Kto powiedział, że aparat, którego używamy, musi być najnowszej generacji lub w ogóle sprawny? Fotografie stworzone za pomocą zepsutego polaroida zachwycają swą niesamowitą abstrakcją i kosmicznym kolorytem. Przekonuje nas o tym William Miller w swoim projekcie „Ruined Polaroids”.
Fotograf wykonał serię zaskakujących wizualnie zdjęć za pomocą polaroida SX-70. Aparat vintage zakupił w czasie wyprzedaży garażowej na Brooklynie za marne 18 dolarów. W tym przypadku – patrząc na efekt końcowy jego pracy – zakup ten okazał się bezcenny.
Ponoć, po załadowaniu filmu i strzeleniu kilku zdjęć, fotoreporter pracujący dla „New York Post” zupełnie zapomniał o nowym (starym?) nabytku. Zwłaszcza, że zrobione przez niego fotografie trudno nazwać tym mianem. Kolorowe abstrakcje, nieprzedstawiające nic konkretnego, na jakiś czas poszły w kąt. Jednak „Impossible Project” zainspirował Millera do wykreowania serii zdjęć, którą nazwał „Ruined Polaroids”. Podkreśla, że nawet jeśli obiektyw wycelowany byłby w samego Kennedy’ego, efektem w dalszym ciągu będzie coś na kształt trawy na księżycu.
Potrzebujesz MacBooka? Razem z ekspertami Lantre wybraliśmy maszynę dla ciebie 💻🍏👍
Mechanizm starego polaroida nie funkcjonował prawidłowo. Właśnie ta jego wada przemieniła się w zaletę, sprawiając, że fotografie stały się wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju. Wszelkie dziwne kropki czy linie są tego konsekwencją. Miller wykonał kilka prób naprawienia sprzętu, lecz jedyne, co mu się udało, to pogorszyć sprawę. W końcu docenił możliwości nowego aparatu, który potrafi tworzyć przedziwne ujęcia, jak sam twierdzi – nie przedstawiające niczego .
Eksperymentalny projekt Millera zakończył się śmiercią naturalną, gdy polaroid nagle odmówił współpracy. Jednak pozostawił po sobie kompozycje prosto z kosmosu.
tekst | Aleksandra Berezowska