Stranger Things 4 Vol. 1 – mroczny powrót serialu [recenzja]

Stranger Things 4 Vol. 1 – mroczny powrót najpopularniejszej produkcji Netflixa [recenzja]
Kadr z serialu Stranger Things 4 Vol. 1

Po niemal trzech latach wyczekiwania i snucia teorii serial „Stranger Things” powrócił z pierwszą częścią nowego sezonu na platformę streamingową Netflix. 27 maja premierę miało składające się z trwających ponad godzinę siedmiu odcinków „Stranger Things 4 Vol. 1”, które zaprasza widzów na najlepsze i zarazem najmroczniejsze ferie wiosenne w historii. Czy warto było czekać na nowe odcinki tak długo i czy spełniły one oczekiwania? Zdecydowanie! Zapraszam do lektury poniższej recenzji, ale uwaga – może zawierać spoilery.

Krótkie wprowadzenie do sezonu

Stranger Things 4 Vol. 1 – mroczny powrót najpopularniejszej produkcji Netflixa [recenzja]
Plakat „Stranger Things 4”

Akcja nowego sezonu rozpoczyna się 21 marca 1986 roku, czyli ostatni dzień szkoły przed feriami wiosennymi.

W liceum w Hawkins Mike i Dustin biorą udział w wielkiej kompanii Dungeons and Dragons razem z innymi członkami Klubu Ognia Piekielnego, na którego czele stoi Eddie Munson; Lucas wykonuje decydujący o wyniku meczu rzut do kosza; Max zamyka się w sobie próbując żyć ze stratą przyrodniego brata; Nancy spełnia się jako redaktorka szkolnej gazetki The Weekly Streak; Robin i Steve pracują w wypożyczalni kaset wideo Family Video. Z kolei w małej miejscowości Lenora Hill w Kalifornii Joyce Byers dostaje tajemniczą przesyłkę z Rosji, Jedenastka i Will próbują przetrwać ostatni dzień szkoły przed feriami, a Jonathan spędza czas z nowym przyjacielem. Natomiast na Kamczatce, w więzieniu przebywa Hopper.

Początkowo atmosfera pierwszego odcinka przypomina tą z sezonu drugiego, czyli ulubieńca fanów serialu. Bohaterowie wiodą całkiem normalne życie po tragicznych wydarzeniach mających miejsce w centrum handlowym ubiegłego lata, angażują się w życie szkoły lub w pracę, zawierają nowe przyjaźnie i przeżywają rozterki miłosne. Nie spodziewają się jednak, że w Hawkins znów wydarzy się coś dziwnego, a Po Drugiej Stronie czai się kolejne niebezpieczeństwo…

 „Stranger Things 4 Vol. 1” – recenzja

Każdemu sezonowi serialu stworzonego przez The Duffer Brothers przypisywało się niezwykły klimat (i nie chodzi tu tylko o świetnie oddany klimat lat 80.), fantastycznie napisanych postaci oraz dobrze połączonych ze sobą wątków tworzących interesującą fabułę. Jednak „Stranger Things 4” jest najbardziej rozbudowaną częścią produkcji – mroczniejsza, straszniejsza, z dłuższymi odcinkami, bardziej oddziałująca na emocje i wciągająca mocniej niż dotychczas.

„Stranger Things 4 Vol. 1” składa się z siedmiu odcinków i czterech głównych wątków rozgrywających się w trzech lokalizacjach. Początkowo informacje o znanych bohaterach są wprowadzane powoli – widzimy jak zdążyli zmienić się przez niecały rok i jak wracają do normalności. Zdecydowanie więcej czasu ekranowego, zwłaszcza w pierwszym odcinku, otrzymują nowe postaci (do których nie należy się przyzwyczajać, gdyż szybko znikają) takie jak Chrissy i Eddie.

