Marka Shein jest coraz bardziej rozpoznawalna, w szczególności wśród młodych osób. Dedykowana aplikacja tej marki w niektórych krajach wyprzedziła liczbą pobrań między innymi Amazon. Jest to jeden z najpopularniejszych sklepów z odzieżą na świecie i nic nie wskazuje na to, by hegemonia Shein w najbliższym czasie się zakończyła.
Do zakupów zachęcają przede wszystkim niskie ceny oraz obszerny wybór ubrań i dodatków. Obecnie na stronie oraz w aplikacji Shein można znaleźć około ćwierć miliona produktów jedynie w kategorii “odzież damska”. Wszystko to brzmi zachęcająco dla młodych osób, które niekiedy nie mogą sobie pozwolić na zakup nowych ubrań znanych marek. Trzeba jednak wiedzieć, jaką cenę tak naprawdę płacimy za ubrania od Shein.
Pierwszy grzech Shein: kuszenie
Na reklamy Shein natknąć się można na każdym kroku. Social media przepełnione są ofertami z tego sklepu. Niskie ceny zachęcają do zakupu, zaś obszerny wybór sprawia, że w koszykach klientów lądują często dziesiątki przedmiotów. Wielu znanych influencerów podejmuje współpracę z tą marką. Mamy do czynienia z ewenementem na skalę ogólnoświatową – poza rekordami popularności dedykowanej aplikacji odnotować trzeba, że Shein działa prężnie w około 150 krajach.
Shein wyróżnia się bogatą ofertą dla osób plus size, które niezadowolone z zakupów w popularnych sieciówkach decydują się na skorzystanie z dobrodziejstw tego sklepu. Nie sposób nie zwrócić uwagi również na fakt, że Shein szybko reaguje na trendy i nieustannie dostosowuje swoje produkty do tego, co aktualnie jest popularne i modne.
Drugi grzech Shein: przepracowanie
Osoby zajmujące się marketingiem Shein, jak można się domyślić, nie mówią zbyt wiele na temat produkcji ubrań. Śledztwo w tym zakresie podjęła organizacja Public Eye, która niedawno zdradziła mnóstwo szczegółów odnośnie tego, w jaki sposób Shein traktuje swoich pracowników. Na samym początku warto zwrócić uwagę na chiński kodeks pracy, który przewiduje maksymalnie 40 godzin pracy w skali tygodnia oraz nadgodziny, które nie mogą przekroczyć 36 godzin. Ponadto każdemu pracownikowi musi przysługiwać jeden dzień wolny w tygodniu.
Pracownikom Shein przysługuje jeden dzień wolny… ale w miesiącu. Kiedy policzymy godziny spędzane przez szwaczy w zakładzie produkcyjnym, wyniki mogą szokować. Mówimy tutaj o około 29 dniach nieustannej pracy, która trwa, wprawdzie z przerwami, od 8 do 22. Jakim cudem firma może w ten sposób funkcjonować, nie mając na pieńku z prawem? Jak tłumaczy jedna z osób badających tę sprawę, w azjatyckim przemyśle tekstylnym tego rodzaju sytuacje są na porządku dziennym, ponieważ fabryki zatrudniają w dużej mierze osoby migrujące.
Mowa tu zarówno o cudzoziemcach, jak i osobach, które pochodzą z prowincji i przyjeżdżają do danego miasta tylko na pewien okres, chcąc w tym czasie zarobić jak najwięcej pieniędzy. Z racji ograniczonych perspektyw bardzo często tego rodzaju fabryki są jedynym możliwym miejscem pracy dla wielu z tych osób.
Trzeci grzech Shein: pośpiech
Wykorzystywanie pracowników Shein odbywa się również na wielu innych polach. Ubrania produkowane są szybko. Dla przykładu, w popularnych sieciówkach od zaprojektowania do stworzenia danego produktu potrzeba niekiedy trzech-czterech tygodni. Według badania Public Eye, w Shein proces ten trwa maksymalnie tydzień. W związku z tym pracownicy muszą być przygotowani na nieustanne zmiany swoich obowiązków oraz przystosowywanie się do szycia nowych ubrań. Jest to praca wielozadaniowa i trudna zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Często w Shein pracują osoby z wieloletnim doświadczeniem w szyciu.
Skomplikowanie obowiązków oraz długoletnie doświadczenie nie są jednak dla włodarzy Shein dostatecznym argumentem na to, aby dobrze opłacać swoich pracowników. Płace nieustannie maleją – obecnie przeciętna szwaczka za wyprodukowanie jednej sukienki (sprzedawanej za mniej więcej 45 zł) dostaje maksymalnie 1,90 zł. Jak twierdzą pracownicy, ich wypłata z miesiąca na miesiąc maleje. Co więcej, Shein to korporacja niezbyt skora do podpisywania umów. Śledztwo Public Eye położyło również nacisk na złe warunki pracy – w wielu fabrykach, magazynach czy szwalniach nie istnieją wyjścia ewakuacyjne oraz jakiekolwiek inne czynniki ograniczające straty w razie pożarów czy wypadków.
Czwarty grzech Shein: niszczenie planety
Jak zauważa Grażyna Latos, autorka artykułu Tania moda i influencerzy. To fasada, a co pod nią?, stoimy w obliczu kryzysu wodnego. Obecnie około dwóch miliardów osób na świecie nie ma dostępu do bieżącej czystej wody. W tym kontekście szokujący jest fakt produkcji tak ogromnej liczby ubrań przez Shein. Żeby wyprodukować jeden t-shirt, potrzeba średnio 3 tysięcy litrów wody. Oferta Shein nieustannie się zmienia i dostosowuje do potrzeb rynku, w efekcie czego na stronie możemy znaleźć codziennie setki nowych produktów. Powiedzieć, że firma ta ma negatywny wpływ na środowisko, to nic nie powiedzieć.
Pamiętajcie o wynikach śledztwa Public Eye w trakcie następnych zakupów w Shein. Fast fashion już od dawna było problemem, ale chińska korporacja znacznie podniosła poprzeczkę w tym zakresie, będąc wytworem wykorzystującym dziesiątki tysięcy pracowników i zatruwającym środowisko.
Zobacz także: 6 grzechów greenwashingu. Jak nie nabrać się na zielonego liścia?
6 grzechów greenwashingu. Jak nie nabrać się na zielonego liścia?