Węgorze to co prawda popularna nazwa kresek z kokainy lub tańszych zamienników. Jak się okazuje, kokainowe węgorze, to nie tylko nazwa sposobu serwowania narkotyku, ale także realny problem, z którym mierzy się Wielka Brytania.
Prowadzone w ostatnich latach badania stanu zanieczyszczeń wód w UK dobitnie pokazują, że mieszkańcy wielkich metropolii kochają wręcz narkotyki i konsumują je na masową skalę. Po przejściu przez nozdrza i usta imprezowiczów trafiają wraz z moczem do ścieków, które po filtracji zasilają m.in. lokalne rzeki i jeziora. Co oczywiste, flora i fauna, nie pozostaje obojętna na niespodziewany dopływ tak egzotycznej substancji, jaką jest kokaina.
Brytyjczycy przyjrzeli się, jak koka działa na… węgorze. Badania pokazały, że te zdolne do wytwarzania energii elektrycznej ryby, pod wpływem kokainy, stają się hiperaktywne. Nieustanne pobudzenie naraża je na poważne uszkodzenia mięśni szkieletowych. Ulegają one rozpadowi lub obrzękowi, a ich regeneracja zajmuje wiele czasu. Nadmiernie pobudzone węgorze, których mięśnie poddawane są spazmatycznym skurczom, mogą mieć ponadto problem z rozmnażaniem. W kontekście nadmiernych połowów i morderczego pasożyta, który eksterminuje węgorze od lat, kokaina, jako źródło zanieczyszczenia, może być jednym z powodów, przez który te ryby już niedługo przejdą do historii.
Przed kolejną rozmową, w której wyjawimy nasz prozwierzęcy i proekologiczny stosunek do rzeczywistości, warto więc może zrobić solidny rachunek sumienia i zastanowić się, czy w miniony weekend nie ucierpiał przez nas żaden węgorz.
Tekst: Sylwia Schwarz