Rozmawiamy z Chujową Panią Domu

Kobieta siedząca przy stole w ciemnej bluzce, trzymająca w ręku książkę

Chujowa to pojęcie względne. Szczególnie kiedy mowa o dziewczynach, które swoją niechęć do uciążliwej perfekcji przejawiają w nieposkromionej kreatywności. Rozmawiamy z Magdaleną Kostyszyn, Chujową Panią Domu we własnej osobie.

Co można osiągnąć poprzez wolność we własnym domu? Czy „kajdany” obowiązków nas ograniczają?
Wolność w domu to przede wszystkim wolność w głowie. Nie ma nic gorszego niż gorący powiew presji na własnym karku, poczucie winy i wieczne dążenie do odrealnionych ideałów.

Czy odejście od stereotypu Perfekcyjnej Pani Domu to przejaw feminizmu wśród współczesnych kobiet?
Wydaje mi się, że tak. Gdybyś zapytała mnie o to 4 lata temu, oplułabym się ze śmiechu. Z biegiem czasu okazało się jednak, że ta nieco parszywa forma żartu, którą przedstawiam na profilu, jest polem do nieco głębszych rozważań na temat pojmowania dzisiejszej kobiecości w ogóle. Aczkolwiek — żeby było jasne — nie chciałabym też na siłę dorabiać do swojej twórczości filozofii.


Nie jestem pewna, czy  „chujowa” to najlepszy epitet w kontekście dziewczyn nadsyłających zdjęcia, ja raczej nazwałabym je kreatywnymi. Co zatem kryje się za tym słowem?
„Chujowa Pani Domu” to miano, które przydzieliłam sobie sama zaraz po tym, jak przypomniałam sobie o praniu leżącym w bębnie pralki od piątku (a była już niedziela). Nie zastanawiałam się nad tym hasłem, nie analizowałam. Ot, zwyczajnie wystukałam na klawiaturze i puściłam w świat. Sam przymiotnik „chujowy” miał absolutnie do szpiku kości pokazać moje nieudacznictwo w niektórych kwestiach i uznałam, że nie ma co bawić się w synonimy, eufemizmy, ani w poprawność językowo-polityczną. Początkowo też na profil znacznie częściej wrzucałam dowody kuchennych i domowych zbrodni, dopiero z czasem content ewoluował i dziś znajdziesz tam raczej patenty na to, jak sobie radzić z pewnymi przeciwnościami losu, niż przepisy na to, jak skutecznie spalić ciasto przed wizytą teściowej. Nazwa jest tu tylko pewną metaforą, trochę gryzącym w oczy sloganem, że w tym wszystkim nie chodzi wcale o brud, ale o bunt.

Dziewczyna w niebieskiej sukinece i słomkowym kapeluszu

Nie boisz się, że ta nieporadność współczesnych kobiet zapędzi nas w kozi róg? Fajnie jest gdy nie musisz codziennie gotować wykwintnych kolacji, jednak nie wiem, na ile przestałyśmy musieć, a na ile już nie umiemy.
Zupełnie się tego nie boję. Po swoich czytelniczkach widzę, że to ogarnięte życiowo dziewczyny i to nie jest tak, że są bałaganiarami i nic nie potrafią. Potrafią.

Nie dostrzegasz w tym pewnego rodzaju mody? Dzisiejsza laska z dużego miasta szczyci się tym, że nie najlepiej prasuje, że jada tylko na mieście, a idąc śladami Carrie Bradshaw, w piekarniku trzyma swetry.
Zdecydowanie ostatnimi czasy nastała moda na wszystko, co nieperfekcyjne. Pisma dla kobiet propagują chodzenie bez makijażu, coraz więcej mówi się o tym, że nie musimy wyglądać, jak modelki z wybiegu. Nie do końca podoba mi się ten trend — bo co za dużo, to niezdrowo. W którymś momencie dojdzie do tego, że będziemy już wymiotować akcjami, w których kobiety pokazują rozstępy po ciąży i z powrotem zapragniemy oglądać piękne, choć nieco nierealne wzorce.

Idąc tym tropem, z jakimi opiniami czytelników spotykasz się najczęściej?
W większości spotykam się z pozytywnym odbiorem. Myślę, że moi czytelnicy zdają sobie sprawę z istnienia takich pojęć, jak groteska czy ironia i nie odbierają treści, które prezentuję w skali 1:1. Od czasu do czasu pojawiają się oczywiście negatywne głosy, ale przy tak dużej społeczności to nieuniknione zjawisko.

4.9/5 - (8 votes)

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News