Southern Gothic, czyli gotyk skrzypiącej werandy

Southern Gothic, czyli gotyk skrzypiącej werandy
https://pl.pinterest.com/pin/549017010808184505/

Amerykanie z lubością wyśmiewają mieszkańców dawnych Stanów Skonfederowanych. Uważają ich za przygłupich prowincjuszy z niezrozumiałym akcentem i fatalnym stanem uzębienia. Nikt nie pamięta dumnego południa, sielankowej krainy, w której grała muzyka, szarmanccy kawalerowie kokietowali nadobne panny, a Tomek Sawyer dokazywał w najlepsze. Nikt oprócz twórców, którzy ten mit okadzili aurą niesamowitości.

Literatura Southern Gothic

Podupadłe miasteczka pełne sypiących się budynków, butwiejących domów z werandą i rdzewiejących wraków aut. Dziwne, niepokojące typy ludzkie, wśród których co drugi ma coś z głową. Rzeczywistość wyrzucona za nawias, poza jurysdykcję czasu i logiki. Wszelki sens dał za wygraną, odstępując miejsca poczuciu zagrożenia, absurdowi, makabresce.

Southern Gothic, czyli gotyk skrzypiącej werandy
https://pl.pinterest.com/pin/594264113343275064/

Taki właśnie jest Southern Gothic – nurt w literaturze (i nie tylko) uprawiany przez autorów rodem z Południa, którzy swoją małą ojczyznę kochają i nienawidzą zarazem. Nawet jeśli jesteście na bakier z klasyką amerykańskiego pisarstwa, mogliście zetknąć się z nim w inny sposób. W mniejszym lub większym stopniu południowogotyckie były choćby: „Duża ryba” Tima Burtona, „Bracie, gdzie jesteś?” braci Coen, „Przed egzekucją” Tima Robbinsa, serial „Czysta krew” czy „Teksańska masakra piłą mechaniczną”.

Oferta pracy w HIRO

Szukamy autorów / twórców kontentu. Tematy: film, streetwear, kultura, newsy. Chcesz współtworzyć życie kulturalne twojego miasta? Dołącz do ekipy HIRO! Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej


Ale żeby wiedzieć, czym Southern Gothic jest i jak się narodził, trzeba cofnąć się do czasów tak niepewnych, że druga dekada XXI wieku to przy nich epoka słodkiej beztroski.

Rok 1929 – narodziny Southern Gothic

29 października 1929 roku przeszedł do historii jako „Czarny Czwartek”. Tego dnia ceny aukcji na nowojorskiej giełdzie poleciały na łeb, na szyję, rozpoczynając największy w dziejach kryzys gospodarczy. Jego skutki odczuć mieli przede wszystkim mieszkańcy nieuprzemysłowionych zakątków USA, utrzymujący się głównie z agrokultury. Tak było na Południu, podupadającym ekonomicznie już od czasu zakończenia Wojny Secesyjnej. Sytuację komplikował fakt, że dwa lata wcześniej z brzegów wystąpiła Missisipi, niszcząc okoliczne plantacje. W największym z południowych stanów, Teksasie, dodatkowo szalały wielkie wichury, które roznosiły wszędzie ziemię z pól wykarczowanych uprzednio pod uprawę zboża. Z dnia na dzień bezwartościowa stała się bawełna, główny produkt regionu.

Southern Gothic, czyli gotyk skrzypiącej werandy
https://pl.pinterest.com/pin/419749627781506610/

Wielki kryzys był dla Południa, zwanego popularnie Dixie, strzałem w tył głowy. Jego mieszkańcy, niegdyś poczuwający się do roli spadkobierców europejskiej arystokracji, musieli nagle zrozumieć, że świetność ich krainy przeminęła, podczas gdy świat parł do przodu, zostawiając ich bez żalu w tyle. „Bieda powoduje anomalie, a w wielu wypadkach ci ludzie żyli zgodnie z kodeksem moralnym, który od dawna przestał być stosowalny” – notował historyk William Van O’Connor. Jeżeli legenda Południa nie została zadźgana bagnetami pod Gettysburgiem, to właśnie teraz miał nadejść jej ostateczny koniec.

Southern Gothic, czyli gotyk skrzypiącej werandy
https://pl.pinterest.com/pin/557953841305407205/

Rok 1929 to także czas premiery dwóch niezwykle ważnych powieści. Przyszły noblista, William Faulkner wydał bowiem „Sartoris”, opowieść o losach podupadłego rodu z Missisipi, Thomas Wolfe przedstawił zaś światu „Spójrz ku domowi aniele”, na poły autobiograficzną relację z dorastania w Karolinie Północnej. Obie książki zapowiadały coś nowego. Rozprawiały się z legendą ukochanego Dixie, wykręcając ją w niepokojącym groteskowym paroksyzmie. Korzystając z bardzo poetyckiego języka i joyce’owskich upustów strumienia świadomości, obaj pisarze oddawali – jak ujął to Wolfe – „dziwną i gorzką magię życia”. Od tamtego momentu nic już nie miało być takie same na starym i niekoniecznie dobrym Południu.

