Skok ze spadochronem – o czym warto wiedzieć?

skok ze spadochronem

Skoczyłem ze spadochronem, a więc spełniłem jedno ze swoich najskrytszych marzeń. Myślę, że to świetna okazja, aby podzielić się spostrzeżeniami na temat tego ekstremalnego doświadczenia. O czym powinieneś wiedzieć, zanim zdecydujesz się na skok ze spadochronem?

Skok ze spadochronem – popularność w Polsce

Nie można zaprzeczyć, że skoki spadochronowe zyskują na popularności. Jakoś w kwietniu zarezerwowałem skok w podpoznańskiej Kobylnicy i, ku mojemu zdziwieniu, najbliższa dostępna data była pod koniec czerwca, a wybór godziny okazał się mocno ograniczony. Później, już na lotnisku, pan z obsługi powiedział mi, że mają obłożenie na całe wakacje i bardzo trudno o wolny termin, jeśli chciałbym się umówić na zaraz.

Dobrze więc, że wykazałem się refleksem i nie musiałem czekać na następny rok.

Popularność skoków ze spadochronem absolutnie nie dziwi – to doskonała okazja, by za nieco ponad tysiaka wznieść się na wysokość 4 kilometrów i skoczyć, nie musząc martwić się praktycznie niczym. Dlaczego? Ponieważ istnieje możliwość skoku w tandemie z doświadczonym instruktorem.

Oznacza to, że jesteś podpięty do profesjonalisty i nic, absolutnie nic Cię nie obchodzi. To on odpowiada za pełne zabezpieczenie i za oddanie poprawnego skoku. Dlatego każdy, nawet najbardziej zapracowany człowiek na świecie, może sobie pozwolić na szczyptę adrenaliny w swoim życiu.

No dobra, nie szczyptę. Bardziej chochlę, i to taką porządną, do nalewania grochówki w wojsku.

Jak się przygotować na skok ze spadochronem?

Jeśli chcesz oddać skok ze spadochronem w tandemie, musisz spełnić kilka warunków. Po pierwsze, musisz zapłacić około 1200 złotych (chyba że chcesz, żeby skok ci sfilmowano i porobiono fotki, to wtedy kilka stówek więcej). Po drugie, musisz pojawić się godzinę przed skokiem na lotnisku. Po trzecie, musisz mieć na sobie sznurowane buty.

I tyle. Nie potrzeba nic więcej, żeby być gotowym na skok ze spadochronem – chyba że Twoje ambicje wykraczają poza skok tandemowy i wolisz przejść kurs, by oddać serię samodzielnych skoków, ale o tym później.

Jak w praktyce wygląda skok ze spadochronem?

Tak więc pojawiłem się na lotnisku – rozluźniony, zrelaksowany, wyspany i nawet nieszczególnie przejęty. Wiedziałem, że czeka mnie niesamowita przygoda, ale konkrety jeszcze do mnie nie docierały. Zobaczyłem, jak lądują ludzie, którzy oddali skok na godzinę przed moim – i dostrzegłem w ich oczach mnóstwo frajdy, przejęcia i fascynacji.

Kiedy przyszła moja kolej (oraz kilku innych gości, który też mieli na dwunastą), poznałem faceta, z którym będę skakał – miły, sympatyczny gość. Wyjaśnił, czego ode mnie oczekuje (niewiele, chodzi o kilka konkretnych zachowań, jak na przykład trzymanie uprzęży przez pierwsze sekundy swobodnego spadania), ubrał mnie w specjalne wdzianko… i tyle.

Poczekaliśmy kilka minut, aż pod hangar podjechał samolot, wpakowaliśmy się do niego i przez kolejne 20 minut wzbijaliśmy się na wysokość 4000 metrów. Nadal nie czułem przerażenia czy stresu – raczej radość, że w końcu uda mi się tego dokonać.

A potem kolejni skoczkowie zaczęli niemalże wypadać z samolotu… i już nie było mi do śmiechu! Od momentu, gdy drzwi się otworzyły, zacząłem czuć przerażający zimny wiatr i dopiero wtedy do mnie dotarło, że pod sobą mam 4 kilosy wolnej przestrzeni.

Na szczęście to nie ja musiałem zainicjować skok, bo nie wiem, czy by do niego doszło. Inicjatywa stała po stronie gościa, do którego byłem podpięty. Wyskoczyliśmy więc. I chyba nie umiem opisać tego, co nastąpiło.

Rzuciliśmy się w niezmierzoną przestrzeń i spadaliśmy z ogromną prędkością. Nie mogłem złapać oddechu, stresowałem się, że zemdleję, chciałem jak najszybciej znaleźć się na ziemi. To trwało dłuższą chwilę, ale potem mogłem puścić uprząż i zobaczyłem, że instruktor pokazuje mi dwa uniesione kciuki. Odpowiedziałem tym samym, mimo że nieomal popuściłem ze strachu.

Powoli się uspokajałem, chociaż nabieraliśmy prędkości. W pewnym momencie poczułem szarpnięcie – hałas i niepokój ustąpiły. Mogłem w miarę swobodnie rozmawiać z instruktorem. Lecieliśmy już dużo wolniej, a ja mogłem podziwiać widoki – zobaczyłem z góry w zasadzie cały Poznań, łącznie ze stadionem oddalonym od miejsca skoku o dobre piętnaście kilometrów.

Po paru minutach byliśmy już na ziemi, a ja… postanowiłem, że już nigdy więcej tego nie zrobię.

Dlaczego więcej nie skoczę ze spadochronem?

Nie zrozumcie mnie źle – doświadczenie było naprawdę niezapomniane, wręcz mistyczne. Minęło kilka dni, a ja nieustannie przed zaśnięciem myślę o skoku, szczególnie o samym momencie opuszczenia pokładu samolotu. Mam naprawdę pozytywne wspomnienia.

Kwestia jest wyłącznie taka, że po samym skoku zatkało mi uszy. Instruktor powiedział, że w ciągu paru minut przejdzie, ale nie przechodziło przez godzinę, dwie, trzy… W końcu mój wewnętrzny hipochondryk spanikował i uznał, że popsułem sobie wszystko, co tylko mogłem sobie popsuć w okolicach uszu, błędnika i zatok i będę się z tym zmagał do końca życia.

Aha, no i przypomniałem sobie, że od dzieciaka mam chore zatoki, co tylko spotęgowało moją panikę. Na szczęście nie zadzwoniłem po karetkę ani nie poczyniłem innych desperackich ruchów, tylko przeczekałem – i faktycznie, już wieczorem wszystko miałem odetkane, a następnego dnia rano głowa już ani trochę mnie nie bolała.

Dlatego więcej nie skoczę ze spadochronem. Ale nie to, że nigdy. Najpierw wyleczę sobie zatoki, a potem zrobię sobie kurs, bo doświadczenie jest niesamowite.

Kurs na skoczka spadochronowego

W większości dużych miast w Polsce (a konkretniej w miejscowościach tuż obok nich) istnieją szkółki pozwalające na nabycie uprawnień skoczka spadochronowego. Kurs składa się z części teoretycznej oraz skoków wykonywanych pod czujnym okiem instruktorów. Całość kosztuje łącznie około 5-7 tysięcy, a potem można już skakać na własną rękę.

Czy polecam skok ze spadochronem? Oczywiście. Czy każdemu? Nie. Ale warto spróbować.

Kuba Łaszkiewicz

Zobacz także: Modne lato w mieście

Modne lato w mieście – 10 stylizacji na gorące dni

5/5 - (1 vote)

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News