Biała suknia, olbrzymi tort, druhny i ponad 70 gości. Mieszkanka Włoch postanowiła wyprawić niecodzienny ślub, w którego trakcie… poślubiła samą siebie.
Mocno wierzę w to, że każdy z nas najpierw musi pokochać samego siebie. Każda z nas może mieć swoją bajkę, bez księcia – powiedziała Laura Mesi, czyli panna młoda.
Jak się okazuje, śluby z samym sobą są znane już od 1993 roku. W Stanach Zjednoczonych istnieje agancja I Married Me, w Kanadzie Marry Yourself – obie z roku na rok zyskują coraz więcej klientów, którzy postanawiają zostać swoją drugą połową. Termin określający poślubienie samego siebie, można określić mianem sologamii.
Potrzebujesz MacBooka? Razem z ekspertami Lantre wybraliśmy maszynę dla ciebie 💻🍏👍
Czytaj również: Dlaczego coraz częściej wybieramy życie w pojedynkę?
Nasza bohaterka, Laura wpadła na pomysł wstąpienia w związek sologamiczny już dwa lata temu, po tym, jak rozpadł się jej 12-letni związek.
Powiedziałam moim przyjaciołom, że jeśli do 40 roku życia nie znajdę swojej drugiej połowy, poślubię sama siebie. Jeśli któregoś dnia, stanie na mojej drodze odpowiedni mężczyzna, z którym będę chciała zbudować przyszłość, naturalnie będę szczęśliwa, ale moje szczęście nie będzie zależało od nikogo innego poza mną – dodaje.
Oczywiście nie wszyscy zareagowali entuzjastycznie na ten pomysł. W internecie pojawiły się głosy, że to bardzo narcystyczne, inni z kolei zarzucali, że to zaburzenie patriarchalnego modelu rodziny. Wśród komentarzy pod zdjęciami Laury można przeczytać komentarze typu: to smutne, straciłaś rozum, chyba coś z tobą nie tak.
Tekst: Klarysa Marczak