500 plus, czyli dwie duże latte

Kawa w filiżance ze znakiem dolara

Polacy jak zwykle niezadowoleni, a program 500 plus dogorywa pod ciężarem gorzkiej krytyki. Pomysł, który stał się obiektem drwin i społecznych spekulacji, za którymi stoi niekryta obawa o faktyczne dobro dzieci. Ja również zaczęłam wątpić: czy gotówka dla rodzin to pomoc, a może nauka lenistwa i gloryfikowanie złych nawyków?

Środa, godzina dziesiąta rano. Centrum miasta, na ulicach garstka starszych osób, biznesmenów spieszących na spotkania. Na lunch jeszcze za wcześnie. Trochę pusto, w końcu wszyscy już dawno w pracy lub na uczelni. A jednak są i tacy, którzy w ten zabiegany dla innych dzień, niespiesznie przemierzają miasto z wózkiem, w którym smacznie śpi zaśliniony bobas.

Spacerówka trochę wyświechtana, widać że z drugiej ręki, takie są tańsze. Mama ubrana w nadprogramowe kilogramy po ciąży, drapie tipsami łysego, odzianego w dres z dwoma paskami tatę, który wnioskując po tuszy, również jadał za dwoje. W dłoniach trzymają duże kawy na wynos, każda po 12,50 PLN, na co wskazuje znane logo na papierowych kubkach. Być może tata wygrał w jednorękiego bandytę, jednak bardziej prawdopodobne jest, że nasi bohaterowie to beneficjenci programu 500 plus. Czy właśnie takie wydatki przewiduje państwo, wypłacając rodzicom do ręki kilkaset złotych?


Potrzebujesz MacBooka? Razem z ekspertami Lantre wybraliśmy maszynę dla ciebie 💻🍏👍

Mężczyzna trzymający w dłoni kieliszek do toastu, ubrany w garnitur

To dość stereotypowy obrazek, za który niektórzy mogą się obrazić. Jest jednak realny, podpatrzony w warszawskim autobusie linii 222. Jednak nie oni jedyni dają taki przykład.

 – Przychodzi do mnie taka drobna Wietnamka, jest moją klientką od lat. Odkąd ruszył program 500 plus, jej wizyty nie ograniczają się na podcięciu włosów, teraz w ruch idą też hybrydowe paznokcie i regulacja brwi. Ciekawe, że nawet nie kryje swojej radości w związku z dodatkową kasą. Parę razy nawet zażartowała na ten temat. Na jej miejscu wstydziłabym się o tym głośno mówić. – W ten sposób sprawę skomentowała moja fryzjerka, która usłyszała, o czym będę pisać najbliższy artykuł. Utwierdza mnie to w przekonaniu, że zauważone przeze mnie zależności nie są wyssane z palca.

Wypłacone pieniądze, jak sami pomysłodawcy mówią mają posłużyć jako częściowe pokrycie kosztów związanych z zaspokojeniem potrzeb życiowych oraz wychowania dziecka. Bo przecież właśnie tyle kosztują korepetycje z angielskiego czy zajęcia taneczne dla małych dziewczynek. Kilkaset złotych miesięcznie. Można też za to kupić nowe książki, porządną wyprawkę do szkoły, albo nieodparzające pieluchy.

No tak, tylko założenie, że właśnie na to zostaną przeznaczone pieniądze płynące od państwa to naiwność albo wiara, że żyjemy w platońskiej utopii, którą Polska z pewnością nie jest. Gdyby wszyscy rodzice byli wzorem wyciągniętym z poradników psychologicznych, mielibyśmy gwarancję, że przyszłe pokolenie naszych nastolatków będzie wyedukowane, zdrowe i ciekawe świata. Tymczasem, jeśli spojrzymy prawdzie w oczy, obecny program pomocy rodzinom gwarantuje wyższy poziom życia rodziców, a niekoniecznie inwestycję w ich dzieci.

Załóżmy, że Kwiatkowscy spod czwórki mają trójkę dzieci. On, niewykształcony, choć przejawiający dobre chęci, zarabia na czarno 2 tysiące złotych. Ona, bez ambicji, od zawsze utrzymywana przez rodziców lub faceta, nie wnosi do rodziny nic, poza swoją wieczną obecnością w domu.

Państwo daje zasiłek, 1500 zł za samo posiadanie dzieci i inne dodatki, bo potrzebującym należy się pomoc. Czy wam, w tak wygodnej sytuacji, chciałoby się iść do pracy? Mi pewnie nie. Podobnie jak rzeszy innych kobiet czy mężczyzn, którzy będąc utrzymywani przez państwo, nie widzą potrzeby tłuczenia się śmierdzącymi autobusami do pracy o 7 rano.

3.7/5 - (24 votes)

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News