Reżyser ujawnia sztuczki, których użył podczas kręcenia iPhonem swojego nowego thrillera, Niepoczytalna.
Steven Soderbergh to reżyser, który nigdy nie bronił się przed wprowadzaniem innowacji do swoich produkcji. Jego twórczość charakteryzuje się dużą różnorodnością, obejmującą zarówno eksperymentalne szkice w stylu Indie, jak i dopracowane bestsellery oraz tajemnicze dokumenty. Niedawno Soderbergh skierował swoją uwagę na smartfony – w styczniu HBO wypuściło jego kryminalną serię wspieraną aplikacją, dodającą narrację z perspektywy wielu postaci. Ostatnio na Berlinale miała miejsce premiera jego niskobudżetowego thrilleru Niepoczytalna, nagranego wyłącznie przy użyciu iPhone’a 7 (a dokładnie trzech takich smartfonów).
Niepoczytalna została nakręcona w niecałe dwa tygodnie. To niesamowicie wciągający film, który dostarcza widzowi prawdziwej rozrywki. Skupia się na analityku, Sawayer Valentini – w rolę bohaterki wcieliła się Claire Foy, znana z serialu The Crown, która dopiero przeprowadziła się z Bostonu do Filadelfii, uciekając przed prześladującym ją od dwóch lat stalkerem. Dziewczyna robi wszystko, by zacząć życie na nowo, jednak powracająca paranoja, dobitnie podkreślana przez spojrzenie reżysera, nie daje o sobie zapomnieć. Seria niefortunnych zdarzeń kieruje Valentini do szpitala psychiatrycznego, w którym przebywa wbrew własnej woli. W klinice wpada w sidła swoich najgorszych lęków, które z czasem stają się tylko silniejsze.
Potrzebujesz MacBooka? Razem z ekspertami Lantre wybraliśmy maszynę dla ciebie 💻🍏👍
Claire Foy wraz z resztą zaangażowanych aktorów (Jay’em Pharoahem z SNL, Juno Templem i Joshua Leonardem) zabierają nas na dobrze wyważony, melodramatyczny rollercoaster filmu klasy B, gdzie śledząca bohaterów kamera czyni go jeszcze bardziej wiarygodnym. Soderbergh dokładnie i uważnie przechodził ze swoimi smartfonami przez wszystkie sceny, wydobywając jak najwięcej z tego małego formatu i wyraźnym kątom. Opierał telefon o belki, umieszczał go w bagażniku samochodu, używał niebieskiego filtru i trybu nocnego, by uzyskać mroczniejszy efekt, a także wysyłał w powietrze przy pomocy drona.
Myśl o telefonie, jakbyś myślała o wrogu – powiedział Valentine specjalista. Jednak Soderbergh udowodnił, że smartfon może być prawdziwym sprzymierzeńcem podczas kręcenia filmu. Na bankiecie po premierze na Berlinale reżyser zdradził kilka wskazówek.
Trzymaj się tego, co znasz i wykorzystaj to w 100%
Zawsze kręciłem iPhonem, bo znam dobrze ten sprzęt. Pewnie dokładniejsza w działaniach osoba przetestowałaby inne smartfony, ale wiedziałem, co mogę wyciągnąć z iPhone’a i to mi wystarczyło. Wykorzystałem jego cały potencjał.
Eksperymentuj, eksperymentuj i jeszcze raz – eksperymentuj
Fakt, że w przeszłości dużo eksperymentowałem, sprawił, że chciałem przekroczyć wszelkie granice filmowania smartfonem. To samo, kiedy pracuję z aktorem, zawsze staram się poznać go jako osobę, zanim zaczniemy kręcić. Dzięki temu wiem, jakie aspekty jego osobowości chciałbym wzmocnić na planie.
