Prawie każdy człowiek myśli o własnym domu. Myśli o miejscu, które będzie jego schronieniem, azylem, do którego z przyjemnością będzie wracał. Jedni szukają mieszkania, inni domu z ogrodem, każdy według potrzeb. A gdyby tak, zamiast krechy na pół miliona i trzydzieści lat, zainwestować w przenośny dom, który mieści się… w kieszeni?!
Taki szalony pomysł pokazał światu hiszpański projektant Martin Azua. Jak sam mówi o projekcie: Idealny do życia w podróży bez materialnych więzi, posiadania wszystkiego bez prawie niczego. Niewątpliwie to dla wielu ciekawa perspektywa. Gdziekolwiek oczy poniosą, dom zawsze jest pod ręką. Nigdy nie związujesz się z miejscem. Sprytne, ślimacze podejście.
Niewielka kostka ze złotego, inteligentnego materiału, który zatrzymuje ciepło w środku podczas kiepskiej pogody, a zatrzymuje je na zewnątrz w czasie upałów. Wejście do środka powoduje reakcję materiału na ciepło ciała i domek pozostaje napompowany. Idealny na każdą pogodę, nie wymaga żmudnego rozkładania, a co ważniejsze, domostwo płynnym ruchem składa się w maleńki kwadrat, który idealnie mieści się w kieszeni.
Włóczykije, minimaliści, centusie i festiwalowicze, powinni być zachwyceni. Przecież na takim Openerku czy innym Audio, wreszcie nie musisz płacić astronomicznych kwot za kwatery rezerwowane rok wcześniej. Mało tego, nie musisz nawet wychodzić z festiwalu! Wystarczy tylko, że sięgniesz do kieszeni…
Tekst: Paweł Niedzielski
Zdjęcia: martinazua.com