Dlaczego techno i trance to dla niego dwie strony tego samego medalu? Jak wyglądała jego współpraca z Markiem Spoonem? Jak legenda muzyki tanecznej staje się debiutantem na scenie współczesnego techno? O tym wszystkim opowiada nam niemiecki oraz producent, Jam El Mar.
Na początek gratulacje z okazji pozytywnej recenzji Twojej wersji klasyka projektu Viper – Titty Twister, która ukazała się na łamach DJ MAGA. To nie pierwszy raz, kiedy ten prestiżowy magazyn chwali Twoje nowe projekty. Czy obecnie recenzje są dla Ciebie ważne?
Oczywiście, bardzo cieszy mnie jako artystę, że ludzie doceniają moją muzykę. Ten kawałek to prawdziwy klasyk i jestem jego fanem, odkąd usłyszałem go po raz pierwszy. Także wokal Niny Simone użyty w tym numerze ma wyjątkowy charakter, więc z dnia na dzień zacząłem pracować nad swoją wersją. Początkowo chciałem dorzucić tylko kilka beatów, by móc grać go w swoich setach, jednak potem dodałem też inne elementy i powstało z tego coś na kształt remiksu. Starałem się zrobić wszystko, by pozostawić w nim ducha oryginału.
Potrzebujesz MacBooka? Razem z ekspertami Lantre wybraliśmy maszynę dla ciebie 💻🍏👍
Obecnie rozkręcasz swoją karierę jako artysta, którzy stara się łączyć światy techno oraz trance. Czy dostrzegasz w tym kontynuację tego, co robiłeś w latach 90.?
Pewnie! Dla mnie techno oraz trance nie są wobec siebie sprzeczne. Między tymi stylami istnieje przestrzeń, która stanowi moje korzenie i przypomina mi o tym, jak brzmiały utwory z tych gatunków w latach 90. Jestem szczęśliwy, że mogę tworzyć muzykę łączącą oba te światy. Zasadniczo, nie skupiam się na konkretnym stylu. Muzyka to żywy byt, w którym nie ma żadnych ograniczeń, chyba że ktoś sam ogranicza się mentalnie, ale ja nie należę do takich osób – pragnę odkrywać to, co nowe w muzyce.
Skoro już jesteśmy przy latach 90., to ich początek był okresem powstania nowego gatunku, który przerodził się w światowy fenomen zwanym trance’em. Jaka jest Twoja definicja tego brzmienia? Czy czujesz się jednym z ojców chrzestnych trance’u?
(śmiech) Nie wiem, jak odpowiedzieć na Twoje pytanie. Po pierwsze, to nie byłem tylko ja. Musimy tu wspomnieć o takich osobach, jak Mark Spoon (biorąc też pod uwagę jego wszystkie inspiracje) oraz DJ Dag, który współtworzył ze mną projekt Dance 2 Trance. Była we Frankfurcie masa osób odpowiedzialna za kształtowanie się tego stylu. Doskonałym przykładem jest scena powstała wokół Svena Vätha, Ralfa Hildenbeutela oraz Steffena Britzke, która doskonale oddawała ducha tego brzmienia. Jeśli chodzi o mnie, to nigdy nie myślałem o konkretnym stylu, a raczej o przekazaniu pewnego rodzaju uczuć. Fascynował mnie fenomen wyspy Bali, gdzie ludzie podczas określonych okazji tańczyli dla samego tańca oraz dla znalezienia się w stanie transu, który pozwoliłby im komunikować się na poziomie duchowym. To pragnienie osiągnięcia wyższego stanu jest silne w każdym człowieku i z pewnością fakt, że ludzie co weekend bawią się przy tej muzyce na całym świecie, ma z tym związek.
Zawsze uwielbiałem w Twojej twórczości brak ortodoksyjnego podejścia do tworzenia muzyki. Nigdy nie produkowałeś czysto tanecznych płyt, czego przykładem są albumy Dance 2 Trance oraz Jam & Spoon, gdzie nie brakuje bardziej eksperymentalnych kompozycji pokroju Purple Onions z krążka Revival pierwszego z wymienionych projektów. Czy taka była pierwotna intencja, czy raczej efekt spontanicznej pracy z Markiem oraz Dagiem w studiu?
