Jedni uważają, że jest to kraj Trzeciego Świata, nędzny, brudny i przeludniony. Drudzy z zachwytem chodzą po Hanoi, z przyjemnością udają się do knajp na noodle i buszują po sklepach pełnych podróbek. Wietnam potrafi zarówno odstraszać, jak i zachwycać. Wszystko zależy od tego, jakimi oczami chcemy na niego spojrzeć.
Trzytygodniowa wyprawa, podczas której zwiedziłam południową część Wietnamu oraz Hanoi, potwierdziła, że Wietnam to nie tylko pola ryżowe, pagody, słomiane trójkątne kapelusze i pałeczki. To przede wszystkim skutery. Są one głównym środkiem transportu, na którym spędza się większość czasu. Wietnamczycy jeżdżą nimi do pracy, szkoły, przewożą na nich meble (na przykład szyby balkonowe), skrzynie świń lub drobiu, a nawet pięciu dodatkowych pasażerów. Jeśli ktoś akurat potrzebuje podwiezienia, to zawsze znajdzie się dla niego miejsce na skuterze. Warto nadmienić, że chodniki w tym kraju nie służą do chodzenia. Służą do parkowania tych nieodzownych towarzyszy życia, dlatego piesi mają odrobinę utrudnioną egzystencję. Przejście przez ulicę grozi zatem obtrąbieniem czy nawet potrąceniem przez jadące pod prąd skutery.
Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Sygnalizatory owszem istnieją, mają nawet sekundnik odliczający czas do zmiany światła na upragnione zielone, jednak korzystają z niego jedynie zmotoryzowani. Idąc przejściem dla pieszych, nie należy naiwnie sugerować się tym, że jest akurat zielone. Skutery i tak dalej będą jechać. Dla kierowców nasze zielone to jedynie ostrzeżenie w postaci „Uwaga, utrudnienia na drodze”. Pomimo tego liczba wypadków w Wietnamie jest nieporównywalnie niższa niż w Europie. Skutery z łatwością i gracją wymijają slalomem pieszych. Wskazówka dla świeżaków: gdy wejdziesz na ulicę, nie zatrzymuj się, idź równym krokiem, nie przyspieszaj. Skutery z gracją cię wyminą i bez większego problemu osiągniesz zamierzony cel.
Co ciekawe, samochody stanowią zaledwie 1/5 wszystkich pojazdów w Wietnamie, wliczając w to taksówki. Prawdopodobnie wynika to z faktu, że podatek od auta wynosi aż 200% jego wartości. Nie odstrasza on wszystkich, co niektórych wręcz zachęca do zakupu i pokazania, że właśnie ich na taki kaprys stać. Co prawda nie mają zbyt wiele miejsca, aby poruszać się luksusowymi mercedesami na ulicy pełnej motorynek, ale kto bogatemu zabroni. Nie zrażają ich nawet non stop poobijane zderzaki i błotniki, brak miejsc parkingowych oraz korki. W końcu mieć to znaczy móc.
Azjatycka bliźniaczka Chanel
Wokół tej ulicznej walki o przetrwanie rozciąga się charakterystyczny dla większych miast krajobraz: sklepy, sklepiki i butiki. Są wszędzie i można w nich kupić dosłownie wszystko. Od przepychaczki do sedesu, przez złocistego, rapującego kota maneki-neko, po ubrania z najnowszej kolekcji azjatyckiej bliźniaczki Chanel. Nowością dla Europejczyków jest panująca tu na każdym kroku zasada będzie Pan zadowolooony. Ekspedientki przyniosą, co im tam w ręce wpadnie, uważając, że z pewnością trafią w nasz gust. Niekoniecznie oryginalne czerwone Conversy rozmiar 36 zamienią na zielone 39 albo niebieskie 37, ale co tam. Oczywiście usłużny pracownik pomoże nam je jeszcze założyć i zasznurować. Sprawdzi, czy ciuchy dobrze leżą. Nic nie obędzie się bez czynnego udziału sprzedawcy. Podwiną rękawy, zapną sukienkę, nawet wejdą za nami do przymierzalni, aby upewnić się, czy sobie radzimy. Takie zakupy to istna przyjemność…
Pocztówki znad krawędzi
Planując objazdową eskapadę, warto zastanowić się nad tym, czy chcemy podróżować busem, czy skuterami. Jeśli skuterami, to czy samodzielnie, czy z Easy Riders. Przemierzenie na skuterach około 150 km z cesarskiego Huế do malowniczego portowego miasta krawców Hội An w ciągłym, zacinającym deszczu i w towarzystwie tirów nie jest ani przyjemne, ani bezpieczne. Natomiast z pewnością pokonanie takiej trasy będzie niezapomniane. Tym bardziej, jeśli na domiar złego ktoś złapie po drodze gumę.
