Pierwsze, co nam przychodzi na myśl to wierszyk o sroce złodziejce. Przyleciała mała sroka, szuka srebra albo złota… A w tym wypadku metalowej słomki.
Chociaż bardzo wiele restauracji, pubów, kawiarni i knajp wyzbyło się już plastikowych słomek, wprowadzając ich ekologiczne zamienniki, to część zaczyna żałować swojej decyzji. Szczególnie ta, która uzbroiła się w metalowe słomki. Nie wszystko złoto, co się świeci, ale klienci nie mogą oprzeć się pokusie, by przywłaszczyć sobie piękną, błyszczącą słomkę.
Powody kradzieży są różne: a to słomka była taka ładna, że żal było jej nie zabrać ze sobą, a to ktoś nie wiedział, że nie jest to prezent od restauracji.
Potrzebujesz MacBooka? Razem z ekspertami Lantre wybraliśmy maszynę dla ciebie 💻🍏👍
Oczywiście, branża restauratorska jest jedną z najczęściej okradanych przez sprytnych gości, jednak problem skradzionych słomek rośnie w zastraszającym tempie. Pracownik jednej z nowojorskich restauracji przyznał, że w ciągu tygodnia ginie ponad 10 metalowych słomek, ale w niektórym miejscach liczba ta osiąga nawet 30 sztuk. Koszt jednej metalowej słomki to około 3 dolary. Niby nic takiego, niby można to wpisać w koszta strat. Jednak jak policzymy sobie jaką kwotę stanowi to w ciągu roku, otrzymujemy całkiem pokaźną sumę rzędu 5 tysięcy dolarów.
Restauracje mają w planach wprowadzić prostą procedurę, która ułatwi życie obu stronom. Jeśli dostaniesz drink z metalową słomką, a po opróżnieniu kieliszka, słomki będzie brakowało, kelner doliczy słomkę do rachunku, o czym klient zostanie powiadomiony. Rozumiemy, że spodobała ci się nasza słomka, więc ją doliczyliśmy do rachunku. Klient może się zgodzić na zapłacenie za schowaną w torbie słomkę lub grzecznie odłożyć ją na miejsce.
Myślicie, że ten patent zda egzamin?