Wes Anderson x Roald Dahl – 4 ekranizacje opowiadań! [recenzja]

Wes Anderson x Roald Dahl – 4 ekranizacje opowiadań! [recenzja]

Rok 2023 to rok Wesa Andersona. W czerwcu w kinach fani reżysera mogli oglądać „Asteroid City”, natomiast w ostatni tydzień września spędzić czas w domu na maratonie filmów krótkometrażowych! Wes Anderson zadebiutował na Netflix z kolekcją czterech ekranizacji opowiadań Roalda Dahla. Zapraszamy do przeczytania recenzji tych niesamowitych małych arcydzieł!

Wes Anderson debiutuje na Netflix w wielkim stylu!

W dniach 27 – 30 września 2023 roku platforma streamingowa Netflix zaprosiła swoich użytkowników na maraton składający się z czterech filmów krótkometrażowych nad podstawie opowiadań Roalda Dahla w reżyserii Wesa Andersona.

Minęło czternaście lat od kiedy Wes Anderson przeniósł na ekran powieść „Fantastyczny Pan Lis” Roalda Dahla. Od tamtej pory reżyser nieustannie zastanawiał się jak zekranizować opowieści zawarte w tomiku opowiadań pod tytułem „Zdumiewająca historia Henry’ego Sugara”, które w dzieciństwie wywarły na nim ogromne wrażenie.


Potrzebujesz MacBooka? Razem z ekspertami Lantre wybraliśmy maszynę dla ciebie 💻🍏👍

Wes Anderson x Roald Dahl – 4 ekranizacje opowiadań! [recenzja]

Był tylko jeden problem: jak opowiedzieć historię nie używając magicznych słów pisarza? Pewnego dnia Wes Anderson wpadł na pomysł, który okazał się banalnie prosty i niesamowicie intrygujący!

„Kiedy w końcu nadeszła chwila inspiracji, wpadłem na pomysł: Jestem równie zainteresowany sposobem, w jaki Dahl opowiada tę historię, jak historią samą w sobie. Jeśli wyreżyseruję ją, używając jego słów i opisów, to może będę wiedział, jak to zrobić.”

Tym sposobem powstała kolekcja krótkometrażowych ekranizacji opowiadań Roalda Dahla zrealizowana w nieprzewidywalny, odważny i widowiskowy sposób. Dlaczego? Ponieważ to historie w historiach przez fakt, że aktorzy recytują widzom niczym publiczności w teatrze słowa napisane przez samego pisarza!

„Zdumiewająca historia Henry’ego Sugara” – opis i recenzja

„Zdumiewająca historia Henry’ego Sugara” to ekranizacja opowiadania pod tym samym tytułem autorstwa Roalda Dahla. Zarówno nowela jak i film opowiadają historię Henry’ego Sugara.

Wes Anderson x Roald Dahl – 4 ekranizacje opowiadań! [recenzja]

Henry Sugar jest bogatym człowiekiem z zamiłowaniem do hazardu. Pewnego deszczowego dnia czyta raport lekarza opisujący człowieka, który widzi bez użycia oczu. Od tego czasu mężczyzna rozwinął dziwne zdolności do wykonywania niezwykle lukratywnego występu w cyrku. Henry odkrywa metodę, za pomocą której Imdad Khan zyskał zdolność widzenia z zakrytymi oczami. Henry postanawia zrobić to samo i w końcu opanowuje sztukę niezwykłego widzenia. Wykorzystując swoje moce, Henry przechodzi serię szarad mających na celu zdobycie ogromnej sumy pieniędzy.

W rolach głównych: Benedict Cumberbatch, Ralph Fiennes, Ben Kingsley, Dev Patel i Richard Ayoade.

„Zdumiewająca historia Henry’ego Sugara” to trwający trzydzieści dziewięć minut słodko-gorzki komedio-dramat. „Zdumiewająca historia Henry’ego Sugara” opowiedziana jest w nadzwyczajny sposób – przypomina przedstawienie teatralne namalowane charakterystycznym dla reżysera stylem. Wes Anderson słowa Roalda Dahla bogactwem wyrazistych barw i stylowych połączeń kolorów, co przywodzi na myśl „Grand Budapest Hotel”. Scenografia i kostiumy robią wrażenie!

Koniecznie muszę napisać kilka słów o obsadzie. Wes Anderson jest jednym z niewielu reżyserów, który przy każdym filmie współpracuje ze „swoimi” aktorami. W tym krótkim metrażu po raz pierwszy spotkał się na planie z Benedictem Cumberbatchem, który wręcz idealnie wpasował się w estetykę filmową reżysera! W podwójną rolę wcielił się także fenomenalnie Ralph Fiennes (ale o jego udziale w tej kolekcji filmów krótkometrażowych napiszę więcej w podsumowaniu).

