Jak nie zabije, to wzmocni. Wywoła paniczny atak śmiechu podszyty zażenowaniem, albo spowoduje, że przez długi czas codzienne czynności kojarzyć się będą ze zjawami, czy potworami bynajmniej nie siedzącymi bezczynnie pod łóżkiem.
I tak las nocą nie będzie już nigdy zwyczajną przestrzenią, jeleń stojący przy drodze, widziany przez szybę pędzącego auta będzie patrzył nam prosto w oczy swoimi czerwonymi źrenicami, a dźwięk piły łańcuchowej sprawi, że poczujemy zimny i wilgotny oddech śmierci na plecach.
#1 Jigoku ( 1960; reż. Nobuo Nakagawa)
Najbardziej innowacyjny z filmów ojca japońskiego horroru, w którym przedstawił swoją wizję świata podziemnego, wypełnionego torturami i degradacją, odchodząc od klasycznych, tytułowych, opowieści o dachach. Stworzone przez niego obrazy do dziś inspirują twórców kina grozy.
Opowieść o Shiro – młodym studencie teologii, którego życie dramatycznie się zmienia, gdy powoduje wypadek, w którym ginie przywódca gangu – Kyoichi. Bezpośrednia ucieczka z miejsca zdarzenia wywołuje u chłopaka poczucie winy, co w połączeniu z diabolicznym i tajemniczym sobowtórem wpędza go w same otchłanie piekieł.
#2 Tetsuo (1989; reż. Shinya Tsukamoto)
Shinya Tsukamoto, mistrz niskobudżetowych produkcji stworzył w tym wypadku cyberpunkowy, fantastyczny świat. Jeśli nie straszny wam seks z metalowym wiertłem oraz wizja nowego, “metalowego” świata, koniecznie zaznajomcie się z historią nieco innego Iron Mana. Od larw i kawałków metalu w ciele, do człowieka mutującego w cyborga, czyli surrealistyczna, wypełniona motywami fallicznymi, opowieść metalowego fetyszysty przyjmującego kontrolę nad ciałem i życiem swoich przypadkowych, samochodowych zabójców. Film okazał się tak dobry, że doczekał się aż dwóch sequeli!
#3 Ringu (1998; reż. Hideo Nakata)
Nie trzeba być koneserem, żeby kojarzyć “dziewczynkę ze studni”. Amerykańska wersja filmu jest gorszą i niestety chyba bardziej znaną niż japoński oryginał. Scenariusz nie wymaga od widza wielkiego skupienia, choć jest dość poplątany. Wśród dzieciaków krąży nagranie wideo, które jest wyrokiem śmierci dla każdego widza. Wszystko odbywa się według schematu: ciekawski maluch ogląda nagranie, dzwoni telefon, głos w słuchawce informuje, że za dokładnie siedem dni jego krótkie życie napotka swój koniec.
Palec do budki: kto nie odbierał telefonu po obejrzeniu tego horroru w podstawówce!
#4 Chakushin ari (2003; reż. Takashi Miike)
Kolejna produkcja z “dzwoniącym telefonem”. Tym razem bohaterowie nie odbierają połączeń, a odsłuchują wiadomości pozostawione na poczcie głosowej. Nic w tym nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że wiadomość jest opatrzona przyszłą datą, a nagrany głos należy do posiadacza telefonu, który wydaje z siebie przerażający krzyk.
Twórca m.in. filmów komiksowych, czy też cierpiących z motywów gier komputerowych, czy też najnowszego slashera “Lekcja zła”, sięgnął po jeden z bardziej przerażających środków pasujących idealnie do naszych czasów. Cieszy się jednak, że z poczty głosowej korzystamy dość rzadko, a więc wszystkie krzyki, wrzaski i wołania o pomoc docierające z nadchodzących dni, tygodni, miesięcy umykają naszej uwadze.
#5 Kokuhaku (2010; reż. Tetsuya Nakashima)
Twórca znany z przekoloryzowanych, dynamicznych i pokręconych produkcji i w tym wypadku nakreślił skomplikowaną historię. Film określany jest co prawda jako thriller, jednak nie tylko zszokuje, ale nawet przerazi niejedną osobę. Yoko Moriguchi jest nauczycielką w szkole podstawowej. Mimo sympatii wobec uczniów, postanawia ukarać ich za krzywdy jakiej doznała, straty największego skarbu, małej córeczki której ciało dryfowało w przyszkolnym basenie. Niestety, zgodnie z japońskim prawem, dzieci w wieku …. mogły działać całkowicie bezkarnie. Młodzi niepozbawieni skomplikowanych charakterów swobodnie z niego korzystają. Skomplikowane portrety psychologiczne przeplatają się z akcją pełną retrospekcji i nawarstwiających się, ewoluujących i przenikających się wydarzeń, w świetle których nikt nie jest już niewinny, dobry, a próby współczucia konkretnym bohaterom okazują się daremne.
Na koniec mamy dla Was jeszcze odrobinę grozy, tym razem w wydaniu reklamowym, czyli jak powinno się promować opony, Polsko ucz się!
Tekst | Judyta Licznerska