STRATOSFERA. Zaginione piosenki

STRATOSFERA. Zaginione piosenki
https://szafira.wordpress.com/2020/03/28/recenzja-159-i-160-artur-rojek-skladam-sie-z-ciaglych-powtorzen-2014-kundel-2020/

Nie wszystko, co najlepsze, zawsze trafia na długogrające płyty. Historia zna mnóstwo takich przypadków. Specami w tej dziedzinie byli The Beatles, Red Hot Chili Peppers mieli swoje „Soul to Squeeze”, a to, jakie skarby można poukrywać, najdobitniej pokazywał słynny ranking „Q” z 2007 roku. Strony „B” singli, utwory znane tylko z koncertów, bonusy wersji winylowych… W Polsce również ich nie brakowało. Oto krótki przegląd naszych lost TRACKS. Zaginione piosenki, które po prostu trzeba usłyszeć.

ARTUR ROJEK – „LATO ’76”

„Lato ’76” to pierwszy solowy utwór Artura Rojka, jaki ujrzał światło dziennie. Muzyk zaprezentował go na żywo w radiowej Trójce na początku 2007 roku. Kilka miesięcy później opowiadał mi w wywiadzie:

„Często sięgałem do okresu dzieciństwa podczas pisania tekstów na płytę Lenny Valentino, a ostatnio w piosence „Lato ’76”. Ta historia dotyczy czasu, gdy moi dziadkowie pracowali i wtedy opiekowała się mną ciocia. Nazywała się Ela Miś. Kiedyś dziadek poszedł do parku, żeby spotkać się z kolegami, a ciocia chciała mnie zabrać w inną stronę. Wyrwałem się jej i poleciałem za dziadkiem. Wybiegłem na ulicę i mało brakowało, a przejechałby mnie samochód”.

To wydarzenie zainspirowało skromny, akustyczny utwór z urzekająca partią skrzypiec w refrenie oraz pięknym w swojej prostocie tekstem („Lato ’76” Mówisz: «W życiu trzeba być kimś» / Czy odejdziesz, gdy będę nikim? / Powiedz mi”). Dzieło na miarę „Uwaga! Jedzie tramwaj”.

 

NERWOWE WAKACJE – „NERWOWE WAKACJE”

Debiut zespołu Jacka Szabrańskiego (The Car Is On Fire) i Michała Szturomskiego (Afro Kolektyw) jest jednym z najważniejszych albumów ostatnich kilkunastu lat na polskiej scenie rockowej. Z tym że to również płyta wakacyjna, harcerska, nieoczywista, a do tego jeszcze wydana w młodej, niedużej wytwórni, więc też przeszła bez szczególnego echa. Jest to rodzaj dziejowej niesprawiedliwości, bo „Polish Rock” rzeczywiście uchwycił moment czystego geniuszu Szabrańskiego w dziedzinie pisania zwiewnych, chłopackich szlagierów inspirowanych latami 80. oraz nostalgicznych tekstów w estetyce krajowego kina drogi.

Taki jest też samodzielny utwór „Nerwowe Wakacje”, który trafił do sieci już jakiś czas po premierze debiutu. Dwuczęściowa piosenka o smutnej miłości i przemijającym czasie to kwintesencja stylu zespołu. Jak pozostałe szlagiery Nerwowych Wakacji łamie serce w sposób najdalszy od egzaltacji, patosu i tanich wzruszeń. O taką Polskę walczyliśmy.

THE CAR IS ON FIRE – „EASY ON THE EYE”

Multiinstrumentalista Michał Pruszkowski dołączył do TCIOF w miejsce Borysa Dejnarowicza i przez długi czas wydawało się, że to jego autorski, znany z koncertów utwór „Easy On The Eye” pociągnie trzecią płytę warszawiaków. Jacek Szabrański opowiadał mi niedawno o kulisach powstania tego tracku. Otóż Michał Pruszkowski to muzyk z korzeniami hardrockowymi czy nu metalowymi, prywatnie fan grupy Korn. Pod względem upodobań muzycznych niezbyt pasował więc do TCIOF.

Członkowie grupy postanowili wyciągnąć z niego „carsową” wrażliwość i koniec końców Pruszkowski zaprezentował im dwa utwory, w tym właśnie „Easy On The Eye”. Michał od początku jednak podchodził do tej piosenki z lekceważeniem i deprecjonował swoje dokonanie, co również wiele mówi o powodach późniejszego rozstania z zespołem. Ostatecznie opuścił zespół, by poświęcić się pisaniu muzyki do reklam. To jego autorstwa są jingle z reklamówek Liberty Direct, Praktikera, Alior Banku czy Volkswagena.

COOL KIDS OF DEATH – „CHŁOPIEC Z PLASTELINY”

Zakamarki dyskografii CKOD pełne są utworów, które mogłyby się tutaj znaleźć. Najlepsze przykłady – spoken word „Do widzenia, skurwysynu” czy „Słońce nad miastem”. Jednak kiedy łodzianie coverują Lenny Valentino, dzieją się rzeczy na skalę astralną. Jeżeli w wersji oryginalnej mieliśmy do czynienia z poetyką niepokojącego, dziecięcego snu, to tu obcujemy z majakami małolata, który wkrótce dokona jatki, jak Eric Harris i Dylan Klebold w Columbine.

Utwór Lenny Valentino w interpretacji CKOD nabiera zimnofalowego, niemalże industrialnego charakteru. Krzysiek Ostrowski podaje tekst z wątroby, co robi piorunujące wrażenie w zestawieniu z zagospodarowanymi gęsto planami. Epicentrum tej wersji stanowią pełniące funkcje refrenu wersy „Widziałem diabła w moich snach/ Wtedy byłem sam/ Spałem kilka lat”, poprzedzone krzykiem. To jest hardkor, kochanie. Zamieszczono go na singlu „Uważaj”.

ŚCIANKA – „JEZU, JAK MAM SIEBIE DOŚĆ”

„Utwór powstał jeszcze kiedy grał z nami basista-współzałożyciel, Wojtek Michałowski, czyli pewnie w 1997 roku. Grywaliśmy go co jakiś czas na koncertach, ale na żadną płytę nie wszedł, bo były inne priorytety. Na pewno znajdzie miejsce na którymś przyszłym albumie. Może na 50-lecie działalności estradowej?” – mówi Maciej Cieślak.

Oczekiwanie na nową płytę Ścianki, „Come November”, przypomina czekanie na „Duke Nukem Forever” albo „Chinese Democracy” (dopóki się nie ukazały). W ciągu siedmiu lat, które minęły od czasu premiery „Pana Planety”, Maciej Cieślak zaprezentował całe mnóstwo premierowych numerów, poddawanych skrupulatnemu remanentowi przez die-hard fanów. W dalszym ciągu jednak „Jezu, jak mam siebie dość” pozostaje najlepszą piosenką grupy spoza oficjalnego obiegu. To potężny i brudny rockowy szlagier w stylu The Stooges (bardziej) czy Kinksów (mniej) z riffem na poziomie najlepszych tego rodzaju dokonań Cieślaka.

Zobacz też: Fantazje życia codziennego LASS w nowej piosence „Stalowe Magnolie”

Fantazje życia codziennego LASS w nowej piosence „Stalowe Magnolie”

5/5 - (1 vote)

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News