Podobno smutek ma się we krwi. Ale można mieć go też na twarzy. Antoine Cordet najpierw fotografuje, a później maluje.
Francuski artysta jest portrecistą. Nie są to jednak portrety, do jakich przywykliśmy. To twarze umieszczone w świecie melancholii i strachu przed nieznaną przyszłością. Do stworzenia takiego świata potrzebny jest ołówek, pędzel i palce. Jest ciemno, a świat przedstawiony to nieznajoma przestrzeń. Każdy, kto pojawia się na obrazach Antoine’a nosi jakąś ranę, rysę, której wcale nie musimy odczytywać. Jego postacie to z jednej strony jakby portret każdego z nas, z drugiej zaś może to być ktokolwiek przepuszczony przez ducha tego artysty. Obrazy Cordeta mają w sobie dużo smutku, ale i mądrości. Każdy portret to jak gdyby wizualny esej na temat świata i ciemnej strony człowieka. Sam artysta, opisując swoje prace, mówi, że jego głowa pracuje cały czas. Bycie artystą to przymiot. Antoine nie wie, co będzie jutro, dlatego zatrzymuje cząstki siebie na płótnie. Nieważne, czy wierzy w non omnis moriar. Ważniejsze, że wierzy w nieśmiertelność czucia.
Potrzebujesz MacBooka? Razem z ekspertami Lantre wybraliśmy maszynę dla ciebie 💻🍏👍
zdjęcia | http://antoinecordet.com/
tekst | Klaudia Miłoszewska