To album o miłości i wszystkich jej mrocznych odcieniach. Chciałem stworzyć coś, co będzie brzmiało jak soundtrack do romantycznego horroru – mówił w wywiadach Ville Valo o „Razorblade Romance”.
25 lat „Razorblade Romance”
W styczniu 2000 roku HIM wydał album, który zmienił wszystko – „Razorblade Romance”. Był to drugi krążek zespołu, ale zarazem ten, który wywindował ich na szczyt, nie tylko w Finlandii, ale także w Europie. „Razorblade Romance”, wyprodukowane przez Johna Fryera (Depeche Mode, Nine Inch Nails), było odważnym krokiem w stronę dopracowanego brzmienia, łączącego gotycki mrok z rockową przebojowością. Płyta wywołała zamieszanie – Ville Valo, z różowym tłem na okładce autorstwa Janne Uotila, wyglądał jak bohater romantycznego dramatu, balansując między uwodzicielskością a dekadencją.


Fascynacja tragiczną miłością
Teksty na płycie to była absolutna, emocjonalna sinusoida: obsesyjna miłość w „Join Me in Death”, erotyczne napięcie w „Right Here in My Arms” i piękno destrukcji w „Gone With the Sin”. Płyta inspirowana była doświadczeniami Valo, literaturą romantyzmu oraz jego fascynacją tragicznymi miłościami. Skąd brały się te wszystkie fascynację autodestrukcyjnymi uczuciami i niespełnioną miłością?
Kontrowersyjne pieśni „Razorblade Romance”
Ciekawostką jest, że „Join Me in Death” zostało największym przebojem zespołu – w Finlandii sprzedało się w rekordowym nakładzie, choć z początku stacje radiowe bały się puszczać utwór ze względu na jego tytuł. Natomiast w Niemczech jego tytuł musiał być zmieniony na „Join Me” z powodu skojarzeń z samobójstwem (sam Valo tłumaczył, że utwór jest bardziej o romantycznym pragnieniu ucieczki od świata, niż dosłownym aktem samounicestwienia). Jednak to nie przeszkodziło, by album pokochano za autentyczność.
Między mrokiem a kiczem
W warstwie muzycznej HIM porzuciło surowość debiutanckiego „Greatest Lovesongs Vol. 666”, stawiając na bardziej dopracowane i melodyjne brzmienie. To wtedy narodził się ich „love metal” – połączenie ciężkich gitar i gotyckiego romantyzmu z popową przebojowością. Wielką rolę odegrał też sam Ville, który na okładce, pozował jako androgyniczny, różowowłosy symbol miłości – to był manifest estetyki HIM, balansującej między mrokiem a kiczem.
Ścieżka dźwiękowa do gotyckich romansów
Ville Valo pisał teksty piosenek głównie nocami, popijając czerwone wino i słuchając swoich idoli – od Elvisa Presleya po Type O Negative. Inspiracją do „Gone With the Sin” miała być nieudana miłość, która zostawiła w nim emocjonalną ranę, a „Right Here in My Arms” to jeden z niewielu utworów HIM, który traktuje o szczęściu w miłości. Album został też doceniony za swoją produkcję – Fryer wykorzystał klasyczne techniki nagrywania, by uzyskać gęsty, wręcz monumentalny dźwięk. To była muzyka idealna do ścieżki dźwiękowej dla gotyckich romansów i nieprzespanych nocy. Popularność „Razorblade Romance” wynikała z jego uniwersalności – poszukujący smutku, odnajdywali w nim ukojenie, a miłośnicy gatunku– chwytliwe melodie.
Rockfield w Walii było idealne do nagrania Razorblade Romance , ponieważ jest to klasyczne studio rockowe. Chociaż metody pracy zespołu wydawały się czasami trochę zagadkowe, nagrywanie poszło szybko. W ciągu 22 dni nagraliśmy piętnaście utworów, co jest szanowanym osiągnięciem. Miksowanie Razorblade Romance trwało dwa razy dłużej niż samo nagrywanie, ponieważ po kłopotach ze sprzętem, taśmy trzeba było ponownie zmiksować w Helsinkach. John Fryer zauważa, że studio Finnvox niczym nie różni się od angielskich studiów… Kiedy zaczęliśmy pracować nad Razorblade Romance, byłem naprawdę podekscytowany piosenkami. Były o wiele łagodniejsze i melodyjniej silniejsze niż te na Greatest Lovesongs . Dobre połączenie melancholii i rocka – John Fryer
Źródło cytatu: Synnin viemää, JK Juntunen (WSOY, 2002)


Arcydzieło kiczowatego romantyzmu
„Razorblade Romance” spotkało się z mieszanymi reakcjami krytyków, choć ostatecznie zyskało status kultowego. Wielu recenzentów doceniło odważne połączenie gotyckiej estetyki z popową przebojowością i rockowym brzmieniem. Ville został porównany do największych gwiazd rocka – jego zmysłowy głos, melancholijne teksty i charyzmatyczna persona przyciągały uwagę. Magazyn Kerrang! określił album jako „arcydzieło kiczowatego romantyzmu” i chwalił go za emocjonalną szczerość, podczas gdy NME krytykowało HIM za zbytnią teatralność i przesadę, sugerując, że ich muzyka jest „miłością na sterydach”. Niektórzy zarzucali zespołowi zbytnią komercjalizację w porównaniu z bardziej mrocznym debiutem „Greatest Lovesongs Vol. 666”. Jednak hity takie jak „Join Me in Death” czy „Right Here in My Arms” szybko zamknęły usta sceptykom, podbijając listy przebojów w Europie.
Ozzy Osbourne, Margera i von D
Podczas wspólnej trasy koncertowej HIM z Black Sabbath, Ozzy Osbourne przyznał, że muzyka zespołu robi na nim ogromne wrażenie. Chwalił HIM za umiejętność łączenia ciężkich brzmień z melodyjnością i emocjonalnymi tekstami. Kat von D opowiadała o tym, jak ich muzyka wpłynęła na jej życie i twórczość. Amerykański skater i gwiazda programu „Jackass” był jednym z największych fanów HIM i odegrał ogromną rolę w promowaniu zespołu w Stanach Zjednoczonych. Bam Margera używał ich muzyki w swoich filmach, a logo „Heartagramu” stało się jednym z jego znaków rozpoznawczych – nawet wytatuował je na swoim ciele. O zespole mówił: HIM to esencja wszystkiego, co kocham – melancholia, energia i cholernie dobre melodie.
Romans ostry jak żyletka
Jedno jest pewne. Nie tylko “ostry jak żyletka romans” dzielił ludzi. Cały zespół powodował, że jedni ich kochali, inny uważali za kiczowatych. Czy to istotne? Przecież dobrze jest wrócić myślami do starej Vivy, młodośći i przypomnieć sobie androgenicznego kolesia z zimnej Finlandii, który był jednym z wielu głosów młodości, dzieciaków nowej dekady.