Nie wiemy, dlaczego statystycznie najczęściej pożądamy nowozelandzkiej odzieży. Coś fruwa w powietrzu? Magiczne bąbelki? Czy przenoszą to owady? Trudno powiedzieć. Podejrzewamy, że ma to związek z kiwi – pocieszne nieloty występują wyłącznie w tym kraju. Są zresztą symbolem narodowym. Za chwilę równie prestiżowym statusem będzie się pewnie cieszyć tamtejsza moda. Niżej subiektywny przewodnik po nowozelandzkich projektantach.
STOLEN GIRLFRIENDS CLUB
W 2005 roku trzech artystów: Dan, Marc i Luke, założyło Stolen Girlfriends Club. Początkowo zajmowali się tylko T-shirtami i linią dżinsową (z naciskiem na dewastację, skórzane wstawki, przesuwanie granicy co można, a czego nie da się nosić). Szybko jednak zaczęli poszerzać swoją twórczą perspektywę. Obecnie powstają dwie linie: damska i męska, a także bielizna i biżuteria. Nacisk położony jest na nowoczesność wzornictwa, wysokiej jakości materiały i młodość, młodość, młodość. Kolekcja przeznaczona jest dla osób, które szukają niepowtarzalnego stylu i których nie zadowala to, co powszechnie dostępne i popularne. Grunge to wyraźny, acz nie jedyny punkt odniesienia. Widać to w surowej formie biżuterii, odważnym kroju ubrań, nietypowych zestawieniach form i faktur.
KAREN WALKER
Wymieniana przez Phaidon i magazyn i-D jako jedna z najbardziej istotnych i wpływowych projektantek. Karen Walker to modowa pierwsza liga. Od lat prezentująca swoje kolekcje na wybiegach – początkowo Londynu, obecnie Nowego Jorku. Cieszy się szacunkiem znawców i uznaniem odbiorców. Jeden z krytyków powiedział niedawno, że Karen jest jak muzyk jazzowy. Swoje kolekcje opiera na powracającym motywie, który rozwija się i narasta z każdą kolejną kreacją. Widać, że wszystkie elementy są dokładnie przemyślane i budują spójną, porywającą całość. Oprócz ubrań na rynku dostępna jest także kolekcja biżuterii i okularów przeciwsłonecznych. Mimo międzynarodowego rozgłosu i butików w każdym liczącym się mieście świata, projektantka wciąż mieszka w rodzinnym Auckland.
ZAMBESI
Działają od 1979 roku, podbijając po kolei większość światowych rynków. Ich ubrania można dostać w Wielkiej Brytanii, USA, Singapurze, Japonii i Rosji. Za marką stoi małżeństwo Liz i Neville’a Findlayów. Gdy zaczynali, byli pionierami. Obecnie tworzą jedną z najważniejszych eksportowych marek swojego kraju. W 2003 roku do kolekcji damskiej dołączyła męska. W obu znaleźć można identyczną myśl przewodnią: codzienne, ale wyjątkowe ubrania, wyrafinowanie płynące z prostoty. Mówi się o nich, że redefiniują konwencję z ironiczną praktycznością – to górnolotne, ale trafiające w sedno słowa. Zambesi to zabawa ubiorem i ciągłe eksperymentowanie. Każdy, nawet najprostszy element jest w nieskończoność przetwarzany i odświeżany. Poza tym wszystkie kolekcje są oparte na danym motywie, który stanowi niejako filtr dla postrzegania.
LONELY HEARTS
Każda kolekcja marki Lonely Hearts to opowieść. Wspominając sezon wiosna/lato 2010, była to opowieść o dziewczynie, która wchodzi w okres dojrzewania. Wciąż kocha dziewczęce sukienki, ale widać też, jak budzi się w niej nastoletni bunt. W szkole zawsze dostawała najlepsze oceny, ale coraz częściej widuje się ją z papierosem, a jej ramiona okrywa skórzana kurtka dużo starszego chłopaka. Lonely Hearts to Helene Morris, Aimee Macfarlane i Steve Ferguson, działający pod tym szyldem od 2003 roku. Projektują oni na pozór proste ubrania. Ich ducha dobrze oddaje jednak przesłanie marki: ciuchy mogą mieć poczucie humoru i nasze je mają. To w detalach kryją się niespodzianki. Kultowa marka poszerzyła asortyment o bieliznę, nazwaną Lonely. Produkty natychmiast stały się obiektem westchnień dziewcząt z całego świata.
TWENTY-SEVEN NAMES
Najmłodsza marka na rynku. Twenty-Seven Names powstała w 2006 roku. Szybko jednak zdobyła rzesze wiernych sobie odbiorców i uznanie porównywalne z kultem. Projektanci, Rachel Easting i Anjali Stewart, starają się wplatać w swoje kolekcje sztukę współczesną. Ich ubrania kierowane są do młodych, niepokornych dziewcząt. Frywolnie żonglują stereotypami, łącząc chociażby słodkie sukieneczki z ciężkimi butami. Ubrania grają proporcjami między tym, co męskie, a tym, co dziewczęce. Neutralne, pastelowe kolory zestawione są z czarnymi dodatkami. Właśnie to ciągłe ścieranie się opozycji jest kluczem do zrozumienia wizerunku marki. Falbanki nie oszukają nikogo – klientka Twenty-Seven Names dobrze wie, czego chce od życia.
Tekst: Jagoda Gawliczek
Trampki męskie to uniwersalny dodatek, którego nie powinno zabraknąć w żadnej szafie. Jak się okazuje,…
Masz auto z 2005 roku albo starsze? Od lipca 2024 nie wjedziesz nim do centrum…
The Sims to wyjątkowa gra pod kątem muzycznym, ponieważ na przestrzeni lat coraz więcej artystów…
Zapowiada się przezabawna komedia o świecie, w którym wszyscy walczą o popularność. Tu nie chodzi…
Czy filmy lepsze od książek istnieją? – to pytanie, które zazwyczaj zanika pod wpływem licznych…
Pierwsze zapowiedzi filmu Niebezpieczni dżentelmeni były naprawdę intrygujące. Zagadka kryminalna z (przyszłymi) tuzami polskiej nauki…