W cieniu lewiatana

327_aa5b7a4b44e58d7

Andriej Zwiagincew w najnowszym filmie zaciąga widza w głęboki realizm, jakiego wolałby sobie nie uświadamiać. Wśród szarych, majestatycznych krajobrazów umieścił przerysowanych bohaterów, będących raczej symbolami, niż konkretnymi jednostkami. Choć zdaje się wprowadzać metafizyczne elementy, nie należy podążać zbyt daleko ich tropem. Wspomnienia Hioba i gigantyczny szkielet bestii kontrastują z rzeczywistością, o wiele groźniejszą i zamkniętą w wypłowiałych, bladych, beznamiętnych twarzach. 

Wszystkie świętości giną, małżeństwa i przyjaźnie stają się nieistotne, rodzinne więzy wiotkie, a tragedie nieuchronne. Reżyser nie kreuje iluzji, wyzbywa się zbędnych metafor. Momentami popada w oczywistości, jednak nie są one nachalne, ginąc pod ciężarem emocjonalnym. Bo film nie wzrusza, a raczej przeraża, powoli i ustawicznie. Nie potrzebuje dynamicznych zwrotów akcji. Pozostawia odbiorcę w przygniatającej zadumie, nieprowadzącej do niczego. Zwiagincew nie daje nadziei. Pokazuje jak marne jest życie, pozbawione jakiejkolwiek kontroli, uzależnione od widzimisie innych mogących więcej, lepiej uprzywilejowanych, obrzydliwych, tyranów, którzy wyzbyli się skrupułów, zasługując jedynie na pogardę. Wszechobecne zło podlane jest jeszcze wódką, niepopijaną i nieprzegryzaną niczym, surową i gorzką jak cała reszta. Poniewierająca, prowadząca ludzi o krok dalej w stronę nieuniknionej destrukcji. Napędzająca wydarzenia, których powaga rośnie wraz z każdym kolejnym.


Potrzebujesz MacBooka? Razem z ekspertami Lantre wybraliśmy maszynę dla ciebie 💻🍏👍

Rodzina zamieszkująca chłodne wybrzeże musi liczyć się z dominującym burmistrzem widzącym w tej okolicy swoje wystawne domostwo. Nic nie może im pomóc, a już z pewnością nie przyjazd dawnego przyjaciela, moskiewskiego adwokata wprowadzającego jedynie dodatkowy zamęt i kłopoty. Społeczność, która wyzbyła się Boga, choć jednocześnie stale go przywołuje, przegrywa przygnieciona nadmiarem faktów, niekoniecznie wiarygodnych. Nie ma już kościołów, zostały tylko ruiny wypełnione płomieniami. Nie ma też miłosierdzia, ani miłości, wystarczającej by przebić się przez skostniałe okowy egoizmu i upadlającej dominacji.

327_e42c7fba4c11a1d

Tekst | Dorota Iskrzyńska

Oceń artykuł. Autor się ucieszy

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News