Zmieniaj wady w zalety
Nie chodzi tylko o to, żeby skupiać się na tym, co wydaje się poprawne. Chodzi też o to, żeby zwracać uwagę na rzeczy, które się nie udają i sprawdzać, czy mogą nam się jakoś przydać. Czasem myślimy, że coś jest problemem, ale kiedy spojrzymy na to z innej strony, okaże się, że możemy wykorzystać tę wadę jako ciekawy dodatek.
Wrzuć odpowiedni bieg
Mimo że nagrywaliśmy iPhonem, nadal potrzebowaliśmy typowych narzędzi, których używa się podczas kręcenia filmu – statywów, wszelkich rzeczy do stabilizacji, tylko że mniejszych. Używaliśmy nawet małych tabliczek. Mieliśmy trzy telefony. I to okazało się nawet więcej, niż potrzebowaliśmy. Nie mieliśmy żadnych problemów technicznych, nie straciliśmy żadnej klatki i nie zostały żadne odrzuty. Wszystko grało perfekcyjnie. Najbardziej wymyślną rzeczą podczas kręcenia było zaangażowanie drona.
Wykorzystuj jak najwięcej rozszerzeń
Do uzyskania efektu, na jakim mi zależało, użyłem kilku bardzo fajnych obiektywów z firmy Moment. Pomocna jest też aplikacja FiLMiC, która pozwala z łatwością kontrolować pracę smartfona – klatki i ich ilość, temperaturę kolorów, rozdzielczość i tak dalej. Na ostatnim etapie cyfrowej obróbki korzystałem z wtyczek do pracy nad kolorem i teksturą. Spędziłem kilka tygodni, eksperymentując z różnymi wersjami. Do ostatecznej wersji wykorzystaliśmy różne kombinacje – wszystko zależało od tego, w jakiej części szpitala kręciliśmy sceny albo sceny koszmarów.
Nie bój się ryzyka
Najbardziej bałem się kręcenia nocnych scen w lesie, bo zdecydowałem się na stylizację mroku w trakcie dnia. Gdyby to się nie udało, wszystko okazałoby się sporą klapą. W przypadku tradycyjnego filmu mielibyśmy zestaw lamp do oświetlenia, ale jeśli kręci się filmy niskobudżetowe, nie można sobie na to pozwolić. Trzeba wybrnąć w inny sposób. Jakoś w połowie kręcenia pomyślałem: to będzie dobre. Lubię tę surrealistyczną, mglistą jakość, jaką uzyskaliśmy. To był trochę stresujący moment produkcji, ale coś takiego musi się pojawić w trakcie tworzenia.
Naucz się wyzwalać
Cały proces okazał się być bardziej wyzwalającym doświadczeniem, niż mogłem sądzić. Bardzo dobrze się przy tym bawiłem. Dzięki kręceniu telefonem zacząłem analizować swój proces twórczy: co powinienem zostawić na przyszłość, a z czego zrezygnować. Podobały mi się sytuacje, kiedy spieraliśmy się co do wizji. Nie mieliśmy nikogo, kto nadzorowałby ciągłość kręcenia, ale jak już zostałem montażystą, to nie miało większego znaczenia. Wiedziałem, jaki film chcę zrobić, a nocny montaż okazał się być bardzo odświeżający.
Paczki od marki
Po wszystkim dostałem telefon od Apple z pytaniem, czy to prawda, że nakręciłem cały film iPhonem. Poleciałem do Kaliforni, żeby pokazać im to, co stworzyłem. Oglądanie ich reakcji było bardzo interesujące. Chyba byli bardzo podekscytowani w związku z tym, że ktoś użył ich sprzętu i tyle z niego wycisnął. Byli bardzo dumni ze swoich smartfonów. Myśl, że publiczność zobaczy to, jak normalny film w kinie była dla nich ekscytująca. Jak tylko powiedziałem, że mam w planach kolejny projekt, który chciałbym nakręcić iPhonem, od razu wysłali mi najnowszy model, co było najfajniejsze.
Tekst: Mateusz Sidorek