LASS LOVEHOLIC*

lass loveholic okładka płyty
Art dir. Paweł Fabjański

Właśnie wychodzi debiutancka płyta Kasi Klimczyk, która tworzy pod pseudonimem LASS. Artystka publikuje single jak niezwykle wysmakowany “Katherine is innocent”, a całość albumu będzie dostępna w styczniu. Zadaliśmy jej kilka pytań dotyczących pracy nad płytą.

O czym jest płyta LOVEHOLIC*?

LOVEHOLIC* czyli uzależniony od miłości, ten który kocha za bardzo i ten, kto potrzebuje miłości. LOVEHOLIC* to płyta o momentach, samotności, uczuciach schowanych pod maską, o sercu zabójcy, namiętności, o łapaniu spadających z nieba gwiazd, o aksamitnej nocy we włoskim ogrodzie, o lepszej osobie, o wypełnionych pożądaniem Loveholikach uciekających przed sztormem oraz o tym, że to jeszcze nie jest koniec.
Poza tym miłość Loveholika to nie tylko miłość do kogoś, także miłość do rzeczy, używek etc.

Kasia Klimczyk Lass Loveholic
Art director – Paweł Fabjański

Jak Ci się współpracowało z ludźmi?

LOVEHOLIC* to płyta, która powstawała w większości w samotności. Ale muszę przyznać, że przyciągnęłam do siebie świetnych artystów. Zawsze marzyły mi się prawdziwe fortepiany i tak doszło do nagrań z Kasią Piszek. Najpierw nagrywałyśmy cyfrowo, ale finalnie Manoid zrobił nam sesję nagraniową i Piszek siedziała już przy prawdziwym fortepianie i po prostu grała… na płycie słychać takie detale jak skrzypiący fotel, kocham te piano-momenty. Piotrek Rubik, świetnie gra i do tego jest bardzo porządny w swojej pracy. Nagrał bardzo dobre gitary, nie trzeba było nic tu zmieniać, a wręcz ja zaczęłam zmieniać numer pod to co Piotrek zrobił. Tak było z ‘Miss my life on earth’. Darek Podhajski robił mix i master i to był dla mnie stresujący etap pracy nad płytą, to był taki moment kiedy nagle ktoś inny przejął moje piosenki i pracował nad nimi. Darek nie miał ze mną lekko, ale jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego, bardzo dobrze mi się z Darkiem pracowało i ciesze się, że jemu dobrze pracowało się z tymi piosenkami, poza tym zrobił bardzo fajny remix “Dymu”. Na płycie jest numer, który wyprodukował Paweł Sęk i ta współpraca była długo wyczekiwana. Współpracowało się nam bardzo dobrze, robiliśmy spotkania online (Paweł na co dzień mieszka w LA). Pierwszy draft, który przesłał Sęk był świetny, pamiętam jak odebrałam od niego mail, to była chyba 6 nad ranem i już wtedy byłam pewna, że ta współpraca skończy się sukcesem. Tak powstało ‘Nothing is over’. Na płycie są też moje ulubione dęciaki Piotrka Łyszkiewicza, a w ‘Soldier of Love’ budujacą napięcie perkusję dograł Robert Alabrudziński.
Trzeba też powiedzieć o okładce i całej ekipie, która pracowała nad jej powstaniem. Wszystkie te momenty kiedy byliśmy coraz bliżej finału były totalnie ekscytujące. Ta okładka dojrzewała długo i jest bardzo przemyślana. Dużo rozmawialiśmy z Pawłem Fabjańskim, Olgą Werniewicz i Sarą Marcysiak zanim weszliśmy do studia. Nasze dyskusje, kompromisy, dopieszczanie detali dały zdjęcie, które jest idealne dla LOVEHOLIC*.
I muszę przyznać, że super mi się współpracuje z ludźmi, uwielbiam z nimi pracować.

Zobacz także: LASS. Nowy teledysk stworzony przez sześć kobiet

LASS. Nowy teledysk stworzony przez sześć kobiet

Jak długo pracowałaś nad płytą?