Akcja budowana jest stopniowo, aby w pełni nabrać tempa w trakcie epizodu czwartego. Natomiast mnóstwo otwartych wątków zaczyna splatać się ze sobą, aby utworzyć cztery najważniejsze linie fabularne, czyli drużyny z Hawkins – Dustin, Max, Lucas, Steve, Robin, Nancy, Erica oraz Eddie, ekipy z Kalifornii – Mike, Will, Jonathan i Argyle, grupy przebywającej w Rosji – Hopper, Joyce i Murray oraz Jedenastki próbującej odzyskać moce.

Najlepszy wątek serialu należy bez wątpienia do drużyny z Hawkins. Nie ma tu ani chwili nudy czy słabszych momentów. Energia wytwarzana przez postaci jest jeszcze wspanialsza niż wcześniej. Od czasu do czasu obserwujemy podział na duety o świetnej dynamice. Połączenia Dustin i Steve lub Robin i Steve to zdecydowanie najlepsze przyjaźnie w „Stranger Things”, jednak warto zwrócić uwagę na sceny, gdzie duet stanowią Robin wraz z Nancy – dziewczyny są ogromnymi przeciwieństwami, ale dopełniają się idealnie. Drużyna z Hawkins ma zdecydowanie najwięcej czasu ekranowego i jest też niestety w największym niebezpieczeństwie przez klątwę Vecny i łączącą się z nią zagadkę rodziny Creel.

Jest tajemniczo, zabawnie, ciekawie i groźnie niczym w „Koszmarze z ulicy Wiązów”. Jest także wzruszająco, głównie ze względu na postać Max. Przez dłuższy czas miała swój własny wątek, gdy wydawało się, że nie uniknie klątwy Vecny. Wtedy zostaje uratowana przez przyjaciół ulubioną piosenką. To był jeden z momentów, który wywołał ogromne spektrum emocji u wszystkich widzów. Dużo do scen w Hawkins dodaje nowa postać, czyli podejrzany o nazwane przez mieszkańców miasteczka satanistyczne morderstwa Eddie. Dosyć szybko odnajduje się w sytuacji i grupie, a także dodaje czegoś nowego. Miejmy nadzieję, że podobnie jak Robin zostanie w serialu na kolejny sezon!

Wątek rosyjski jest dobrze poprowadzony, nie brakuje w nim zwrotów akcji, humoru, mocnych wrażeń, ale czasami wydaje się być lekko niemożliwy – zwłaszcza sytuacja ze spadającym samolotem. Myślę, że jeszcze więcej emocji dostaniemy w „Stranger Things 4 Vol. 2”, gdy nasi bohaterowie będą uciekać z więzienia.

Wątek kalifornijski od początku wywoływał mieszane uczucia. Gdy zaczynało robić się ciekawie, zabrakło emocji i pomysłu na dalsze poprowadzenie postaci. Być może z tego powodu w ostatnim odcinku ani razu nie zobaczyliśmy Mike’a, Willa, Jonathan i Argyle’a? Warto tu wspomnieć o przyjacielu Byersów, nowej postaci, który wniósł mnóstwo humoru, świeżej energii i sprawiał, że sceny ekipy z Kalifornii były o wiele fajniejsze do oglądania. Oby w ostatnich dwóch odcinkach miał więcej interakcji z innymi bohaterami, bo jest to postać z potencjałem.

Jeśli chodzi o wątek Jedenastki to do ostatniego odcinka był on najsłabszy ze wszystkich. Ciągłe powtarzanie sekwencji, zapętlenie tych samych scen, oraz to, że w jednej chwili bohaterka chce znów mieć moce, by uratować przyjaciół, a w drugiej zapomina o wszystkim, próbuje uciec i krzywdzi osoby z laboratorium stawało się męczące. Dopiero w ostatnim odcinku, gdy okazuje się, że pomagający dziewczynie tajemniczy opiekun w laboratorium Hawkins to zarazem Henry Creel, Jedynka i Vecna właśnie wtedy zaczyna robić się intrygująco!

