Irańska produkcja świetnie wpasowała się w problemy współczesnego świata. Dyskusja na temat imigrantów, islamu oraz wielokulturowości jest jak najbardziej aktualna. Jednak film Wszyscy albo nikt pokazuje, że sytuacja nie jest prosta szczególnie dla osób, które my uznajemy za naszych wrogów.
Zdarzenia, o których opowiada film, mówią częściowo o rewolucji Kurdów w Iranie. Poznajemy biedną, wielodzietną rodzinę Tabib oraz głównego bohatera Hibata Tabiba. Ten razem z bratem i przyjaciółmi włącza się w proces detronizacji szacha Mohammada Rezy Pahlawiego. Od momentu związania z polityką rozpoczyna się właściwa historia. Ciężka sytuacja i zawirowania życia spowodowały imigrację Habiba wraz z żoną Fereshteh (w tej roli Leïla Bekhti) oraz synem do Francji. Na przedmieściach Paryża rozpoczął się proces dopasowania do nowej rzeczywistości i nowego kraju.
Potrzebujesz MacBooka? Razem z ekspertami Lantre wybraliśmy maszynę dla ciebie 💻🍏👍
Opowieść ma o wiele większe znaczenie, niż może się wydawać na początku. Produkcja została stworzona całkowicie na podstawie prawdziwej historii. Co więcej, reżyserem filmu jest syn głównego bohatera, który wcielił się w postać ojca. Kheiron to gwiazda stand-upu oraz występował w sitcomie Brief. Jak na debiut reżyserski myślę, że jest to udana produkcja. Film jest podzielony na dwie części: tę związana z Iranem oraz tę dziejącą się we Francji. Mimo trudniejszego charakteru pierwszej części, to też ona jest dużo ciekawsza oraz bardziej dynamiczna.
Reżyser, chociaż tak mocno związany emocjonalnie z przedstawioną opowieścią, pokazuje świat z humorem, groteską, ironią. Film momentami znajduję się na granicy kiczu, ale widać, że jest to zamierzony efekt. Kheiron mimo trudnej historii w tle, chce uciec od patosu sytuacji. Nie brakuje scen, w których widz szczerze się śmieje, a w następnej chwili jest w stanie zaniemówić. Film przedstawia, jak niewiele tak naprawdę różni nas od imigrantów. Pokazuje też, jak historia świata zatacza koło. Chociaż myśląc o islamie wydaje się nam, że tak wiele nas różni, okazuje się, że wcale tak nie jest. Tylko niewiedza stwarza wrażenie przepaści między naszymi kulturami.
Film porusza również ważną kwestię tworzenia wspólnoty. Nie tylko w obrębie własnego narodu, gdzie zbiorowość może dużo więcej niż jednostka, ale także w tworzeniu wspólnoty dotyczącej osiedla czy mieszkańców. To pokazuje nam, jak istotnym jest wspólne dbanie o dobra, które nas otaczają. Jeśli poprzestaniemy na myśli, że wszystkich znaczy niczyje, nie osiągniemy wiele. Jednak łącząc siły jesteśmy w stanie zmieniać otaczającą nas rzeczywistość na wielu poziomach.
Problem wielokulturowości oraz asymilacji z obcym społeczeństwem, został w filmie pokazany jest w sposób zarówno komiczny oraz tragiczny. Mimo wszystko nie można mu odmówić jednoczesnej lekkości oraz poważnego tonu. Film dla wszystkich, dla których sytuacja z imigrantami ma tylko kolor czarny. Dzięki niemu możemy zobaczyć, jak to wszystko wygląda oczami ich oraz ich rodzin.
tekst | Olga Najdek