Dla Johna Brosio, pochodzącego z Kalifornii, widok tornad i trąb powietrznych nie jest nowością czy zaskoczeniem. Przeraża jednak dosadność i realność jego obrazów, przedstawiających ten niszczycielski żywioł.
Artysta nie czuje potrzeby zaszufladkowania. Na pytania, dlaczego akurat tornada zajmują tak ważne miejsce w jego twórczości, odpowiada raczej wymijająco i niejednoznacznie. Łatwo wyczuć, że kieruje nim głównie potrzeba artystycznego wyrażenia swoich emocji. Z jednej strony mówi o wielkości, przerażającym momencie powstawania jednego z najbardziej niszczycielskich żywiołów, z drugiej zaś wspomina o błogiej chwili „śmierci” tornada. Na swoich płótnach zestawia nieświadomość, codzienność ludzi, przed którymi rozegra się spektakl wiatru, piachu i pyłu.
Bohaterowie jakby nie zauważają, a może nie doceniają, siły nadchodzącego zjawiska, dzieci kąpią się w basenie, jeżdżą na rowerach, dorośli spacerują, nie okazując paniki czy strachu. Wszystko rozgrywa się na dwóch planach: pierwszy spokojny, drugi niepokojący. W wywiadach Brosio dosyć tajemniczo odpowiada, że jego zamierzeniem nie jest tworzenie sztuki trudnej w odbiorze. Odczytanie jego intencji ma być proste dla odbiorcy. Dlatego nie należałoby doszukiwać się w obrazach głębszej metaforyki. Mają one przedstawiać piękno i potęgę tego, co nieuniknione.
HIRO Technologia. Porównanie Sonos ACE i AirPods Max.
tekst | Alicja Cembrowska