Ten krótki metraż ogląda się z ogromnym zainteresowaniem, a każdy nowy szczegół wspomniany w historii najpierw Imdada Khana, a potem Henry’ego Sugara zdumiewa widza i wywołuje w nim pełne podziwu uznanie dla cierpliwości, pracowitości oraz uporu z jakimi bohaterowie dążyli do osiągnięcia celu.

Całość ogląda się z zapartym tchem licząc na zaskakujący finisz, jednak Roald Dahl i Wes Anderson pozostawiają widza z gorzkim zakończeniem oraz czasem na przemyślenie morałów zawartych opowieści, czyli: 1) aby spełnić swoje marzenia i osiągnąć sukces w wybranej dziedzinie trzeba ćwiczyć i nie poddawać się; 2) w przypadku bogactwa warto wesprzeć finansowo innych i robić to z głową; 3) pomagając innym należy pamiętać o tym, aby zadbać także o siebie.

„Zdumiewająca historia Henry’ego Sugara” to krótkometrażówka zrealizowana po mistrzowsku, w której fantastyczne są wszystkie aspekty: opowieść, forma opowieści, gra aktorska, kostiumy scenografia, a przede wszystkim przesłanie. Oceniam film na solidne 7,5/10.

„Łabędź” – opis i recenzja

„Łabędź” przedstawia historię dwóch wielkich dręczycieli bezlitośnie prześladujących bezbronnego chłopca.

W rolach głównych: Rupert Friend, Ralph Fiennes i Asa Jennings.

Wes Anderson x Roald Dahl – 4 ekranizacje opowiadań! [recenzja]

„Łabędź” okazało się historią znacznie straszniejszą i mroczniejszą niż pierwszy film z kolekcji. To dramat trwający niecałe osiemnaście minut.

Ten krótki metraż mrozi krew w żyłach niemal od pierwszego zdania wypowiedzianego przez narratora. Wysokie ściany bluszczu i kukurydzy, dzieci z bronią strzelające do bezbronnych ptaków oraz znęcające się nad słabszym rówieśnikiem – nawet pastelowe kolory nie ukoiły grozy, którą odczuwa widz.

Emocje potęguje bardzo zaangażowana rola narratora, w którego wciela się Rupert Friend. Jego opowiadanie historii przypomina czytanie książeczki dziecku na dobranoc przez zmianę głosu, dodawanie dramaturgii sytuacji, w której są bohaterowie oraz pozostawianie przestrzeni na dźwięki towarzyszące wydarzeniom. Zdolność do tak emocjonalnego oddziaływania na widza to coś niesamowitego!

Podobnie jak „Zdumiewająca historia Henry’ego Sugara”, „Łabędź” to opowieść z morałem – nigdy nie dawaj satysfakcji z dręczenia swoim oprawcom i nie pozwól im dać się złamać. To bardzo mądre przesłanie, które czyni ten krótki metraż wartym obejrzenia. Mam jednak pewne zastrzeżenia dotyczące niezamkniętego wątku łabędziątek, które nie daje mi spokoju, więc nie mogę ocenić filmu na więcej niż 6,5/10.

„Szczurołap” – opis i recenzja

Głównym bohaterem „Szczurołapa” jest zawodowy szczurołap.

W rolach głównych: Richard Ayoade, Ralph Fiennes i Rupert Friend.

Wes Anderson x Roald Dahl – 4 ekranizacje opowiadań! [recenzja]

Jeśli myśleliście, że to „Łabędź”  był tą drastyczną krótkometrażówką to po „Szczurołapie” zmienicie opinię z prędkością światła. „Szczurołap” to miks dramatu, horroru, komedii i dreszczowca, a wszystko to w siedemnaście minut!

Pastelowe barwy, zabawne dialogi, estetyka cottagecore, genialna charakteryzacja, urokliwa animacja szczurka, interesujące kostiumy, mocne oddziaływanie na emocje oraz wielogatunkowość czynią „Szczurołapa” całkiem niezłą krótkometrażówką. Wes Anderson przeszedł tu pod tymi względami samego siebie.

Jednak ten film krótkometrażowy pozostawia po sobie mieszane uczucia. Z jednej strony po skończeniu go widz pozostaje z niesmakiem po okrucieństwie jakie spotkało zwierzęta, podobnie jak bohaterowie tej mini produkcji. Z drugiej jednak jest w tej fabule coś, co skłania do zastanowienia się nad jej morałem. W końcu poprzednie krótkie metraże z kolekcji nosiły ważne przesłanie.