Stanowczo zbyt długo 🙂 Demo do ‘Dark Summer’ powstało w 2013. Najbardziej owocny był rok 18 wtedy zaczęłam produkować na poważnie i 19 kiedy szlifowałam materiał. Tak bardzo się w to wkręciłam, że potrafiłam tygodniami szukać odpowiedniego brzmienia. W mojej pracy dużo zmieniło spotkanie z Pawłem Sękiem, który zaczął mnie uczyć jak powinna wyglądać kompozycja i poświęcił mi trochę czasu tłumacząc jak to wszystko powinno się robić. Ostatni numer jaki zrobiłam na płytę, czyli “Dym” powstał całkiem niedawno, a napisanie i wyprodukowanie tej piosenki zajęło mi 2 tygodnie. Od razu zrobiłyśmy też do niego klip. Taki model pracy dziś bardziej za mną przemawia i tak chcę
pracować przy kolejnych projektach.

Który kawałek najbardziej lubisz?

Kiedy chce mi się tańczyć i mam dobry humor to zawsze przy ‘Nothing is over’. Numer jest pozytywny, daje nadzieję, a na koncertach porywa ludzi, wyciskając ze mnie totalnie dobrą energię.

‘Loveholic’ roboczo zatytułowany ‘Where are you now’ to wyciskacz łez. Dużo emocji jest w tej piosence, dużo tęsknoty, intymności. Ale ten numer powstał z miłości i dlatego jest dla mnie bardzo ważny.

Muszę też powiedzieć o ‘Katherine is innocent’, która pod koniec pracy nad płytą stała się singlem. W tej piosence jest ogień. Uwielbiam w niej wszystko: tekst, fortepiany, synthy, arpagiatory, uwielbiam też teledysk, do którego pierwsze ujęcie powstało totalnie nieplanowane, kiedy po nakręceniu zdjęć do ‘Dymu’ ubrałam na siebie bluzę usiadłam na materacu i poprosiłam Bąka (Joanne Bąkiewicz) o to by uwieczniła ‘ten moment’. Chwilę później nagrałyśmy ten jeden ‘take’ który był dla mnie tak emocjonalny, że stał się częścią obrazu “Katherine is innocent”.

Dla kogo jest ta płyta?

Jest w moim życiu ktoś taki dla kogo jest ta płyta. Better Person. Jeśli mowa o słuchaczach to jest to album dla każdego Loveholika, czyli właściwie dla każdego czującego człowieka.

Co Cię inspiruje?

Inspiruje mnie sztuka, uwielbiam chodzić do galerii, oglądać filmy, obserwować, karmić oczy. Bardzo inspirują mnie ludzkie zachowania, moje emocje. Zauważyłam taką analogię u siebie, że zwykle mam wenę kiedy czuję się źle, wówczas przychodzi duża inspiracja. Tak było na przykład w przypadku “Dymu”.

Po co to robisz?… Tak to też jest pytanie

Ostatnio też zadałam sobie to pytanie. Do tej pory pisałam piosenki, bo była to dla mnie forma pracy z uczuciami i emocjami. Ludziom zaczęło się podobać to co robię, może zaczęli utożsamiać swoje uczucia z tym co ja uwieczniłam. Później zaczęłam grać, nie tylko u nas w Polsce, byłam w Nowym Jorku, Korei Południowej, zagrałam na Pohoda Festival na Słowacji, dało mi to ogromną energię, nagle znalazłam się w wielkim świecie, a przede wszystkim zasmakowałam tego uczucia bycia na scenie, performowania. Dużo szczęścia. Kiedy już raz tego zaznasz to ciężko jest przestać. Teraz kiedy przez pandemię, dużo rzeczy się pozmieniało, wytwórnie zaczęły wstrzymywać premiery, nie organizuje się koncertów, poczułam, że to wszystko w co do tej pory inwestowałam przewartościowało się.
Ale odpowiadając na Twoje pytanie…robienie muzyki jest dla mnie czymś bardzo naturalnym. kochom to robić.

*LASS loves you

Oceń artykuł. Autor się ucieszy

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News