Torbjørn Brundtland i Svein Berge tworzą jedną z najbardziej cenionych formacji elektronicznych na świecie. Nawet jeśli nie masz pojęcia kim są twórcy Röyksopp, na pewno znasz ich muzykę. Z rozmowy dowiecie się, jak najlepiej słuchać ich nowego albumu, na co zwrócić szczególną uwagę i jaką rolę w jego tworzeniu odgrywała skandynawska mentalność duetu.
Zacznę pytaniem, które jest jednocześnie tytułem utworu na nowym albumie. What the fuck is wrong with you?
Torbjørn Brundtland: Jest jedna dziwna rzecz. Z roku na rok staję się coraz bardziej uciążliwa. Nie posiadam umiejętności rozpoznawania obiektów. Możesz otworzyć drzwi, pokazać miasto i wskazać budynek. Każdy go widzi, a ja go nie zauważam, mimo że stoi przed moimi oczami. Możesz sobie wyobrazić, jakie mam problemy z szukaniem przedmiotów codziennego użytku, np. z komputerem. Takie rzeczy gubię najczęściej i to we własnym mieszkaniu. Na szczęście, to jedyna rzecz, która mówi, że coś jest ze mną nie tak.
Potrzebujesz MacBooka? Razem z ekspertami Lantre wybraliśmy maszynę dla ciebie 💻🍏👍
Właśnie ukazał się Wasz album The Inevitable End. Czy uważacie go za najlepszy krążek w Waszej karierze?
W sumie nasi fani mogą dojść do takiego wniosku. Jednak zanim odpowiem na to pytanie, muszę dodać, że każdy nasz album jest inny od poprzednich. Sami nie jesteśmy w stanie ich porównać do siebie. Chociaż czuję, że nowy album ma w sobie coś takiego, co pozwala mi uznać go za ten najlepszy.
Co najbardziej wyróżnia Wasz ostatni album?
Teksty. W pracy nad najnowszą płytą główny nacisk położyliśmy właśnie na teksty. Podobno są bardzo osobiste, szczere i jednocześnie… smutne.
Czy to oznacza, że jesteście smutnymi ludźmi?
Jak każdy miewamy w życiu trudniejsze chwile. Przecież nie zdarza się to tylko nam. W najnowszym albumie poruszamy głównie temat egzystencji, oczywiście na własnym przykładzie. W życiu różnie bywa, więc i ten smutny wydźwięk kiedyś musiał się pojawić.
Jak Twoim zdaniem najlepiej słuchać The Inevitable End?
Słuchanie muzyki w samotności zawsze powoduje, że lepiej ją odbieramy. Osobiście bardzo lubię słuchać tego albumu w samochodzie. Ewentualnie polecam odtwarzać go spacerując. Najważniejsze, aby chwilę nad nim pomyśleć.
Czym kierujecie się, dobierając artystów do współpracy?
Kierujemy się głównie dwoma aspektami. Najważniejsze jest brzmienie. Szukamy ludzi z interesującymi wokalami. Można to porównać do malowania obrazu. Masz wizję, jednak aby ją zrealizować, musisz użyć odpowiednich kolorów. Głos jest absolutną podstawą. Jednak równie ważne jest to, abyśmy pracowali z ludźmi, których lubimy, którzy oprócz głosu mają ciekawą osobowość i angażują się w projekt całym sercem.
Muzyka jest całym Waszym życiem, ale czy w procesie jej tworzenia jest coś, co nie pozwala Wam się nią cieszyć?
Dużo mówi się o tym, że branża muzyczna jest zła. Osobiście nie mam z tym żadnego problemu. Natomiast zauważam problem w sposobie słuchania muzyki, który niekoniecznie spełnia moje oczekiwania. Słuchanie muzyki z dużą ilością basu odbywa się na kiepskim sprzęcie, przez co ciężko dogłębnie ją poczuć. Małe głośniki lub słuchanie muzyki z laptopów nie wystarcza, aby odkryć głębie dźwięku. Żałuję, że nie ma jakiejś magicznej rzeczy, która sprawia, że muzyka zostaje przekazana do całego ciała i sprawi, że słucha się jej całym sobą. Wiadomo, że są imprezy, gdzie wibracje ogarniają całe ciało, ale chodzi o to, żeby czuć to samo siedząc samemu w pokoju.
Współcześnie niemal wszystko można nazwać muzyką. Gdzie Twoim zdaniem leży granica, po której przekroczeniu nie jesteś w stanie zgodzić się z tym, że to, co słyszysz, jest muzyką?
W mojej definicji muzyka to wytwór ludzki. Oni ją tworzą i stwierdzają, co nią jest, a co nie. Nie wszystko musi mi się podobać, ale dopóki zawiera pierwiastek ludzki – nadal pozostaje muzyką. Lubię śpiew ptaków, jeszcze bardziej szelest liści drzew, ale nigdy nie nazwałbym tego rodzaju dźwięków muzyką.
Czy macie świadomość tego, że dzięki swojej muzyce i temu, co do tej pory osiągnęliście, możecie kreować wizje i wpływać na myślenie innych ludzi?