Po długim główkowaniu, zagłębieniu się w historię oraz przejrzeniu kilku stron poświęconych twórczości Roalda Dahla doszłam do wniosku, że morał jest taki: próbując osiągnąć cel nie potrzeba się wywyższać, a gdy jesteśmy pewni swoich umiejętności powinniśmy wycenić  je tak, aby nie stracić godności.

Biorąc pod uwagę, że „Szczurołap” jednak ma ciekawą konstrukcję i zostaje w głowie na długo, ale niestety odrzuca ukazaną przemocą wobec zwierząt to ocenię go na 6/10.

„Trucizna” – opis i recenzja

„Trucizna” to opowieść o mężczyźnie, który odkrył, że śpi na nim jadowity wąż.

W rolach głównych: Dev Patel, Benedict Cumberbatch, Ralph Fiennes i Ben Kingsley.

Wes Anderson x Roald Dahl – 4 ekranizacje opowiadań! [recenzja]

„Trucizna” jest trzymającym w napięciu dramatem zamkniętym w siedemnastu minutach. Ten krótki metraż trzeba oglądać z należytą dokładnością, aby odnaleźć jego prawdziwą istotę oraz, oczywiście, morał.

Ale od początku – film ten rozpoczyna się wręcz magicznie malowniczym kadrem przedstawiający pełnię księżyca. Zazwyczaj pod słoną nocy rozgrywają się historie przepełnione do granic suspensem. Tak jak wskazuje opis „Trucizna” przedstawia moment, w którym główny bohater – Brytyjczyk – potrzebuje pomocy ze względu na to, że zasnął na nim jadowity wąż. Ratunkiem ma okazać się indyjski lekarz.

Widz w stresie obserwuje działania doktora Ganderbai oraz przerażenie pacjenta Harry’ego Pope’a. Gdy Wes Anderson przechodzi do rozwiązania akcji okazuje się, że węża tak naprawdę nie było! Nagle między doktorem a pacjentem dochodzi do konfliktu, padają rasistowskie obelgi – to właśnie kluczowa scena. Wszystko jest dobrze, dopóki doktor pomagał swojemu pacjentowi – jego kolor skór nic nie znaczył. Jednak, gdy pacjent otrzymał już pomoc, a jego pewność o obecności węża zostają poddane wątpliwością wychodzi brak wdzięczności. I tak okazuje się, że tytułową trucizną jest rasizm.

Właśnie ten film krótkometrażowy z kolekcji ma najmocniejsze i najważniejsze przesłanie, ponieważ jest najbardziej aktualne. Od czasu, gdy Roald Dahl napisał swoje opowiadanie do czasu, gdy Wes Anderson je zekranizował nie zmieniło się wiele.

Dodając do morału perfekcyjnie odegrane postaci (mimika, gesty, ton głosów) oraz kilka początkowych żartów sytuacyjnych „Truciznę” można ocenić na 8/10.

Wrażenia po maratonie

Podsumowując, maraton kolekcji krótkometrażowych Wesa Andersona na Netflix uważam za bardzo dobrze spędzony czas, a także za bardzo pobudzającą intelektualnie rozrywkę. To seanse obowiązkowe dla każdego fana filmów Wesa Andersona jak i twórczości Roalda Dahla.

Muszę wspomnieć tu o jeszcze jednej ważnej rzeczy, a mianowicie o tym jak Wes Anderson stworzony jest do przenoszenia na ekran opowieści Roalda Dahla. Obaj panowie w swoich twórczych dziedzinach wytworzyli własny charakterystyczny styl wyróżniający ich na tle innych. Anderson w brawurowy sposób zekranizował „Fantastycznego Pana Lisa”, jednak dopiero tą kolekcją pokazał jak bardzo ceni literaturę Dahla i jak mocno inspiruje się nią.

Te cztery filmy krótkometrażowe to nie tylko doskonałe ekranizacje, ale i hołd dla Dahla, na co wskazuje obecność Ralpha Fiennesa, który w każdej opowieści wciela się w pisarza w jego miejscu pracy. Właśnie to czyni cały ten maraton tak nietuzinkowym przeżyciem!

Użytkownicy Netflixa, fani Andersona, fani Dahla i czytelnicy tego tekstu – rzucajcie wszystko i biegnijcie oglądać tę kolekcję krótkometrażówek!!! Życzę miłego, pełnego wniosków oglądania!

Źródło cytatów i zdjęć: TUDUM by Netflix

Tekst: Matylda Motyl

Zobacz też: Ilustratorka stworzyła zin poświęcony filmom Wes Andersona

Ilustratorka stworzyła zin poświęcony filmom Wes Andersona

5/5 - (6 votes)

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News