Sergio Odeith od zawsze interesował się rysunkiem – był najprawdopodobniej jednym z tych dzieciaków, które bezustannie bazgrzą coś na każdym ze swoich szkolnych zeszytów. Papier szybko przestał mu wystarczać. Pierwszą puszkę ze sprayem dzierżył w dłoniach już jako 10-latek, a jako dwudziestojednolatek malował swoje pierwsze wielkoformatowe murale. Nigdy nie był w szkole plastycznej, nigdy też nie wziął żądnej lekcji rysunku.
W trakcie pracy nad swoim stylem zainteresował się perspektywą i cieniowaniem, zaczął eksperymentować, aż uzyskał technikę, która z niezwykłym realizmem imituje trójwymiarowość. Przez 12 lat zajmował się również sztuką tatuażu, jednak porzucił ją na rzecz pełnoetatowego malowania. Na płótno przenosi prace w swoim wyrobionym, streetartowym stylu, z kolei prace precyzyjne niczym fotografie maluje na murach.
Pierwsze graffiti i murale tworzył w swoim rodzinnym mieście Damaia oraz w Carcavelos, uznawanego za kolebkę portugalskiego graffiti. Dziś pracuje w różnych miejscach świata, między innymi Londynie czy w Brazylii. Tworzy murale dla takich marek jak Samsung czy Coca Cola, a także dla różnych instytucji – od szpitali po kluby sportowe. Artysta sprzedaje także swoje obrazy olejne oraz zdjęcia graffiti z sygnaturą w limitowanych edycjach.
Potrzebujesz MacBooka? Razem z ekspertami Lantre wybraliśmy maszynę dla ciebie 💻🍏👍
Zapytany przez magazyn „The Golden Scope” o zwyczaje związane z procesem tworzenia, odparł, że najczęściej słucha w trakcie malowania muzyki, a w jego żyłach musi płynąć trochę rozgrzewającego alkoholu.