Zdjęcia skateparków najczęściej kojarzą się z pięknymi, profesjonalnie zbudowanymi betonowymi konstrukcjami, pełnymi chłopaków w full capach i z deskorolkami w ręku. Jednak są też miejsca, o których wiedzą tylko nieliczni. Robione domowym sposobem, betonowe, nielegalne skateparki, które znajdują się ukrytych częściach miasta. Takie miejsca postanowił sfotografować Richard Gilligan.
Artysta doszedł do wniosku, że obecnie sporty skate są zbyt komercyjne. Jest pełno zdjęć jeźdźców, czy też dobrze przygotowanych filmów. Skateparki cieszą się mniejszą popularnością, ale jeśli już fotografowane są konstrukcje, to te przygotowane w pełni profesjonalnie. Gilligan stwierdził, że esencją sportu nie są zbudowane za kupę pieniędzy betonowe budowle. Prawdziwą oznaką zajawki są te zrobione nielegalnie, przez grupę zapaleńców, która nawet nie ma pewności, jak długo ich konstrukcja przeżyje i czy nada się do jeżdżenia.
Gilligan podróżował po Europie i Kanadzie w poszukiwaniu takich właśnie miejsc. Najczęściej gdzieś na uboczu miast, w jego opuszczonych częściach, pośród gruzu i graffiti, artysta, na dodatek były skateboardzista, doszukiwał się obiektów, które mógł sfotografować. Jak sam opowiada, zdarzyło mu się wiele różnych przygód. Pewnego razu musiał zapuścić się do centrum niezbyt ciekawej dzielnicy na przedmieściach Nowego Orleanu. Biegał po niej od samego rana w poszukiwaniu, skateparku, o którym tylko słyszał. Mimo że zdawało mu się, że się zgubił kilkukrotnie, udało mu się go znaleźć i wrócić z aparatem i pełną kliszą. Do dzisiaj nie wie, jak to mu się udało.
Teraz każdy z nas może obejrzeć dzieła, które Gilligan fotografował i zobaczyć, jak wyglądają konstrukcje z różnych stron świata. W albumie DIY znajdziemy fotografie z podróży po świecie i po jego ulubionych skateparkach. Warto wspomnieć, że zawsze, gdy warunki na to pozwalały, fotograf brał ze sobą deskę, aby skorzystać z obiektów, którym robił zdjęcia.
tekst | Karol Sobczak