Groza małego miasteczka

Termin „Southern Gothic” ukuty został w roku 1935 przez pisarkę Ellen Glasgow, która z dezaprobatą przyglądała się nowemu nurtowi. W międzyczasie Faulkner napisał swe wybitne dzieło „Kiedy umieram” i zadebiutować zdążył kolejny z wielkich, Erskine Caldwell. A gdy w latach 40. odegnano już z Dixie widmo kryzysu, nastąpił prawdziwy wysyp nowych autorów. Swoją niezwykle barwną kartę zapisać miał Tennessee Williams, a na niespotykaną skalę uaktywniły się piszące panie, wśród których prym wiodły Eudora Welty, Carson McCullers i Flannery O’Connor.

Twórczość wszystkich tych autorów pokazuje, jak bardzo niejednorodny był cały nurt. W jego obrębie powstawać mogły zarówno melodramaty, jak i horrory (np. opowiadanie „Czarny Canaan” ojca Conana Barbarzyńcy, Roberta E. Howarda), jednak zawsze trudno było je uznać za typowych przedstawicieli gatunku. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, do Południowego Gotyku należy zarówno głośna powieść „Zabić drozda” Harper Lee, dramaty Tennessee Williamsa, opowiadanie „Dzieci kukurydzy” Stephena Kinga, Trylogia Pogranicza Cormaka McCarthy’ego, jak i poezja popularnej dziś w Stanach Natashy Tretheway.

Jeden z amerykańskich słowników wyjaśnia, że proza Southern Gothic „analizuje grozę zinstytucjonalizowaną w społecznościach i ich konwencjach”. Fakt, autorzy nigdy nie migali się od krytycznego oglądu, biorąc pod lupę wszystkie ciemne strony życia w marniejących ludzkich siołach – ubóstwo, wyobcowanie, przestępczość, rasizm, bezrobocie, przemoc. Od publicystycznego realizmu odróżniała ich jednak skłonność do dostrzegania nadnaturalnego w prozie życia. W końcu cały ten „gotyk” wziął się z powieści gotyckiej, a w większym jeszcze stopniu z amerykańskiego „czarnego romantyzmu” Edgara Allana Poe i Nathaniela Hawthorne’a. W sennych miasteczkach licho nie śpi, każdego intruza bacznie obserwują oczy zza haftowanej ranki, a prawda bywa dziwniejsza od fikcji.

Gotyk nie odejdzie do lamusa

Czym dla Dzikiego Zachodu był anty-western, tym dla Południa stał się Southern Gothic. Był dekonstrukcją mitu kultywowanego pod wyblakłym konfederackim sztandarem, rozprawą z purytańską obyczajowością, fałszywą moralnością, społecznymi napięciami i kulturową stagnacją. W znakomitym „Nie ma powrotu” Wolfe’a, bohater – pisarz wraca do swojej rodzinnej mieściny gdzieś u stóp Appalachów, aby przekonać się, że tubylcy mają mu za złe, że przeniósł ich na karty powieści w niekoniecznie pochwalny sposób. Ostatecznie dziwaczni prowincjusze okazują się gorsi nawet od strasznych mieszczan. A na stare śmieci nie ma powrotu, jak przestrzega sam tytuł.

Bohater w Southern Gothic to ktoś, kogo najlepiej opisuje angielskie słowo „mis t”. Jest niedopasowany. Dusi się w klaustrofobicznej atmosferze swojej osady i uwiera go panująca dookoła martwota, a jednocześnie w jakiś beznadziejny sposób jest do swego miejsca przywiązany. Paradoksalnie wśród rozmaitych freaków to właśnie on musi robić za dziwaka. I niechaj sobie będzie zagubionym pisarzem od Wolfe’a, mrukliwym i szorstkim proletariuszem z powieści McCarthy’ego albo neurotyczną heroiną powołaną do życia przez Williamsa. Tak czy owak pozostanie outsiderem.

Southern Gothic powstaje cały czas, na nowo odkrywany, przetwarzany i filtrowany przez kolejnych autorów. Wpisuje się w niego chociażby komiks „Kaznodzieja” wg scenariusza Steve’a Dillona, powieść „Opiekunka grobów” Melissy Marr, pisarki specjalizującej się w urban fantasy dla młodzieży oraz nominowany do Oscara thriller „Do szpiku kości” Debry Granik. Najwidoczniej pewne sprawy nie chcą odejść do lamusa, wciąż za to każą działać ludziom szukającym jakiegoś lekarstwa na „love-hate relationship”, jaką obdarzyli ziemię przodków. A jeśli, czytelniku, wciąż opierasz się pokusie zarabiania w funtach bądź euro, to niewykluczone, że doskonale znasz ten dylemat.

tekst: Sebastian Rerak

Zobacz też: Najciekawsze filmy biograficzne – TOP 12

Najciekawsze filmy biograficzne – TOP 12

5/5 - (2 votes)

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News