Rozmawiamy z projektantką wnętrz, Katarzyną Iwańską

Kobieta w białej marynarce czyta coś przy biurku

Jaka jest przyszłość projektowania wnętrz w Polsce, czy możemy się czymś pochwalić na rodzimym podwórku oraz dlaczego sztuka cieszy się nikłym zainteresowaniem. Dowiedzcie się, jakie wyczucie estetyki mają Francuzi czy Japończycy.

Od kilku lat projektujesz wnętrza. Jak wygląda Twoja praca?

Katarzyna Iwańska: To wspaniałe uczucie, kiedy widzisz, że masz wpływ na to, jak zmieniają się wnętrza i to za sprawą twoich pomysłów. Nieraz na finał musisz czekać kilka miesięcy lub nawet lat, ale kiedy wnętrze jest goto­we, rozpiera cię duma. Podobno każdy architekt ma swój styl, który mody­fikuje przy poszczególnych przedsięwzięciach. Moje projekty mają wspól­ny mianownik, każdy z nich zaskakuje, niekiedy nawet mnie samą (śmiech). Ponadto kładę duży nacisk na sztukę, wspierając polskich artystów.

Kogo najbardziej podziwiasz z żyjących projektantów wnętrz i dlaczego?

Uwielbiam Patrica Gillesa i Dorothee Boissier. To, co oni robią trzeba zo­baczyć! Powiem więcej, trzeba zobaczyć ich twórczość na żywo. Miałam okazję przebywać we wnętrzach, które zaaranżowali. To było niezwykłe przeżycie. Największe wrażenie zrobiły na mnie wnętrza sklepów Moncler w Paryżu i w Istambule. Wchodzisz i nie chcesz wyjść. Masz ochotę zostać tam już na zawsze. Architekci genialnie łączą klasykę z nowoczesnością.

Kto miał największy wpływ na Twoją twórczość?

Malarz i grafik Konrad Wieniawa-Narkiewicz. Zaglądałam mu przez ramię, gdy pisał doktorat. Szaleje za historią i zaraził mnie tą fascynacją.

Skąd czerpiesz inspiracje?

Inspiruje mnie wszystko to, co potrafi mnie zaskoczyć.

Jakie panują trendy?

Obecnie można zaobserwować wielki boom na „zielone ściany”. Ogrody pionowe, inaczej nazywane też wertykalnymi. Nadają się zarówno do de­koracji i urządzania przestrzeni otwartych, jak i wnętrz. Dają spektakular­ny efekt, są coraz bardziej popularne. Można je spotkać w wielu miejscach w stolicy: Klub Miłość, Izumi Sushi, Sakana Sushi. Cieszę się, że powoli ten trend zaczynają podłapywać również osoby prywatne. Taka aranżacja w domu czy mieszkaniu potrafi odmienić każdą przestrzeń.

A jak oceniasz polskie wnętrza?

Jestem krytyczna (śmiech). Jednak wierzę, że zmierzamy w dobrym kierun­ku. Co prawda daleko nam do wnętrz z Monte Carlo, nie będziemy mieszkać w paryskich kamienicach, ale na przestrzeni ostatnich lat można zanoto­wać progres. Inwestorzy są coraz bardziej otwarci.

Gdybyś miała ocenić wyczucie estetyki poszczególnych krajów w ska­li 0-10? Jakie liczby miałyby na przykład Niemcy, Francja, Norwegia, Finlandia, Dania czy Japonia?

Niemcy 5 za umiłowanie do antycznych mebli i chęć ich renowacji. Francja zdecydowanie 10. Co prawda w Norwegii nie spędziłam dużo czasu, ale ich surowość mnie zachwyca – 9. Finlandia trochę mniej – 8. Natomiast Japonia jest niezwykle inspirująca, ale zdecydowanie nie w moim stylu, dlatego daje jej 6 punktów.

Jakie innowacyjne projekty cieszą się obecnie uznaniem?

