Dlaczego warto inwestować w swoją pasję, od czego należy zacząć zaawansowane planowanie biznesu, jak wykorzystać w jego prowadzeniu mobilne technologie i czy opłaca się czasem zaryzykować. Dowiedzcie się, jak zbudować własną markę.
Andrzej Basiukiewicz oraz Łukasz Rzeczkowski, założyciele sklepu Pole Na Stole, zgodnie używają względem siebie określenia foodies, które odnosi się do ludzi umieszczających jedzenie na liście priorytetów i poświęcających wiele energii szukaniu ciekawych, lokalnych produktów. Ich pomysł na własną firmę, jak sami przyznają, wyrasta przede wszystkim z pasji, ale jest też efektem znalezienia luki na rynku. Wszystko zaczęło się od odkrycia, że polskie, zdrowe produkty dostępne są praktycznie tylko podczas modnych teraz targów żywności. Szczegółowy research ujawnił, że takich odpowiednio przygotowanych ofert brakuje w stałej sprzedaży. Znalezienie w internecie sklepu, w którym zakupy stanowiłyby przyjemność, produkty byłyby odpowiednio wyeksponowane, a dostawcy szczegółowo opisani okazało się niemożliwe. Tak też zrodził się pomysł stworzenia czegoś na własną rękę. Wdrożenie go wymagało gruntownego przygotowania.
„Przejrzeliśmy około 50 stron zawierających podobne biznesy z Polski, USA, Włoch i Wielkiej Brytanii. Potem wypisaliśmy, co się nam podoba, a co nie, jakie są ułatwienia przy robieniu zakupów, na jakie bariery zwykle się natrafia. Pomogło nam to lepiej zrozumieć, jaką my mamy wizję” – tłumaczą.
Podstawowe założenia
Pierwszy krok w realizacji planów stanowiła gruntowna analiza podobnych rozwiązań, zarówno w Polsce, jak i za granicą. Najważniejszą ideą, wokół której powstał sklep Pole Na Stole, była chęć stworzenia platformy oferującej dobry produkt od solidnego dostawcy. Aby być pewnym jakości, obaj założyciele ruszyli w trasę i przez kilka kolejnych weekendów odwiedzali poszczególnych producentów oraz targi żywności w różnych regionach kraju. Kryterium wyboru wydawało się jasne, trudności nastręczało jednak znalezienie producentów, którzy daliby radę mu sprostać. Wymagania foodies były i są mocno sprecyzowane: produkty muszą być wytwarzane rzemieślniczymi, tradycyjnymi metodami oraz cechować się najwyższą jakością i niepowtarzalnym smakiem. Okres selekcji wiązał się ze spróbowaniem prawie 1500 rzeczy od ponad 100 dostawców, z czego ostatecznie zdecydowano się wybrać około 200 produktów od 20 dystrybutorów.
Wybór kanału
Andrzej i Łukasz postanowili firmę prowadzić online. Jak sami przyznają – ten sposób wydaje się najprostszy. Można zacząć stosunkowo szybko, a dodatkowo ich typ biznesu cechuje się małą barierą wejścia na rynek. Jak jednak zaznaczają, sporo czasu zajęło im przygotowanie startu sklepu internetowego – trwało to w sumie 7 miesięcy.
Ważnym krokiem, jeśli chodzi o debiut w e-commerce, był wybór platformy internetowej, która odpowiadałaby ich potrzebom. Po drobiazgowym porównaniu różnych firm (polskich i zagranicznych) postawili na Shoplo.com, które wyróżniało się wysokim poziomem obsługi klienta, przejrzystymi cenami oraz abonamentowym systemem rozliczania, w którym nie trzeba martwić się o dodatkowe koszty. Dużą wagę przywiązywali do tego, aby oferta sklepu mogła być z łatwością wyświetlana na urządzeniach mobilnych, co jest dzisiaj absolutną koniecznością.