Muzyka to jedno z najpotężniejszych mediów. Wszyscy, którzy ją tworzą, muszą mieć świadomość, że dzięki niej są w stanie wpływać na ludzi. W jednym z magazynów przeczytałem list naszego fana, który napisał, że nasz utwór pomógł mu wziąć się w garść i zacząć nowe życie. Jeśli słyszysz, że twoja muzyka komuś pomogła, uświadamiasz sobie, jak wiele możesz zdziałać. To cudowne uczucie, że masz wpływ na tworzenie w ludziach dobrych postaw.
Jaki utwór z Waszego dorobku poleciłbyś osobie, która nigdy wcześniej nie słyszała Waszej muzyki?
Na początku próbowałbym dowiedzieć się, w jakiej muzyce gustuje ta osoba. Posiadamy na swoim koncie muzykę w wielu gatunkach i stylach. Takie rozeznanie byłoby zatem kluczowe. Jeśli wspomniana osoba lubiłaby pop czy dance to chciałbym, żeby posłuchała The Girl and the Robot. Jeśli bardziej wolałaby muzykę instrumentalną poleciłbym jej utwór Forever.
Mieszkacie w jednym z najpiękniejszych państw na świecie, ale gdzie znajduje się Twoje happy place?
Nie mam żadnego konkretnego miejsca, które mógłbym tak nazwać. Wiem tylko, że na pewno znajduje się ono w górach. Nie jestem wielkim fanem morza, za to kocham góry. Cicha wioska z najczystszą, źródlaną wodą. Tak wygląda to miejsce.
Coraz częściej wspomina się o skandynawskiej mentalności, która formuje wielu współczesnych artystów. Czy według Ciebie coś takiego istnieje i jak definiujesz to określenie?
Faktycznie to określenie często się pojawia. Nie potrafię zdefiniować co to takiego, tym bardziej, że patrząc w przeszłość, nigdy nie byliśmy krajem odnoszącym wybitne sukcesy na polu muzycznym czy filmowym tak, aby nasza twórczość stała się międzynarodowa. W dodatku nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że istnieje jedna mentalność dla wszystkich państw skandynawskich. Nigdy czegoś takiego nie było, a z pewnością nic takiego nie gwarantowało sukcesu i międzynarodowej kariery. My zrobiliśmy po prostu coś, czego w tamtych czasach nikt nie robił. Wtedy tworzenie muzyki polegało na kopiowaniu wzorców amerykańskich i angielskich. Artyści wyobrażali sobie, że brzmią międzynarodowo. Próbowali przekonać wytwórnię norweską, że ich materiał sprzeda się na całym świecie, licząc, że ta przekona inne światowe wytwórnie do wydania ich muzyki. To tak nie działa. Nigdy nie działało, dlatego norweską zostawiliśmy tylko nazwę, a z muzyką udaliśmy się prosto do Anglii. I co najważniejsze od początku szukaliśmy własnego brzmienia. Nie chcieliśmy nikogo naśladować. Wierzymy, że zapoczątkowaliśmy nowy sposób myślenia i postawy w stosunku do międzynarodowej sceny. Wiele osób przekonało się do tego, że nie wolno ukrywać swojego pochodzenia, ale użyć go tak, aby ludzie uwierzyli, że dzięki niemu tworzymy nową jakość.
Wyobraź sobie, że ma powstać film biograficzny o Waszym duecie. Jaki okres Waszego życia stanowiłby główny temat obrazu?
Najbardziej interesujący byłby okres między dziewiętnastym a dwudziestym piątym rokiem życia. Wtedy zaczynaliśmy naszą muzyczną przygodę. Nie mieliśmy pieniędzy ani sławy. Byliśmy niesamowicie zdeterminowani. Mieliśmy w sobie wiele chęci nawet do bardzo ciężkiej pracy. Te lata byłyby dla widzów najciekawsze.
Gdybyś dowiedział się, że jutro nastąpi koniec świata. Jak spędziłbyś ostatnie godziny życia?
Najważniejsze byłoby dla mnie, aby dowiedzieć się, w jaki sposób nastąpi koniec świata. Zakładam, że będzie to szybka i bezbolesna śmierć, spowodowana jakąś eksplozją lub inną katastrofą. Mimo to nie potrafię wyobrazić sobie, że nagle wszyscy umieramy. Dlatego szukałbym miejsca, z którego mógłbym obserwować koniec świata. Odkrywanie przyczyn takiego zdarzenia i obserwowanie go, byłoby dla mnie fenomenem. Znalazłbym jakiś szczyt, na który mógłbym się wspiąć i mimo iż widok byłby przerażający, chciałbym to zrozumieć patrząc z boku. I oczywiście chciałbym, aby byli tam ze mną moi bliscy i wszystkie osoby, na których mi zależy. Chyba nikogo nie zaskoczyłem, bo każdy chciałby spędzić ostatnie godziny swojego życia wśród ludzi, których kocha najbardziej.
Jakiej piosenki chciałbyś posłuchać w ostatnich chwilach swojego życia?
Europe The Final Countdown.
Rozmawiała: Justyna Czarna