Pomysły na nagrania pochodziły głównie od DJ’ów, z którymi współpracowałem. Wpadali do studia i mówili: – Posłuchaj tego. Podoba mi się ta melodia, ten dźwięk. Proszę, zrób to w taki sposób. Potem szedłem i robiłem swoje. (śmiech)
Porozmawiajmy o Twojej współpracy z Markiem Spoonem. Kiedy spotkaliście się po raz pierwszy i jakie wrażenie wówczas na Tobie zrobił?
Spotkaliśmy się w 1990 lub 1991, kiedy zatrudnił mnie do pracy przy sesji nagraniowej. Wtedy można było mnie zabookawać jako muzyka sesyjnego. Mark był managerem A&R w wytwórni Logic Records i potrzebował osoby do stworzenia remiksu dla artysty, którego wówczas odkrył. Doszedł do wniosku, że zrobi to samemu, jednak nadal potrzebował kogoś, kto pomoże mu zrealizować swoje pomysły. Dostał mój numer od DJ’a Daga i zadzwonił do mnie. W momencie, w którym pojawił się w studiu (2 godziny później, jak miał to w zwyczaju ?) wiedziałem, że będzie nam się dobrze pracować.
Drugi remiks, jak stworzyliśmy powstał do kawałka Dr Albana – Hello Afrika, którego również odkrył dla Logic Records Mark. Nasza wersja zyskała w Niemczech złotą płytę, a oryginalna pokryła się platyną. Potem dostałem telefon od Marka, który powiedział mi następującą rzecz: Hej, zgarniemy za to tylko 1000 funtów, ale bardzo chciałbym zrobić remiks kawałka The Age Of Love.
Wasza współpraca, zarówno na gruncie muzycznym, jak i prywatnym miała wyjątkowy charakter. Jak Ty, oaza spokoju i on, ekstrawertyk uznawany przez wielu ludzi za kontrowersyjną postać dogadywaliście się jako przyjaciele oraz w studiu?
Sposób, w jaki pracowaliśmy w studiu był mocno intuicyjny. Mark był bardzo mądrym człowiekiem, który miał konkretną wizję swojej pracy. Ja również miałem swoje pomysły i zawsze potrafiliśmy je łączyć w kontekście muzyki. Kiedy pracowałem z Markiem, tworzyłem muzykę w zupełnie inny sposób, niż z DJ’em Dagiem.
Wszystko, co mówi się o Marku Spoonie jest dobre i złe – żadne słowa nie są jednak w stanie go opisać. W rzeczywistości był niezwykle wrażliwym gościem i być może dlatego próbował zgrywać supertwardziela. Żył życiem DJ’a na maksa – ze wszystkimi jego plusami oraz minusami. Jeden weekend z nim był bardziej ekscytujący niż całe życie niektórych ludzi.
Jest rok 1994 i powstaje projekt Tokyo Ghetto Pussy. Styl muzyki – eurodance oraz happy hardcore. Coś zupełnie innego i bardziej zabawnego od Waszej dotychczasowej twórczości. Kto wpadł na pomysł tego projektu? Czy kiedy dzisiaj słuchasz tych kawałków, masz do nich pozytywny stosunek?
Pierwszy numer Tokyo Ghetto Pussy był w porządku – mam na myśli Everybody On The Floor, który był kawałkiem z charakterem, choć komercyjnym. Pozostałe utwory były utrzymane w stylu happy hardcore, który był wtedy na czasie, ale jeśli mam być szczery, nie była to moja bajka. Cały koncept tego projektu stworzył Mark i jak wiele jego pomysłów, okazał się sukcesem. Sam jednak nie byłem fanem tych kawałków o tempie ponad 160 BPM.
