Typy ludzi w komunikacji miejskiej, których nie znosisz

Dziewczyna z niebieskimi włosami w czerwonej kurtce i mężczyzna w czapce rozmawiają w pociągu

Jeżdżąc po mieście komunikacją miejską, dziennie mijamy kilkaset osób. Wśród nich są ludzie, z którymi podróżowanie jest czystą przyjemnością albo katorgą. Za jakie grzechy przyszło nam siedzieć w autobusie z osobą, która podgląda nasze wiadomości lub robi w tramwaju wielką imprezę? Poniżej prezentujemy kilka najbardziej irytujących typów ludzi, korzystających z komunikacji miejskiej. Mamy nadzieję, że nie jesteś żadnym z nich.

Dumny okupant szklanych drzwi

Godziny szczytu, zatłoczone metro. Wszyscy wracają z pracy i już na peronie ustawiają się jak najbliżej krawędzi, żeby jako pierwsi mogli przekroczyć próg magicznych, szklanych drzwi. Na Politechnice o szesnastej nie ma gdzie stanąć, a co dopiero mówić o tym, żeby dostać się do metra. Tylko nielicznym udaje się zwyciężyć ten wyścig. Najwytrwalsi szczęśliwcy dotrą do domu szybciej niż pozostali, którzy będą musieli przepuścić kilka pociągów metra zanim w ogóle wejdą do jego środka. Ale czy jest się z czego cieszyć? Nie ma, bo wewnątrz sytuacja wcale nie wygląda lepiej. Drzwi okupują klasyczni użytkownicy komunikacji miejskiej, którzy stoją twardo przy wejściu. Nie zamierzają się ruszyć, bo przecież: „Ja za chwileczkę wysiadam, na następnej stacji, więc nie będę pchać się do środka”. Co tam, że trochę dalej od drzwi jest miejsce i gdyby przesunąć się o ten metr, to na spokojnie do pociągu mogłoby wejść kolejne dziesięć osób. Co tam, że następna stacja to oddalony o kilka kolejnych Plac Wilsona. Nie ma jak wyjść, nie ma jak wejść i wszyscy muszą się przepychać, bo komuś najzwyczajniej w świecie nie chce się ruszyć. Stoi przy drzwiach uparcie jak osioł i utrudnia wszystkim życie, w tym sobie, ale jedzie dalej przy tych drzwiach, z dumnie podniesioną głową jakby wygrał złoto olimpijskie. “Męczy mnie ból, gdy mijam Politechnikę, jakiś typ chce moje miejsce chyba, stoi i łypie” – powiedziałby Taco Hemingway, gdyby był typowym okupantem drzwi.

Tłum ludzi w japońskim metrze, konduktorzy upychają pasażerów

Bezwstydny podglądacz

Od tego, jakim utrapieniem dla wszystkich są tłumy w komunikacji miejskiej, płynnie można przejść do kolejnego typu pasażerów. Jednym z nich jest przypadek, na który każdy chociaż raz trafił – nieważne czy to w metrze, tramwaju czy w autobusie. Wszystkie miejsca siedzące są zajęte, ale jest to jedno, wolne obok, na które ktoś rzuca się niczym na Świętego Graala. Nie wiedząc co dalej robić przez kolejne kilkanaście minut, zaczyna się rozglądać, aż w końcu jego wzrok pada na smartfona sąsiada. Ten akurat wymienia pikantne wiadomości ze swoją dziewczyną na Messengerze. A bezwstydny podglądacz obserwuje i już wie, jakie plany ma para na dzisiejszy wieczór – wino, pizza, Netflix & chill. Klasyk, ale pewnie trochę zazdrości, może też chciałby dołączyć. Ciekawy dalszego rozwoju akcji, nadal wszystko czyta mimo że gdzieś tam w środku, zdaje sobie sprawę z tego, że nie powinien. Jednak nie ma to żadnego znaczenia i nie jest mu głupio, bo w końcu musi coś robić przez te kilkanaście minut. A przecież nie będzie patrzył przed siebie albo w podłogę, no bo po co, skoro może w czyjś telefon.

Tłum ludzi w metrze

Człowiek, który ogranicza przestrzeń

Są osoby, które nie mogą wyjść z domu tylko z kluczami i portfelem, więc muszą ze sobą zabierać plecak. Zazwyczaj jest ciężki, wypchany po brzegi, toteż nie dziwi, że wszyscy noszą go zgodnie z jego przeznaczeniem, czyli na plecach. Jednak kiedy wchodzisz do metra, zdejmij go i trzymaj w ręku lub na podłodze. To podstawowa zasada, o której większość zapomina lub najzwyczajniej w świecie ma ją gdzieś. Już pal licho, że kiedy plecak będzie postawiony na ziemi, to w środku pociągu zmieści się jeszcze jedna osoba. Chodzi tutaj o ograniczanie osobistej przestrzeni. Za każdym razem kiedy pasażer z plecakiem się porusza, plecak porusza się razem z nim. Nieważne czy to obrót o sto osiemdziesiąt stopni, czy lekki skręt ciała w prawą stronę. W momencie kiedy jest tłoczno osoba, która stoi za takim włóczykijem, dostaje z zaskoczenia po twarzy. Czasami kilka razy, czasami lżej lub mocniej. Nikt nie chce bić bity, a w szczególności w miejscu publicznym przez nieznajomą osobę, więc kiedy jest tłoczno, trzymaj plecak na ziemi.

Grupa ludzi na przystanku autobusowym czeka na autobus

Autobusowy DJ i tramwajowy krzykacz

Niektórzy nie zdają sobie sprawy z tego, że nie wszystkim należy dzielić się z obcymi ludźmi. Tak jak nie wypada pójść na imprezę do klubu i puszczać muzyki ze swojego telefonu, tak nie wypada robić tego w autobusie. Rzadko który pasażer ma ochotę słuchać Ona tańczy dla mnie z komórkowych głośników. Po pierwsze, to nie brzmi dobrze. To w ogóle nie brzmi, tylko trzeszczy i wydaje zdeformowane dźwięki. Po drugie, nie wszyscy podzielają ten sam gust muzyczny albo najzwyczajniej w świecie nie mają ochoty słuchać w danym momencie muzyki. To samo tyczy się tramwajowych krzykaczy. Rozmawiają przez telefon jak najgłośniej mogą, w ogóle się nie krępują i chętnie mówią o swoich prywatnych sprawach. Nie daj Boże takiej osobie zwrócić uwagę. Jeszcze głośniej wtedy odpowie, że nie musisz tego słuchać. A zresztą to czemu podsłuchujesz o czym rozmawia przez telefon? Przecież to prywatna sprawa. Niech cię to nie interesuje, że ma dzisiaj wizytę u proktologa, a Tomek znowu zrobił awanturę. W końcu to rozmowa z przyjaciółką, a nie z tobą. Szkoda tylko, że ty nie chcesz tego słyszeć, ale tak czy siak nie masz żadnego wyjścia i musisz, bo w prawdziwym życiu nie można ściszyć głosu jak w telewizorze.

Tekst: Olga Retko

4.7/5 - (4 votes)

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News