W ten właśnie subtelny sposób Stephanie LaCava, nowojorska pisarka i dziennikarka, ugruntowała swój branżowy status podczas trwającego właśnie Paris Couture Fashion Week.
Ta wiecznie zaczytana intelektualistka żyje praktycznie na walizkach. Jej paryski PR jest tak nieskazitelny, że agencje za punkt honoru stawiają sobie ściągnięcie jej z Big Apple na pokazy, premiery, otwarcia i wernisaże. A wszystko zaczęło się od nostalgicznej książki o nadsekwańskim mieście miłości, które dla LaCavy okazało się oazą nastoletniej samotności. Ale po kolei…
Urodziła się w Nowym Jorku, a pierwsze wspomnienia z Paryża wiąże z okresem późnego dzieciństwa. Jako 12-latka wraz z rodzicami zamieszkała w podmiejskim Le Vésinet, miasteczku, które jej tata wybrał jako lokalizację swojego ówczesnego biznesu. Stephanie trafiła do amerykańskiej szkoły, a przy okazji poznawała Francję, Francuzów, ich obyczaje oraz skomplikowany język. Początkowo nie czuła się komfortowo w nowym miejscu – czas spędzała głównie we własnym towarzystwie, otaczając się znalezionymi na miejscu drobiazgami.
Rozmaite amulety, takie jak pojedyncze kamienie, grzyby czy przypadkowa biżuteria, zaczęły obrastać fantazjami, stając się towarzyszami samotnej codzienności. Wszystkie, kilkanaście lat później, zostały bohaterami książki An Extraordinary Theory of Objects: a Memoir of an Outsider in Paris, która mimo że została wydana w Nowym Jorku, szczególnie uznanie zyskała w Paryżu.
Oprawiona w staromodną okładkę powieść biograficzna jest zbiorem krótkich esejów przeplecionych mistrzowskimi ilustracjami Matthew Nelsona, znanego rysownika, a prywatnie męża projektantki biżuterii Pameli Love.
Zanim jednak Stephanie LaCava stała się autorką książki sprzedawanej w modnych concept store’ach (literackie butiki uwielbiają nietuzinkowe wydawnictwa) i oczarowała swoim nonszalanckim stylem rodowite parisiennes, musiała wrócić do Nowego Jorku, poszukać mieszkania i pracy, a w międzyczasie skończyć studia. Nie do końca przekonywał ją styl rodziców, którzy w ogrodzie hodowali lilie oraz odbywali regularne wycieczki po salonowe antyki. Zdecydowanie bliższa jej sercu była swobodna aura tętniącego życiem SoHo i to właśnie tam zdecydowała się znaleźć swoje miejsce – oazę, w której nie będzie anonimowa. Przybyła na Manhattan bogata w doświadczenia oraz z wyrobionym gustem, którego uczyła się jako nastolatka, spacerując ulicami Paryża.
Podczas, gdy jej rodzice polowali na stare meble, ona wydawała całe kieszonkowe na ubrania vintage. Do dziś wspomina swój pierwszy, ważny zakup – koronkową bluzkę, którą zdobyła za 20 franków.
Mimo że masowo pochłaniała amerykańskie, angielskie i francuskie książki (Antoine de Saint-Exupéry i jego Mały Książę zajmują specjalne miejsce w jej czytelniczym sercu), początkowo nawet nie brała pod uwagę kariery literackiej. Uwielbiała modę i traktujące o niej czasopisma, więc na zawodowy celownik wzięła VOGUE, a ostatecznie zaczęła współpracę nie tylko z jego redakcją, ale także z innymi topowymi tytułami, między innymi T: The New York Times Style Magazine oraz Vanity Fair. W międzyczasie odbyła staże w Chanel oraz u Ralpha Laurena, poszerzając nie tylko wiedzę, ale przede wszystkim znajomości.
Nagle zyskała nieograniczony dostęp do sezonowej mody, ale to wcale nie zmieniło jej stosunku do kwestii trendów. Wciąż miała słabość do stylu, jaki obserwowała w połowie lat 90. przy oszałamiających enklawach szyku, takich jak Place Vendôme czy Avenue Montaigne. Nie chciała ani kopiować stylu swojej mamy, która kochała się w Yves Saint Laurent z lat 70., ani nadmiernie inspirować się wybiegiem. Efekt? Zaczęła uzupełniać znalezione w butikach stroje ciuchami, które sama szyła oraz miksować stare z nowym.
Pracując dla prestiżowych tytułów, które urzekła swoim amerykańsko-francuskim życiorysem, biegłą znajomością języka i doskonałą orientacją w modowym temacie, rozpoczęła swoje życie na walizkach. Taki los, wiecznie w rozjazdach, najwyraźniej był jej pisany, ponieważ jako dziecko marzyła o karierze transatlantyckiego szpiega. W VOGUE, który przyjął ją z otwartymi ramionami,
trafiła prosto do działu akcesoriów. Wypełniając obowiązki zawodowe, z pasją oddawała się kultywowaniu hobby z okresu francuskiego – kolekcjonowaniu skarabeuszy. Egipskie robaczki, które są częstym tematem biżuteryjnym i wnętrzarskim, wypełniają po brzegi jej nowojorski apartament, a jeden z nich wylądował nawet na okładce wspomnieniowej książki.
Napięty grafik nie przeszkodził jej w założeniu rodziny. Ślub z Bryanem Weissem wzięła oczarowana tym, jak bardzo się od siebie różnią. Ona – pełna energii, dynamiczna, wiecznie w drodze. On – spokojny, stonowany, cierpliwy. Twierdzą, że nigdy się sobą nie znudzą, a odkąd na świat przyszedł ich syn, wydają się zakochani bardziej niż kiedykolwiek. To między innymi za namową bliskich Stephanie zaczęła poważnie myśleć o napisaniu czegoś innego niż recenzji nowej kolekcji topowego designera.
Mimo, że w Paryżu czuje się jak w domu, to w Nowym Jorku ma swoje ulubione miejsca. Do Economy Candy (108 Rivington Street) chodzi po staromodne słodkości, którymi zawsze częstuje swoich gości, podsuwając je im w ramach deseru. Na kolacje najchętniej umawia się do The Waverly Inn (16 Bank Street) albo Lovely Day (196 Elizabeth Street), gdzie spotkać można regularnie także
Alexę Chung. Rzadkich, kolekcjonerskich książek szuka w Bauman Rare Books (535 Madison Avenue) oraz kultowym Bookmarc (400 Bleecker Street). Regularnie odwiedza galerie sztuki, szczególnie te kameralne, wystawiające młodych artystów. Jej ulubioną jest The Journal w Williamsburgu (106 N 1st Street).
Teraz, płynąc na fali niespodziewanego sukcesu pierwszej książki, pracuje nad drugą – tym razem powieścią, co, jak sama twierdzi, jest “500 razy trudniejsze” niż przelewanie zwierzeń na papier. W międzyczasie, popijając szalone ilości ulubionej matcha tea, wypełnia obowiązki związane z nowym stanowiskiem – niedawno objęła fotel Features Director w świeżo wydanym magazynie Violet. Wygląda na to, że będzie miała co celebrować, świętując 31. urodziny.
Agata Stefanowicz & Weronika Woronowska
Foto: Instagram @stephanielacava