające do głębszej refleksji. Aktorstwo przesadnie nie zachwyca, lecz niektóre rozwiązania techniczne sprawiają, że obraz ten można traktować momentami nie jako fabularną produkcję, ale reportaż z krwi i kości.

Oczywiście można zastanawiać się nad realnością przedstawionych postaci i wydarzeń. O tym trudno mówić i pisać, siedząc w wygodnym fotelu setki kilometrów od granicy. Wydaje mi się jednak, że Agnieszka Holland, choć oskarżana o propagandę i znieważenie Polski w oczach świata, nie krytykuje konkretnych osób czy formacji.

Choć Zielona granica przedstawia niektórych strażników granicznych czy policjantów jako – co tu dużo mówić – pozbawionych empatii psychopatów, to służy to wyłącznie temu, aby przedstawić znacznie szerszy problem. Film opowiada wprawdzie konkretnie o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej oraz wytyka społeczną hipokryzję w związku z pomocą imigrantom z ogarniętej wojną Ukrainy, jednak jest dużo bardziej uniwersalny, niż niektórzy by tego chcieli.

Nie chodzi o politykę

Jako społeczeństwo nieustannie udowadniamy, że łatwo nas podzielić. Tak było w czasie pandemii, tak jest również teraz. Zewsząd dobiegają głosy na temat antypolskiej propagandy, a sam Andrzej Duda zapytany o Zieloną granicę stwierdził, że tylko świnie siedzą w kinie.

Choć Zielona granica momentami sili się na publicystykę, nie zawsze zresztą sprawną i błyskotliwą, to nie możemy jej traktować jako laurkę dla tej czy innej partii. Należy odłożyć wszelkie gierki czy dyskusje polityczne na bok, bo nie chodzi o nadchodzące wybory, nie chodzi o podważanie kompetencji strażników granicznych, nie chodzi o polskość czy antypolskość.

Chodzi o ludzkie życie. Zielona granica jest bardzo głośnym krzykiem w tej sprawie, a przy okazji jednym z ważniejszych polskich filmów tej dekady.

Kuba Łaszkiewicz

Zobacz także: Najlepsze filmy PRLu

TOP 10: Najlepsze filmy PRLu

Oceń artykuł. Autor się ucieszy

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News