Początkowo podchodziłam sceptycznie do długości odcinków. Jednak to, że trwały ponad godzinę nie było odczuwalne. Każdy epizod oglądało się bardzo dobrze, był od początku do końca przemyślany, wszystko ze sobą współgrało i miało sens. To prawda, czasami wątek Jedenastki był męczący i wydawało się, że zapycha czas między świetnym wątkiem Hawkins a zawrotnym wątkiem na Kamczatce, ale jak się na końcu okazało jego finał był zaskakujący.

Podczas seansu „Stranger Things 4 Vol. 1” po raz pierwszy można zauważyć nieścisłości w uniwersum wykreowanym przez The Duffer Brothers. Po pierwsze, twórcy zapomnieli o urodzinach Willa, które wypadały 22 marca. Po drugie, to pierwszy sezon, w którym serial jest zbieżny z komiksami oraz książkami, które zaczęto publikować w 2019 roku jako oficjalne rozbudowanie uniwersum „Stranger Things”. To właściwie jedyny minus jaki mam, co do fabuły. Postać Willa zasłużyła na zdecydowanie więcej po wszystkich przeżyciach mających miejsce Po Drugiej Stronie. Byłoby to bardzo smutne, gdyby rodzina i przyjaciele faktycznie zapomnieli o jego urodzinach. Zbieżności między książkami a serialem wciąż nie dają jasnej odpowiedzi, co dokładnie działo się w laboratorium w Hawkins i jaki los spotkał wszystkie dzieci tam przebywające.

Poza tym „Stranger Things 4 Vol. 1” to fantastyczny projekt, po którego obejrzeniu nie można myśleć o niczym innym jak o finale! Dlatego ogromnie zachęcam do seansu i oczekiwania drugiej części.

Ogromne oczekiwania wobec finału sezonu

Ostatni epizod „Stranger Things 4 Vol. 1” pozostawia widza w osłupieniu. Zakończenie „Masakry w laboratorium” wręcz popycha do naciśnięcia przycisku ‘następny odcinek’. Niestety, na prawie czterogodzinny finał sezonu, czyli „Stranger Things 4 Vol. 2” trzeba poczekać do 1 lipca.

W tym czasie w głowach wszystkich fanów serii zrodziło się mnóstwo pytań: dlaczego przejścia na Drugą Stronę utworzone wskutek klątwy Vecy przenoszą do 6 listopada 1983 roku, w jaki sposób Hopper, Joyce i Murray wydostaną się z Kamczatki, czy Jedenastka odzyska swoje moce i z jakiego powodu jest poszukiwana przez wojsko amerykańskie, jak doktor Brenner uznany za martwego w finale pierwszego sezonu przeżył, czym tak naprawdę jest Po Drugiej Stronie oraz kiedy wszyscy bohaterowie spotkają się w Hawkins, aby pokonać Vecnę i jak im się to uda?

Jest jeszcze jedno pytanie, które wszyscy zadają sobie po cichu, a mianowicie: która z głównych postaci zginie? Twórcy serialu od początku zapowiadali w wywiadach, że nikt nie jest bezpieczny i można spodziewać się śmierci którejś z naszych ulubionych postaci.

Bez wątpienia ostatnie odcinki sezonu będziemy oglądać pełni emocji, głodni odpowiedzi na zadawane przez miesiąc pytania, z wypiekami na twarzach. Zwiastun sugeruje, że finał będzie zaskakujący, trzymający w napięciu, poruszający jak i wbijający w fotel. Być może po obejrzeniu całego „Stranger Things 4” zajmie on u wielu fanów pierwsze miejsce jako najlepszy z sezonów.

Tekst: M. M

Zobacz także: „Running Up That Hill” Kate Bush zyskuje ogromną popularność po 37 latach dzięki nowym odcinkom „Stranger Things”

„Running Up That Hill” Kate Bush zyskuje ogromną popularność po 37 latach dzięki nowym odcinkom „Stranger Things”

5/5 - (4 votes)

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News