Jedenasty stycznia, poranek. Ledwie ucichły huczne obchody 69. urodzin Davida Bowiego, kiedy światem wstrząsnęła wiadomość o jego śmierci. Rusza lawina informacji prasowych i nie zwalnia, będzie pożywką mediów jeszcze długo. Pośmiertny wzrost uznania artysty to zjawisko występujące zawsze, gdy umiera gwiazda. Szybkość i skala reakcji wzrasta wraz z rozwojem technologii informacyjnych, rosną słupki popularności, a wraz z nimi krytyka przybywających, “nowych” fanów.
Statystyki są zadziwiające. W dniu śmierci, według danych Spotify, piosenkarz zyskał 81 tysięcy odsłuchań od osób, które nie słyszały go nigdy wcześniej. Raport odtworzeń jego utworów pokazuje, że już 10 minut po ogłoszeniu dramatycznej wiadomości częstotliwość rośnie o 2,7 tys % w stosunku do średniej. Rośnie liczba udostępnień, postów, wpisów, o zdarzeniu piszą osoby na co dzień charakteryzujące się zupełnie odmiennymi upodobaniami muzycznymi.