Właściciele Pole Na Stole od początku wykorzystywali wiele funkcjonalnych rozwiązań dostępnych dla e-sprzedawców, m.in. Marketing Automation (automatyczna wysyłka e-maili do klientów) czy Mailchimp (e-mail marketing). Poza tym od razu zaczęli korzystać z dostępnej również na Shoplo.com integracji z iFirmą, która pozwala na prowadzenie księgowości online oraz aplikacji Up-sell, umożliwiającej zwiększanie wartości koszyka klienta przez proponowanie mu podobnych lub komplementarnych produktów. Przyznają, że o wyborze tej platformy zadecydowała również dostępność rozwiązań z zakresu marketingu, płatności, księgowości i opinie klientów – wszystko w jednym panelu sprzedawcy Shoplo. Obecnie przymierzają się również do uruchomienia modelu subskrypcji, która pozwala na oferowanie klientom gotowego zamówienia w np. miesięcznych odstępach.
Promocja i rozwój biznesu
Pole Na Stole do promocji wykorzystuje przede wszystkim marketing szeptany, który jak dotąd sprawdza się rewelacyjnie. Jednak nierzadko sięga także po środki bardziej namacalne, np. kupno reklam online. Ponadto, pomysłodawcy sklepu pojawiają się coraz częściej w mediach, zarówno w prasie drukowanej, jak i na portalach internetowych czy blogach. Andrzej i Łukasz mają spójną wizję tego, jak ich firma powinna się rozwijać. Pole Na Stole to silna marka, która jednoznacznie powinna kojarzyć się z lokalnymi, unikalnymi produktami. W jej bogatej i przemyślanej ofercie, znajdziemy m.in. słodycze, zdrowe przekąski, soki i syropy, przyprawy czy konfitury. Z czasem na pewno pojawią się nowe towary, takie jak akcesoria kuchenne czy naturalne kosmetyki. W planie jest również zorganizowanie targów żywności dla dostawców pod szyldem Pole Na Stole. Chodzi o to, by dotrzeć do jak najszerszego grona potencjalnie zainteresowanych osób. Chcą także pomóc małym producentom w zakresie dystrybucji, konstruowania oferty, marketingu oraz brandingu. Niewykluczone, że w przyszłości, obok kanału online, powstanie sklep stacjonarny.
Nauka e-commerce
Jak na razie, sklep prowadzony jest wyłącznie przez dwóch założycieli. Do nauki e-commerce wykorzystują głównie bezpłatne źródła, które znajdują w internecie. Przydatne okazały się również darmowe raporty na temat sprzedaży online w Polsce oraz branżowe portale. W sprzedaży internetowej poruszają się na tyle swobodnie, że Andrzej Basiukiewicz wystąpił w roli prelegenta podczas Ecommerce Day Poland, który odbył się 5 maja na Stadionie Narodowym.
Specyfika branży
Sprzedaż żywności w internecie rodzi pewne trudności – nie można przecież skosztować produktów. Brzmi banalnie, ale to właśnie stanowi największy problem. Jak zatem przekonać klienta do zakupu? Aby ułatwić decyzję, niezbędne są dobrej jakości zdjęcia oraz szczegółowe opisy, które pozwalają ocenić, czy dany produkt jest faktycznie tym, którego szukamy. Czy założyciele Pole Na Stole uważają, że mimo wszelkich trudności, mają prawo mówić o sukcesie? Wydaje się, że jak najbardziej tak.
„Najbardziej dumni jesteśmy chyba z tego, że mamy poczucie robienia czegoś, co ma sens i przynosi ludziom radość – i to zarówno klientom, jak i dostawcom. Jeszcze przed startem dostaliśmy wiele „poklepań po plecach” od znajomych. Słyszeliśmy od nich, że sklep wygląda po prostu apetycznie, a oferowane produkty, które ciężko dostać w normalnych sklepach, są ciekawe i smaczne. Pozytywny odbiór potwierdził się też już po starcie, gdy klienci sami pisali nam pozytywne opinie czy wracali do nas już po dwóch tygodnia od pierwszych zakupów. Z kolei dostawcy mówią nam, że bardzo profesjonalnie podchodzimy do tego, co robimy i cieszą się, że mają takiego partnera” – przyznają.
tekst | Marta Mikos
zdjęcie | Konrad Grymin