4 lata później pojawił się Wasz kolejny projekt – Storm z utworem o takim samym tytule, który stał się ogromnym hitem. Połączyliście w nim cięższy mroczny trance z tempem charakterystycznym dla progresywnego house’u oraz techno. Czy czuliście się pionierami nowych gatunków muzyki elektronicznej, którzy przecierali szlaki młodszej generacji producentów?
Projekt Jam & Spoon zmierzał w kierunku muzyki pop, więc chcieliśmy stworzyć coś, co sprawdzałoby się na parkietach klubów. Tak powstał Storm. Wciąż gram numery, które stworzyliśmy pod tym pseudonimem i widzę, że nadal podobają się ludziom.
Jam & Spoon – dwa ciała, dwie dusze, jeszcze więcej gatunków. Eurodance – Right In The Night, Find Me, pop – Kaleidoscope Skies, Set Me Free, trance/techno – Odyssey To Anyoona, Stella, Follow Me, bardziej alternatywne brzmienia – Flame, Suspicious Minds. Jak Wasi fani oraz koledzy po fachu to postrzegali? Byliście traktowani niczym twórcy komercyjnej muzyki, czy raczej muzycy, którzy otworzyli drzwi do eksperymentowania z różnymi brzmieniami?
Nie mam pojęcia. To, że nie potrafiliśmy skupić się na tworzeniu muzyki w jednym stylu, stanowiło siłę oraz słabość projektu Jam & Spoon. Byliśmy bardzo ciekawi różnych brzmień, może mieliśmy zbyt wiele szalonych pomysłów, które były jak woda – nie do zatrzymania, zawsze odnajdujące swoją drogę do oceanu. Chciałbym poznać zdanie ludzi na temat tego, jak określiliby naszą twórczość.
Czy wiedziałeś, że byliście inspiracją dla kultowego numeru The First Rebirth projektu Jones & Stephenson? Franky Jones powiedział kiedyś w jednym z wywiadów, że nawet ich nazwa była inspirowana Waszą, stąd inicjały J&S.
To cudowne! Nie ma nic lepszego od bycia inspiracją dla innych! Sam inspiruję się utworami, które mi się podobają. Tak na marginesie, Franky Jones to fajny człowiek, dobry didżejki kolega.
Pora pogadać o współczesnych czasach. Wydałeś dwie EP-ki w szanowanych labelach związanych z techno, takich jak Truesoul Adama Beyera czy Tronic Christiana Smitha. Czy zgodzisz się z tym, że z pioniera muzyki dance zmieniłeś się w debiutanta na technicznej scenie?
Kocham style retro i tzw. klasyki, ale nie chcę skończyć jako chodzące muzeum. Za bardzo interesuje mnie to, co obecnie dzieje się w muzyce. Jest tak wielu świetnych producentów, powstaje masa fajnych tracków, więc niemożliwością jest usiąść w miejscu i poprzestać na tym, co dotychczas stworzyłem. Do mojego ostatniego tchnienia będę czuł się artystą i jako artysta muszę tworzyć nowe formy sztuki. Mogą to być instalacje obrazów, muzyka, poezja… Jeśli chodzi o możliwość wydawania kawałków w tych labelach, to dla mnie zaszczyt – oba są bowiem jednymi z moich ulubionych.
Współpracujesz również z Markusem Schulzem, w którego wytwórni Coldharbour Recordings również wydajesz muzykę, w tym numer Spectral Semblance. Jak się z tym czujesz?
Czuję się z tym świetnie! Markus to niesamowity człowiek i artysta. Cieszę się, że zaprosił mnie do rodziny Coldharbour Recordings. Spectral Semblance to mocny numer ze słodką lewitującą melodią. Przypomina mi o sposobie, w jaki tworzyliśmy utwory w latach 90.
Ten kawałek otrzymał też wyróżnienie od osób z Beatportu – uznali go za swój ulubiony trance’owy numer 2018 roku! Byłem z tego powodu przeszczęśliwy!
Miałeś również okazję współpracować z Paulem Oakenfoldem. Kiedyś remiksowałeś utwory jego projektu Virus – Moon oraz Sun, a teraz macie na koncie kawałek Lost In The Moment. Jak doszło do Waszej współpracy?
