Bieda-aktywiści

Wczoraj w Los Angeles odbyła się 87. gala wręczenia Nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej. Podczas gdy światła reflektorów oślepiają Pawła Pawlikowskiego i spółkę, my komentujemy dla Was samą imprezę. Oczywiście dumni i bladzi gratulujemy i kłaniamy się w pas twórcom ,,Idy”, zostawiając na boku komentarze dotyczące kreacji polskich aktorek, mnożące się jak gdyby przez pączkowanie na rodzimych portalach i to nie tylko plotkarskich…

Zamiast spektaklu na miarę Fabryki Snów, która karmi się (jak kino u zarania swoich dziejów) marzeniami i wspólnotą odczuwania ludzi wychowanych w kulturze zachodniej, otrzymaliśmy szereg pseudo-głębokich przemów, czy też może raczej przemówek.

Graham Moore, scenarzysta ,,Gry tajemnic” i laureat nagrody za najlepszy scenariusz adaptowany mówił o swojej próbie samobójczej podjętej w wieku 16 lat (konkludując, że dobrze się stało, iż jednak nie doszła ona do skutku, biorąc pod uwagę w jakim miejscu jest w tym momencie…). Wisielczy nastrój nie opuszczał innych nagrodzonych, a motyw samobójstwa okazał się szczególnie nośny – Dana Perry, producentka najlepszego krótkometrażowego dokumentu zadedykowała film synowi, który odebrał sobie życie. Możemy oczywiście założyć, że Oscary są nagrodami na tyle prestiżowymi, a przede wszystkim docierającą do tak szerokiego grona odbiorców, że są ceremonią, podczas której należy powiedzieć coś nie tyle ważnego, co poruszającego. Pytaniem pozostaje, czy deklaracje powyższego sortu nie są raczej publicznym praniem brudów i tyle melodramatycznym, co bezsensownym ekshibicjonizmem. Jak bowiem rozwija ewentualną dyskusję o przyczynach targnięcia się na własne życie wzmianka o nim w ciągu kilkuminutowej wypowiedzi?

Oferta pracy w HIRO

Szukamy autorów / twórców kontentu. Tematy: film, streetwear, kultura, newsy. Chcesz współtworzyć życie kulturalne twojego miasta? Dołącz do ekipy HIRO! Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej


 

http://media.cmgdigital.com/shared/lt/lt_cache/thumbnail/960/img/photos/2015/02/23/7b/cc/99d8573496b54cd5a6d3802f5964e7e9-2904a885676b4a70b9e49af493e3e161-0.jpg
http://media.cmgdigital.com/shared/lt/lt_cache/thumbnail/960/img/photos/2015/02/23/7b/cc/99d8573496b54cd5a6d3802f5964e7e9-2904a885676b4a70b9e49af493e3e161-0.jpg

 

Pozostawmy jednak z boku rodzinne historie i przejdźmy do innej bolączki tegorocznej gali – pseudo-głębokich i pozornie zaangażowanych wypowiedzi nagrodzonych, które doczekały się w sali Dolby Theatre owacji na stojąco…

Mowa między innymi o Patricii Arquette, laureatce nagrody dla najlepszej aktorki, która mówiła o prawach kobiet (a może tylko matek, jako legitymowalnych kobiet – ,,to every woman who gave birth” – zaczęła) w sposób odstręczająco popfeministyczny. Żeby sprawa była jasna – też jesteśmy za 'equal rights for women in United States of America’, bo jakżeby mogło być inaczej. Nie wydaje nam się jednak, żeby były w jakiejś szczególnej opresji. Ale brawa dla tej Pani! Owacje na stojąco i na prezydenta!

