Życie seksualne studentek: o wszystkim, tylko nie o seksie [recenzja]

życie seksualne studentek - materiały promocyjne

Nie jestem fanem tak zwanych teen dramas i nie wiem, co mnie podkusiło do włączenia tego serialu. Czymkolwiek jednak to było – Bogiem, Szatanem, aniołem stróżem, duchem pradziadka – z całego serca mu dziękuję. 

Życie seksualne studentek nie jest wyłącznie serialem o nastolatkach, seksie i nastoletnim seksie. To bardziej coś na kształt pokoleniowego manifestu. O wolności, miłości, byciu sobą, pożądaniu, dojrzewaniu i nieuchronnych błędach nastoletniości, a przede wszystkim o relacjach międzyludzkich, które nie zawsze okazują się zdrowe.

Dziewczyny z college’u

Na pierwszy rzut oka wszystko w tym serialu wydaje się karykaturalne. Ogromny college oferuje nam zerknięcie z kronikarską sumiennością w życie studentów, którzy częściej bawią się niż uczą, należą do tak zwanych bractw, uprawiają sport… Pierwsze spojrzenie na Życie seksualne studentek zmusza nas do zastanawiania się, czy przypadkiem nie mamy do czynienia z absurdalnie generyczną hybrydą Wrednych dziewczyn i jakiegoś filmu o cheerleaderkach.

Oferta pracy w HIRO

Szukamy autorów / twórców kontentu. Tematy: film, streetwear, kultura, newsy. Chcesz współtworzyć życie kulturalne twojego miasta? Dołącz do ekipy HIRO! Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej


Wrażenie to jednak przechodzi po… cóż, kilku minutach, kiedy tylko zaczynamy poznawać główne bohaterki tego dzieła. Sceptycyzm przechodzi, kiedy w ciągu kilku odcinków orientujemy się, że ich sylwetki są znacznie lepiej napisane i znacznie bardziej złożone, niż mieliśmy okazję podziwiać w wielu serialach traktujących o amerykańskich studentach.

Siłą napędową serialu jest różnorodność postaci. Mamy niewyżytą seksualnie hinduskę Belę, której życiowym marzeniem jest zostanie komiczką, pochodzącą z małego miasta i początkowo zahukaną Kimberly, doskonałą piłkarkę Whitney i wielkomiastową, schowaną w szafie lesbijkę Leighton.

Różnorodność rasowa i klasowa może prowokować do dyskusji, czy HBO przypadkiem nie chce podążać za – według wielu osób – wątpliwymi trendami, jednak chciałbym te wątpliwości rozwiać. Postaci są wielowymiarowe, intrygujące, a ich kolor skóry czy orientacja absolutnie nie są ich najważniejszymi cechami.

Postaci da się lubić, ich zachowania są naturalne i często, jak to osiemnasto- czy dwudziestoletnie osoby, popełniają błędy i podejmują złe decyzje. Bycie relatable to kolejna niezaprzeczalna zaleta tego serialu.

Studentki dają się lubić

Życie seksualne studentek to opowieść snuta poprzez mniej lub bardziej prozaiczne perypetie związane ze społecznością college’u. Choć klimat jest do bólu amerykański, to wszelkie problemy i przekazywane wartości dotyczą młodych ludzi na całym świecie.

Relacje romantyczne i przyjacielskie, problemy z rodzicami i nauką oraz szereg innych tematów, które porusza Życie seksualne studentek, zostały przedstawione niesamowicie naturalnie. Próżno obecnie szukać drugiego takiego filmu lub serialu, z którym moglibyśmy się tak mocno utożsamić.

Pomaga w tym bardzo luźna forma opowieści – perypetie zamykają się w niespełna półgodzinnych odcinkach okraszonych dawką niewymuszonego humoru. Aspekty komediowe zostały przygotowane przez twórców bezbłędnie, dzięki czemu działają świetnie, oferując nam kilka relaksujących wieczorów z Belą, Whitney, Leighton i Kimberly oraz szeregiem innych barwnych postaci.

Najcieplejszy serial na HBO Max

Próżno szukać również drugiego tak ciepłego serialu. Można się denerwować, że wszelkie problemy są rozwiązywane czasami naiwnie łatwo, a większość postaci wykazuje się ogromną serdecznością. Wydaje mi się jednak, że takiego ciepła na serduszku potrzebujemy, kiedy chcemy nieco odpocząć od galopującego i niezbyt miłego świata, który nas otacza.

Dlatego polecam Życie seksualne studentek… w zasadzie każdemu. Jestem pewien, że niezależnie od wieku i przebytych doświadczeń każdy z nas będzie w stanie utożsamić się z niektórymi postaciami i problemami, a także świetnie się bawić, słuchając błyskotliwych dialogów i podziwiać, jak twórcy świetnie operują tak przecież wszechobecną w życiu młodych ludzi niezręcznością.

Zobacz także: Pinokio del Toro czy Zemeckisa?

„Pinokio” (2022) – del Toro czy Zemeckisa, który wypadł lepiej?

Rate this post

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News