Pawbeats: Przekornie nagrywam nieco inną muzykę niż w danym momencie byłoby oczekiwane

Mężczyzna w płaszczu i kapeluszu na środku lasu

Pawbeatsa chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Marcin Pawłowski to muzyk, kompozytor, aranżer i producent muzyczny. Chociaż do tej pory kojarzony głównie z hip-hopem, Pawbeats swoją ostatnią płytą OUT dowiódł, że potrafi wyjść ze swojej muzycznej strefy komfortu. Zapraszamy do lektury wywiadu!

Marcin, w Twoim dorobku muzycznym można odnaleźć wiele różnorakich dziedzin, w które miałeś swój wkład, jednak dla wielu najbardziej kojarzysz się z hip-hopem. Płyta OUT jest jednak dowodem na to, że od hip-hopu zrobiłeś sobie aktualnie przerwę. Skąd taki niespodziewany zwrot akcji i czy to będzie dłuższy urlop od tego gatunku?

Zawsze uważałem, że muzyka powinna wychodzić ze mnie naturalnie i tak też było w tym przypadku. Wydaje mi się, że to po prostu konsekwencja moich dalszych działań, choć zauważyłem, że przekornie nagrywam muzykę nieco inną niż w danym momencie byłoby oczekiwane, nie umiem wytłumaczyć dlaczego to się dzieje. Nie mniej jednak rap jest wciąż mi bliski — na naszych koncertach nieprzerwanie kontynuujemy tę pawbeatsową tradycję, łączymy gatunki i totalnie bawimy się tym co robimy. Zapewne przyjdzie czas na kolejne hip-hopowe kolaboracje.

Oferta pracy w HIRO

Lubisz tematy związane z muzyką, filmem, modą i chcesz współtworzyć życie kulturalne twojego miasta? Dołącz do ekipy HIRO! Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej


Tworząc płytę OUT oddałeś głos różnorodnym artystom – od Poli Rise, przez Novikę, Buslava, czy XXANAXX. Jednak płyta, gdy się jej słucha brzmi jak bardzo spójny koncept. Jak udało się znaleźć wspólny mianownik?

Myślę, że moja muzyka jest tym wspólnym mianownikiem i trochę łatwo mi zrzucać na nią wszelkie pochwały i krytykę, bo mam czasami uczucie, że powstaje ona niezależnie ode mnie. Wydaje mi się, że poprzednie moje płyty były dość różnorodne i potrzebowałem nagrać tak odmienny, a jednocześnie spójny wewnętrznie album.

Pracując z tak wieloma artystami, gdzie każdy ma także swoje muzyczne obowiązki, łatwo o chaos w procesie tworzenia. Czy w przypadku OUT udało Ci się wypracować metodę, dzięki której wszystko szło gładko — ile czasu zajęło złożenie całego materiału?

Wypracowałem w sobie pewne zachowania i mechanizmy, które pozwalają mi zapanować nad tym chaosem, czasami także przy koncertach (choć tego nadal się uczę). Nigdy nie jest tak, że wszystko idzie, jak z płatka, ale przywykłem do tego, w końcu to świat muzyki! 🙂

Teksty na OUT poruszają wiele trudnych tematów — samotność, złość, skomplikowane ludzkie relacje. Każdy utwór podejmuje te tematy z innej perspektywy. Czy OUT to taki — wolno tłumacząc — UPUST dla emocji, które tkwią w każdym z nas?

Między innymi tak. Ja sam musiałem się zmierzyć z wieloma swoimi demonami podczas komponowania i pisania muzyki na ten album, a w zasadzie zaczęło się to jeszcze przed moją debiutancką płytą, więc w zasadzie OUT jest płytą całkowicie równoległą do głównej drogi, którą do tej pory wędrowała Utopia, Orchestra czy Chakra.

Nie wiem, czy każdy wie, ale jesteś twórcą muzyki do pierwszej edycji Mam Talent. Co dało Ci do doświadczenie wtedy i czy zaowocowało w dłuższej perspektywie?

Właściwie jestem nie jestem twórcą muzyki do programu Mam Talent, bo to jest chyba brytyjski format, który został przyjęty w Polsce razem z oprawą muzyczną. Ale udało mi się napisać kilka utworów dla uczestników kilku edycji tego programu, z czego właśnie przy pierwszej edycji był to duet Melkart Ball, który ją wygrał i to zwycięstwo dało mi swego czasu możliwość poznania wielu ciekawych osób ze środowiska szeroko pojętego show-biznesu i pozwoliło mi się nieco obyć z tym, jak pracuje się przy profesjonalnej produkcji.

Ja tam się pojawiłem znikąd, znaleziony w internecie licealista, więc taki też zagubiony chodziłem po korytarzach i oczekiwałem aż koledzy akrobaci będą występować. Życie jakoś tak się potoczyło, że te przypadkowe znajomości nie miały żadnego wpływu na moją muzyczną drogę, ale z niektórymi poznanymi wówczas osobami trzymam kontakt do dziś i czasami przypadkiem gdzieś przetniemy się na drugim końcu Polski.

Przeglądając Twój Instagram, widzę, że między tworzeniem muzyki, dużo podróżowałeś w ostatnim roku. Które z odwiedzonych miejsc było dla Ciebie szczególnie i ważne i jakie kolejne miejsca znajdują się na Twojej liście to-go?

Odkąd skończyłem 18 lat, nieustannie podróżuję, próbując ugasić pragnienie poznania świata. Trudno wybrać mi wyjątkowe miejsca — na pewno zawsze marzyłem o zobaczeniu Japonii i stanięciu na wierzchołku Fuji, co udało mi się w 2016 roku, rok później dostałem się drogą lądową do Pekinu przez Syberię, co też było jedną z moich wymarzonych tras. W tym roku na pewno znów Azja. Zostało mi jakieś 140 krajów do zobaczenia, trudno będzie to wszystko zmieścić w jednym życiu, zwłaszcza że lubię wracać tam, gdzie byłem! 😉

Pochodzisz z Bydgoszczy, co więcej — w 2015 roku zostałeś Bydgoszczaninem Roku! Masz jakąś listę miejscówek w Bydgoszczy, które odwiedzasz, gdy tam wracasz? Lub takie, które szczególnie miło wspominasz?

Wciąż tu mieszkam albo inaczej: w Bydgoszczy śpię najczęściej — między podróżami — również tymi muzycznymi. Zawsze starałem się, by w moich teledyskach uwieczniać ciekawe miejsca i oprócz tych oczywistych w centrum miasta, wskazać palcem na tor regatowy, na przepiękną dziką Brdę w okolicy Opławca (klip do Widnokręgu), czy też mój lokalny Kanał Bydgoski.

Jaka jest Twoja recepta na dni, gdy budzisz się i wiesz już, że to nie będzie Twój dzień? Brak weny, przygnębienie — jak sobie z tym radzisz?

Staram się być stale aktywny i nie użalać się nad sobą. Czasami nawet nie mam wyboru, po prostu trzeba działać, choć zeszły rok miałem dość spokojny, zwłaszcza w kwestii twórczej.

Planujesz jakąś trasę koncertową w niedalekiej przyszłości?

Maj i czerwiec będzie dla nas koncertowy, planuję też zrobić jesienią bardzo duży koncert, a o wszystkim lada chwila będę trąbił na swoich stronach. Nie mogę się doczekać, granie sprawia mi ogromną radość.

Rozmawiała: Klarysa Marczak
Zdjęcie wyróżniające: Dawid Branecki

Rate this post

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News