Komfort jazdy prywatnym busem wiąże się natomiast z wyzwaniem, jakie stawia przed nami wietnamska natura. Kierowcy mogą okazać się zupełnie nieanglojęzyczni, a tłumaczka humorzasta. Trudno dogadać się z taką, szczególnie gdy w dogodnych dla siebie momentach udaje, że nas nie słyszy, nie rozumie albo nie zna (to takie wietnamskie). Dodatkowo kierowcy mogą okazać się kiepskimi nawigatorami, którzy dopiero po przejechaniu kilkunastu kilometrów zorientują się, że zamiast na skróty pojechali okrężną drogą. Co gorsza, zamiast kontynuować jazdę, zawrócą, wydłużając podróż o kolejne 30 minut. Do tego możemy jeszcze dołożyć dziury i wertepy – nawierzchnia dróg w Wietnamie jest często w opłakanym stanie – i mamy przyjemną, półtoragodzinną wyprawę. Brak jakiegokolwiek oświetlenia na drodze oraz pojawiające się znienacka przed maską zwierzęta są źródłem dodatkowych atrakcji.
Easy Ridersi są natomiast strzałem w dziesiątkę. Nie trzeba obawiać się o bagaż oraz drogę. Pozostaje jedynie rozkoszować się widokami, zwłaszcza gdy pogoda jest nienaganna. Zatrudniając chłopaków z południa, możecie być pewni powodzenia wycieczki. Zabiorą was w mniej uczęszczane przez turystów miejsca, jak plantacja Weasel Coffee (Kopi Luwak-kawy z kupy), fabryka jedwabiu, wodospady czy tradycyjna wietnamska wioska.
Trendy i zwyczaje
Wietnamczycy, podobnie jak większość Azjatów, starają się być modni. Większość mężczyzn, którzy pragną wyróżnić się z tłumu czarnowłosych chłopców, nagminnie farbuje czupryny na rudo i blond. Niezwykle popularne jest tu również prostowanie włosów. Najwyraźniej wietnamskie proste włosy nie są wystarczająco proste. Jednak dziwactwem numer jeden są długie paznokcie u mężczyzn. Demonstrują oni w ten sposób to, że nie muszą pracować fizycznie. Wizyta u fryzjera kończy się przeważnie podrapaną głową. Zawsze możecie jeszcze zobaczyć na ulicy młodą dziewczynę z wałkami na grzywce – hit sezonu!
Toi yeu Viet Nam?
Z jednej strony Wietnam to kraj bardzo konserwatywny, w którym role obu płci są z góry ustalone. Z drugiej jednak pełno w nim obyczajowo-seksualnej swobody. Dziewczyny paradują w obcisłych spódniczkach ledwie zakrywających pośladki. W sklepach sprzedawane są nawet majtki z silikonowymi „pupami”, aby można było powiększyć sobie tę szalenie dziś popularną cześć ciała. Teledyski i filmy epatujące nagością oraz erotyzmem są dość popularne, a teksty piosenek zawierające demoralizatorskie przesłania nie są tu wybitnie zakazane. Chociaż można zauważyć pewne regionalne różnice w tym zakresie. Południe jest ewidentnie bardziej wyzwolone od typowo konserwatywnej północy. Tak czy inaczej, Wietnam to przepiękny, gwarny kraj, w którym każdy znajdzie coś dla siebie i nawet jeśli nie zakocha się w nim od pierwszego wejrzenia, będzie wspominać swoją wyprawę z entuzjazmem i uśmiechem na twarzy do końca życia.
Tekst: Nela Sobieszczańska