 

http://a.abcnews.com/images/Entertainment/gty_patricia_arquette_oscar_kb_150222_16x9_992.jpg
http://a.abcnews.com/images/Entertainment/gty_patricia_arquette_oscar_kb_150222_16x9_992.jpg

 

Kolejnymi aktywistami społecznymi z czerwonego dywanu zostali Common i John Legend – zwycięzcy w kategorii najlepsza piosenka (za utwór ,,Glory” do filmu ,,Selma”, opowiadającym o Martinie Lutherze Kingu – w polskich kinach niestety dopiero w kwietniu). Chłopcy wypowiedzieli się o prawach Afroamerykanów, zauważając, że w amerykańskich więzieniach przeważają liczebnie czarnoskórzy więźniowie (sic!). Z tego miejsca pragniemy również serdecznie pozdrowić tłumacza stacji Canal +, która jako jedyna transmitowała ceremonię w Polsce. Udowodnił on, że nie musicie porzucać marzeń o tłumaczeniach symultanicznych, jeśli zdawaliście kiedyś maturę z języka angielskiego na poziomie rozszerzonym. Skrupulatny lingwista przetłumaczył dla widzów stacji nawet tytuł wyżej wymienionego filmu ,,Selma” (ang. ,,Selma”, pozdrawiamy wszystkich Polaków).

 

http://www.billboard.com/files/styles/promo_650/public/media/oscars-2015-john-legend-common-glory-performance-billboard-650.jpg
http://www.billboard.com/files/styles/promo_650/public/media/oscars-2015-john-legend-common-glory-performance-billboard-650.jpg

 

Z perspektywy ludzi z pokolenia milenialsów, wychowanych w Europie Wschodniej, Gala Oscarowa była zawsze swego rodzaju ucieleśnieniem naiwnego wyobrażenia o Stanach, gdzie wszystko jest większe, piękniejsze i bardziej błyszczące. Była celebracją popkultury na najwyższym poziomie, sama karmiła się swoją legendą. Nie brakowało odrobinę kiczowatych, ale porywających przemów, ludzi perwersyjnie perfekcyjnych unoszących się jak gdyby w brokatowej pozłocie, sukienek, za które niejedna dziewczyna dałaby się pokroić (i nie tylko), a także gagów nie zachwycających może błyskotliwością, ale bezpretensjonalnych i bezdyskusyjnie zabawnych. Przypomnijcie sobie (lub wstukajcie w wyszukiwarkę YouTuba) choćby spektakularną imprezę prowadzoną przez Hugh Jackmana, w roku pańskim 2009, kiedy to kryzys szalał w najlepsze, a na Oscarach triumfy święcił ,,Slumdog Millionaire”… Aktor odśpiewał tradycyjną 'piosenkę prowadzącego’ pośród dekoracji stylizowanych na wystrój studia teleturnieju Milionerzy, wykonanych z kartonowych pudeł. Z kolei sama piosenka była o niczym innym jak o cięciach budżetu na jedną z najdroższych dorocznych cyklicznych imprez tego typu jaką są Oscary. Proste i zabawne.

Można mi zarzucić, że czepiam się wczorajszej gali pro forma, że przecież znacznie lepiej i szlachetniej jest mówić o ucisku pewnych grup społecznych, niż dziękować Bogu, rodzicom i wygłaszać frazesy o miłości do członków Akademii i kiecek Prady.

Tyle, że ściema, którą zaserwowano wczoraj nam i milionom innych widzów na całym świecie w Dolby Theatre jest fałszem wielopoziomowym pod płaszczykiem prawdy i szlachetności. O prawach Afroamerykanów w glorii i chwale opowiadać mogła Hattie McDaniell, pierwsza czarnoskóra laureatka nagrody (ach, drobny szczegół – miało to miejsce, NIE UWIERZYCIE, w roku 1940). Wtedy rzeczywiście był to ważny głos w dyskusji, a nie udawanie bohatera zerowym kosztem. Bo czy naprawdę aż tak źle dzieje się w Stanach kobietom i Afroamerykanom?

Gala rozdania Oscarów jest olbrzymim, prestiżowym widowiskiem, a nie miejscem na 2-minutowe i bezpieczne polityczne deklaracje. Niech o świecie i jego problemach mówią filmy nominowane w swoich kategoriach zamiast speców od marketingu, podbijających wartość swoich podopiecznych sposobami tańszymi niż wysadzane kryształkami Louboutiny.

 

tekst | Helena Łygas

 

 

5/5 - (1 vote)

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News