Z czego zrobić jeża?

Animowany jeż stojący naprzeciwko Pałacu Kultury i Nauki

Kaczor Donald, Miś Colargol, Jeż Jerzy, jedno z tych zwierząt nie pasuje do pozostałych, ponieważ regularnie się alkoholizuje, cudzołoży i dotychczas nie wystąpiło w pełnometrażowym filmie. A nie, to ostatnie jednak już się zmieniło!

O pewnych wytworach pisze się: „uznany zarówno przez publiczność, jak i krytyków”. Oznacza to, że dane zjawisko podoba się jednocześnie prostemu dresowi (który bierze je na poważnie, takie jakim jest) oraz państwu z TVP Kultura (którzy dobudowują do niego wielopoziomową interpretację, używając takich słów jak „paradygmat” czy „transcendentny”).

Taki właśnie twór powstaje w pierwszych minutach ekranizacji „Jeża Jerzego” – bohater idealny, zdolny porwać masy i trwale wpisać się w szereg narodowych bohaterów. Przy okazji staje się osią wydarzeń filmu i głównym adwersarzem tytułowego bohatera. Na kod genetyczny tej chimery składają się strzępki informacji o biuściastych gwiazdeczkach, nastroszonych punkowcach i uśmiechniętych mięśniakach. Nie dziwi zatem specjalnie, że idealny bohater współczesnej popkultury musi brylować w pierdzeniu, bekaniu, pokazywaniu faków oraz kopulowaniu ze wszystkim, co się rusza bądź nie. Jego życiowym credo powinno być coś zwięzłego, chwytliwego i bliskiego ludziom – w tym wypadku brzmi ono „Kufa!”. Ale nie tylko ów pierdzący antagonista powstał w ten sposób.

Cały film o Jeżu Jerzym to kolaż mniej lub bardziej sprawdzonych motywów, które gdzieś już widzieliśmy. Rozłóżmy zatem „Jeża Jerzego” na części i zastanówmy się, skąd te części znamy. Krok po kroku, składnik po składniku, odtwórzmy przepis na Jeża!

Krok 1: Weź Tytusa, Romka i A’Tomka oraz trochę Orient-Mena Czym dla wian, komiks „Tytus, Romek i A’Tomek” (na równi chyba tylko z filmami Angoli jest „Monty Python”, tym dla nas, nadwiślańskich Słowian, komiks „Tytus, Romek i A’Tomek” (na równi chyba tylko z filmami Stanisława Barei). Jeśli w dzieciństwie nie miałeś w ręce ani jednego zeszytu z przygodami Tytusa, to prawdopodobnie wyrosłeś na strasznego ponuraka. Nie martw się, jest jeszcze dla ciebie szansa, bo kipiące od absurdu historie skutecznie rozszczerzają w śmiechu nie tylko dziecięce zęby. Jaki inny bohater wpadłby na pomysł, żeby w ramach jesiennego budowania domków dla ptaków zmajstrować schronienie dla.. orła?

Papcio Chmiel, wydając na świat Tytusa, został tym samym dziadkiem wszelkich absurdalnych historii, którymi stoi współczesny polski komiks – w tym „Człowieka Parówki”, „Wilqa” i „Jeża Jerzego” właśnie . Drugim dziadkiem jest z pewnością Tadeusz Baranowski, bez wzmianki o którym omawianie tematu absurdu pozbawione jest większego sensu. Jego al- bum „Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa” i inne przygody Orient-Mena (jednego z nielicznych rodzimych superbohaterów) to już wyższy stopień szajby – zawarte w nich genialne bzdury mogą powodować trwałe zmiany w świadomości. Na lepsze, oczywiście.

Animowany jeż pijący alkohol w otoczeniu rozebranych kobiet

Krok 2: Dodaj Barta Simpsona Nie tylko spiczasta fryzura i zamiłowanie do deskorolki łączą młodego Simpsona z Jeżem Jerzym. Tak samo jak familia Simpsonów jest tak naprawdę zwyczajną amerykańską rodziną, tyle że przerysowaną (żart), tak samo Jerzy jest niezłym portretem współczesnego polskiego 20-latka. Dylemat finansowy „dziewczyna czy browar”, kłopoty z łysymi górami mięsa odzianymi w ortalion, dieta oparta na jadłospisie pobliskiej budki wietnamskiej – samo życie, nie tylko jeża.

Zarówno Bart, jak i Jerzy należą do tak zwanej „zmarnowanej młodzieży”, która ma naukę w poważaniu (z wzajemnością), a perspektywy zawodowe niezbyt ciekawe – i obaj zachowują w tej sytuacji zdrowy optymizm. Zgaduję, że Bar- ta czeka w przyszłości posada i brzuch jego ojca Homera, a Jerzy prawdopodobnie założy wkrótce niedochodowy sklep z deskorolkami lub coś podobnego. I obaj będą szczęśliwi, i nie będą mieć wrzodów.

Krok 3: Uformuj w kształt Pawła Althamera Gigantyczne lateksowe sekslale przelatujące nad miastem, eksponują- ce swe gumowe genitalia – ten dość przypadkowo osadzony w scenariuszu moment z „Jeża” z pewnością rozbawi sporą część widzów. Znacz- nie wcześniej i w nieco lepszym stylu wykorzystał ten motyw polski artysta Paweł Althamer. Na swojej wystawie w Mediolanie pokazał szereg autoportretów – wśród nich przenośny wizerunek w walizce i wy- obrażenie swojego ciała za kilkadziesiąt lat; ale najbardziej spektakularnym z tych autoportretów był „Balon”, czyli wypełniona helem gumowa kukła niepozbawiona TYCH elementów anatomicznych.

Włosi byli skonsternowani, krytycy pisali o zawłaszczeniu przestrzeni publicznej przez prywatność, a Althamer zrobił sobie świetną pod względem skuteczności i klasy reklamę. Pod cienką warstwą prostego, szokującego chwytu, tak często stosowanego przez marketingowy przemysł (patrz: reklamowanie wszystkiego gołą babą) krył się komunikat o wiele ciekawszy – Althamer swoim „Balonem” zdawał się mówić „przyjdź na moją wystawę i zobacz mnie takiego, jakim jestem naprawdę, bez ozdobników i ściemy”. A kutas był tu najmniej istotny.

Oceń artykuł. Autor się ucieszy

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News