Pomogła nam wytwórnia Black Hole Recordings. Paul od zawsze wspierał kawałki, które współprodukowałem i jest dla mnie jedną z prawdziwych gwiazd w świecie DJ’ów. Kiedy inni brali piguły, on latał prywatnym samolotem i supportował U2 na ich światowym tourne. Nigdy nie spotkaliśmy się w studiu, ponieważ Paul jest bardzo zapracowanym człowiekiem, a pomysły wymienialiśmy drogą internetową. Rezultatem jest nasz wspólny utwór, który nie będzie jednak jedynym. Możecie spodziewać się ich od nas więcej…
Co z Twoim podcastem, odnoszącym się do znaków zodiaku? Czy planujesz do niego powrócić?
Nie do końca. Wiele wskazuje na to, że ludzie nie są już szczególnie zainteresowani słuchaniem miksów online, wolą robić to w klubach.
Myślałeś może o stworzeniu własnego labela, gdzie wydawałbyś swoje nagrania oraz twórczość młodych artystów?
Zawsze myślę o stworzeniu własnego labela i pewnie kiedyś to zrobię. Na ten jednak konkretny moment, nie mam żadnych planów na ten temat. Muszę tu wspomnieć, że już kiedyś posiadałem swoją wytwórnię. Było to w latach 90. i nazywała się ona Jam.
Obecnie mamy ciekawy trend – DJ’e tacy, jak Nina Kraviz prezentują w swoich setach klasyczny trance w nowej odsłonie, a inni łączą go z techno, jak np. Alan Fitzpatrick w numerze Trance, Init?. Myślisz, że to tylko chwilowa moda, czy może jednak nowy ruch w muzyce elektronicznej?
W ostatni weekend grałem retro set w klubie Fuse w Brukseli i byłem podekscytowany faktem, jak wielu młodych ludzi dobrze bawi się przy muzyce z lat 90.. To bardzo interesujące! To brzmienie ma coś takiego, co można odnaleźć tylko w tych starych numerach. Nie umiem określić, co to takiego jest. Nina Kraviz to bez wątpienia jedna z najlepszych DJ’ek świata, która inspiruje publikę prezentując te utwory. Można więc powiedzieć, że robi wiele dobrego dla dziedzictwa muzyki elektronicznej. Alan także zdaje się być fanem tych dźwięków z lat 90. Trance, Init? to numer, który wciąż gram jako DJ i podoba mi się w nim to, że pokazuje, jak wspaniale może brzmieć połączenie vibe’u techno oraz trance. Jest idealny, by podkręcać atmosferę podczas moich setów!
Jak przedstawia się Twoje zestawienie ulubionych kawałków techno oraz trance z 2018 roku?
• Victor Ruiz – Pulso
• 2 Pole – Atom
• Y-Traxx – Mystery Land (Spektre Remix)
• A.S.Y.S. & Dominik Schwarz – Destruction
• Christian Smith & John Selway – Delirium
Jakie masz zatem plany na 2019 rok?
Chcę tworzyć muzykę, która będzie zaskakiwać słuchaczy. Zbliża się też premiera mojego remiksu klasyka T99 – Anastasia, który ukaże się w marcu i mam nadzieję, że spotka się z ciepłym przyjęciem innych DJ’ów. Pragnę również doskonalić swoje umiejętnościami didżejskie. Jestem zawodowym gitarzystą i pamiętam, jak musiałem ćwiczyć grę na gitarze każdego dnia. Teraz robię to za dekami, poświęcając przynajmniej godzinę dziennie na miksowanie utworów.
Na koniec chciałbym Cię zapytać o sen, którego bohaterem był Mark Spoon.
Och, miałem wiele snów, w którym on się pojawiał, ale chyba mówisz o tym: spotkałem gdzieś Marka i powiedział on do mnie – Hej, długo cię nie widziałem. Co porabiasz? Chodźmy do studia i stwórzmy trochę muzyki! I potem się obudziłem.
Rozmawiał: Elvis Strzelecki