Randkowa aplikacja ma już ponad 13 mln użytkowników na całym świecie, co czyni ją jedną z najpopularniejszych apek, które da się pobrać na telefon. Przez większość czasu uznawana była za portal randkowy dla dwudziestolatków, którzy dzięki niemu chodzili na mniej lub bardziej udane spotkania albo po prostu mogli w prosty sposób umówić się na seks. Każda aplikacja ma jednak swoje pięć minut, które według nas kończy się, gdy postanawiają się za nią zabrać osoby z naszej rodziny i wiadomo, że nie mam na myśli starszego rodzeństwa. Tinder ma bowiem mocną „seksualną twarz”, a nawet jeśli nie każdy postrzega aplikację w ten sposób, to zewsząd słychać narzekania na rzekomą powiechowność i płytkość zawieranych na nim znajomości. I to nawet, jeśli wiadomo o wyjątkach od reguły w postaci stałych związków. Co więc dzieje się w momencie, gdy odkrywamy, że Tindera posiada któreś z naszych rodziców? W głowie rodzą się miliony pytań, których nigdy nie chcielibyśmy sobie zadawać, ciekawość oraz irytacja, że nawet tam musieli trafić.
Potrzebujesz MacBooka? Razem z ekspertami Lantre wybraliśmy maszynę dla ciebie 💻🍏👍
Nie ma się czego wstydzić
No i cóż, stało się. Odkryłaś zainstalowaną ikonkę aplikacji w telefonie swojego rodzica. To prawie tak, jakbyś przyłapał go na gorącym uczynku. Zanim jednak obrazisz się na niego śmiertelnie, czy też zdecydujesz odbyć z nim poważną rozmowę, chwilę się nad tym zastanów. Tinder nie jest jedynie miejscem, w którym znajdujesz chętnych na seks, starsze osoby mogą naprawdę poszukiwać tam czegoś poważniejszego. Niektórzy prawdopodobnie wyszli z wprawy i trudniej im poznawać nowych ludzi w realu, ponieważ np. dopiero co zakończyli długoletnie małżeństwo, czy też zostali wdowcami. Ta aplikacja daje im drugą szansę na spotkanie kogoś interesującego, ubarwienie codzienności. Po internecie krąży wiele historii z Tindera, jak to poszczególne osoby natrafiły na miłość swojego życia. Niedawno z cienia wyszła chociażby moda na tinderowe śluby. Wszystko zaczęło się od Lori i Jana, czterdziestoparolatków, którzy po przesunięciu w prawo, sparowali się i zakochali w sobie, odkrywając, że każdy wiek jest dobry, aby godzinami wybierać idealną białą suknię z welonem, a potem urządzić huczne wesele. Podobnych związków pojawiło się znacznie więcej. Ich przykład udowodnił, że nie należy się bać i czasem warto zaryzykować. W mig podchwyciła to branża odzieżowa, tworząc śpioszki i ubranka dla noworodków z napisem „My parents swiped right”.
To przecież nic nowego
Spotkanie swojego rodzica na portalu społecznościowym jest za każdym razem dziwnym przeżyciem, o którym raczej wolelibyśmy zapomnieć. Nie wszyscy oczywiście, lecz ta większość z nas, która do tego typu spraw nie podchodzi z tak dużą dozą tolerancji i zrozumienia. Dlaczego jednak naskakujemy na nich, kiedy odkrywamy, że posiadają aplikację taką jak Tinder? Internetowe strony, które ogłaszają, że znajdą twoją idealną, drugą połówkę istnieją już od wielu lat. Na nich przeważnie przesiadują osoby starsze, którym taka forma wydaje się łatwiejsza i bardziej komfortowa. Tinder wzbudził gorące emocje i sprawił, że zasady gry uległy zmianie. Skoro aplikacja powstała z myślą o ludziach młodych i skłonnych do umawiania się na szybki seks, to nie powinna w takim razie interesować nieco starszej części społeczeństwa, prawda? Okazuje się jednak, że z roku na rok, użytkowników Tindera powyżej 40. roku życia przybywa, co świadczy tylko o tym, że aplikacja idealnie spełnia swoją rolę.
W XXI wieku poznanie kogoś bez wcześniejszego internetowego kontaktu jest często trudne i bardziej stresujące. Może to my powinniśmy zadać sobie pytanie, czego właściwie oczekujemy od Tindera i pogodzić się z tym, że randkowanie 2.0. nie ma limitów wiekowych.
Tekst: Nicole Szczekocka