Jak powszechnie wiadomo w Polsce nie wolno się śmiać i żartować z trzech rzeczy: religii, choroby i śmierci. Na wieść o tym, że ktoś zmaga się z czymś więcej niż grypą, większość ludzi usztywnia się, robi zasępioną minę i nie do końca wie, co powiedzieć. Pozostali albo wypytują, jak sobie radzisz albo dołączają pseudorozumiejące spojrzenie i obowiązkową frazę: „musi być Ci ciężko, jesteś bardzo dzielna/y” (dostaję dreszczy na dźwięk tego przymiotnika, kojarzy mi się z przystankiem tramwajowym na Woli). Ci, których temat dotyczy bezpośrednio, stając przed wyborem śmiać się czy płakać, często wybierają pierwszą opcję.
Fundacja Rak’n’Roll, zajmująca się wspieraniem i pomocą osobom chorym na raka, to organizacja wciąż zaskakująca pomysłami na to, jak trochę odczarować chorobę nowotworową. Mnogość akcji, za jakimi stoi, zaskakuje niezmienną wiarą w to, że nawet najczarniejszemu scenariuszowi można dodać trochę koloru. Stąd też inicjatywy mające za zadanie trochę szokować, trochę oswajać, ale przede wszystkim pokazywać, że są w życiu takie momenty, gdy tematy tabu przestają istnieć, bo tak naprawdę wypada powiedzieć absolutnie wszystko. „Nie po to kupiłam sukienkę, żeby umrzeć”, „Zbieramy na cycki, nowe fryzury i dragi” to tylko niektóre z haseł, za pomocą których fundacja chciała i nadal chce zachęcić do udzielania wsparcia finansowego potrzebnego na zakup implantów piersi, peruk i lekarstw. Odbyły się także Metamorfozy, w trakcie których pacjentki były stylizowane przez Monikę Jaruzelską, a cuda z włosów (lub peruk) robiła im Jaga Hupało. Głośno było o też o kolorowych turbanach, które miały być trzecią drogą pomiędzy łysą głową a peruką. Gustowne odzienia zaprojektowali m.in. Gosia Baczyńska czy duet Paprocki&Brzozowski.
Drwal z Kanady
Takich inicjatyw jest oczywiście znacznie więcej, szczególnie na Zachodzie, gdzie obśmiewanie choroby albo ironizowanie z własnego położenia, jest znacznie powszechniejsze. Nam w oko wpadł szczególnie brodaty trend z Australii. Za Projektem 60 stoi Jimmy Niggles, który może pochwalić się imponującym zarostem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nie chodzi o wyglądanie jak hot drwal z Kanady, tylko o profilaktykę raka skóry. Początki pomysłu związane są bowiem z dramatem Nigglesa, który kilka lat temu stracił najlepszego przyjaciela zmarłego z powodu czerniaka (umiejscowionego właśnie w okolicach podbródka). Tragiczne wydarzenie, które – co dobitnie podkreśla – bardzo przeżył, doprowadziło do zrodzenia się niecodziennej inicjatywy. Mężczyzna zrezygnował z porannego golenia, a pozbycie się maszynek nie jest tylko fanaberią. Broda ma spełniać parę zadań: po pierwsze zwracać uwagę i prowokować pytania, co wpłynie na rozpowszechnianie informacji o konieczności regularnych badań; po drugie fizycznie chroni przed promieniowaniem ultrafioletowym, zasłaniając newralgiczne miejsce, po trzecie wreszcie: cóż, nie muszę chyba wspominać, że brodacze mają oddane grono zagorzałych wielbicielek, prawda? Pojawił się nawet pomysł sprzedania brody za bagatela milion dolarów i przeznaczenia dochodu na profilaktykę chorób skóry. Niggles wrzucił swoją koncepcję na kickstater, o czym więcej przeczytacie tu (http://kck.st/1tF3sjN).
tekst | Dominika Charytoniuk