Mhm… Trudno powiedzieć. Osobiście mam bzika na punkcie oświetlenia i śle­dzę nowinki z tej dziedziny. Sztuki do­bierania odpowiedniej barwy światła uczył mnie Paweł Woźniak. Ostatnio pokazał mi świetny projekt Hiszpana Nacho Carbonelli. Artysta zrobił mięk­ką żarówkę! Niesamowity pomysł. Ba, wręcz genialny. Nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła jej dotknąć. Musisz zobaczyć filmik na stronie artysty. Chętnie poznałabym tego gościa, to musi być prawdziwy wariat. Trudno będzie go przebić, choć pojawiają się równie ciekawe pomysły. Ostatnio dowiedziałam się, że projektanci i in­żynierowie Formuły 1 przez 7 lat pra­cowali nad stworzeniem specjalnego lekkiego, a zarazem wytrzymałego materiału kompozytowego o nazwie Hypex. Pierwszym przypadkiem jego użycia jest projekt krzesła Halo, czyli pomysł Miachaela Sodeau. Krzesło w ultranowoczesnej formie. Wypuszczono zaledwie 18 sztuk.

Jaką widzisz przyszłość projektowania wnętrz w Polsce?

Mamy w Polsce naprawdę dobrych projektantów z ogromnym międzyna­rodowym doświadczeniem. Wystarczy wymienić chociażby architektkę Dominikę Rostocką i jej wnętrza na Mokotowie, projektantkę Annę Koszelę i jej realizację wnętrz domu pod Łodzią. To, że nie wszystkie wnętrza wy­glądają dobrze, świadczy o niewiedzy inwestorów. Nie zatrudniają projek­tantów z obawy przed wysokimi kosztami związanymi z przygotowaniem projektu. Zbyt często jeszcze w Polsce architekt wnętrz postrzegany jest jako dekorator. A nasza praca nie jest ani łatwa, ani szybka. Wymaga dużej wiedzy, doświadczenia i czasu, a powodzenie projektu w dużej mierze za­leży de facto od klienta. Mamy w Polsce naprawdę wiele pięknych wnętrz.

Prowadzisz również bloga promującego rodzimą sztukę. Jak oceniasz „kondycję” polskich artystów?

Wyraźnie widać popyt na to, co polskie. Bardzo mnie to cieszy, bo mamy wspaniałych artystów i genialne dzieła sztuki.

Jakim zainteresowaniem cieszy się sztuka w Polsce?

Zainteresowanie jest nikłe. Rynek dopiero zaczyna się rozwijać. Wynika to z braku edukacji i bardzo dużej podaży na artykuły pseudoartystyczne. Rynek sztuki jest zastąpiony przez rynek reprodukcyjny i towary, które na­zywam „coś na ścianę”.

Na blogu koncentrujesz się głównie na malarstwie, nie licząc plakatów Tomaszewskiego. Czy interesują Cię inne formy sztuki?

Lubię malarstwo, uwielbiam impresjonistów. Lubuję się w obrazach Repina, zwłaszcza w portretach jego autorstwa. Repin bezlitośnie kryty­kował własne dzieła, uważając je za „miernotę”, a siebie za „beztalencie”. Chyba tym mnie ujął. Zakochana jestem w grafice użytkowej i grafice warsztatowej. Ta pierwsza to przede wszystkim plakaty wspomnianego Henryka Tomaszewskiego, który od zawsze mnie inspirował i o którym często wspominam. Tak samo często otaczam się jego pracami. Z kolei gra­fika warsztatowa zauroczyła mnie kilka lat temu. Jestem zafascynowana całym procesem twórczym od wymyślania projektu przez wykonanie ma­trycy do zrobienia odbitek/rycin, które mają wartość oryginalnych dzieł sztuki. Polska grafika musiała przejść długą drogę nim uzyskała miano ar­tystycznej, oryginalnej, czyli takiej, w której kreatywne możliwości artysty są realizowane bez żadnych ograniczeń. Poczynając od samego pomysłu, poprzez szkic i na gotowej odbitce kończąc. Ciekawi mnie obróbka matrycy drzeworytniczej, litograficznej czy wklęsłodrukowej. To istna magia. Nie można jej z niczym porównać. Nie sądzę, by kiedykolwiek grafika kompu­terowa, tak obecnie modna i rozpowszechniona, mogła choćby w części dorównać warsztatowej.

Rozmawiała: Magdalena Nowak

 

 

Oceń artykuł. Autor się ucieszy

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News