Nick Cave w roli kaznodziei? Nowy album, ukazuję poniekąd obraz człowieka, który przeszedł długą, bolesną drogę, po czym nauczyć się wybaczać, rozumieć. Który już potrafi oczyścić swój umysł. Jeżeli szukacie ukojenia, to „Wild God” brzmi, jak najlepsze antidotum.
Nastrój według Nicka Cave’a
Album rozpoczyna się bardzo pompatycznie. Melorecytacja, tworzenie nastroju doniosłości. To trochę nieodłączna cecha Cave’a, od pewnego czasu. Jednak myśląc o „Wild God”, było to nieodłączne wrażenie: rozpocznie się nutami melancholii, a skończy na dźwiękach pełnych ukojenia. Utworach, którym towarzyszy chór i melodii, którą można puścić komuś, mówiąc jednocześnie „przetrwałeś to”.
Tytułowy Dziki Bóg
Numer drugi na albumie, czyli tytułowy „Wild God” ma swoje momenty. Jest przenikający. Słuchając, trochę czeka się na jakiś wybuch, na krzyk, jednak on przechodzi w ciszę. Nagle otrzymuję się ten zwrot akcji i przysłowiowe ciarki. Cave jest wzruszony, wzburzony, zły i łagodnieje. Jest niczym kaznodzieja, który daję muzykę, by życie można było przeżyć, nie przetrwać. To trochę jak podarowanie umiejętności, których często brak w momentach kryzysowych. Nie otrzymasz narzędzi i gotowego rozwiązanie. Masz za to plan, mapę i wybór czy z tego skorzystasz.
Nauczyć się jak przetrwać wszystko
„Wild God” przepełnia opowieści o transformacyjnych spotkaniach — ze stwórcą, ale także z kochankami, śmiertelnością, karmą — a jego wrzawa przywołuje radość i zamieszanie takich momentów. Rozpoczynając w ciemności, budzi się ku dezorientującemu cudowi zmartwychwstania. Jego piosenki wyrażają również własne doświadczenia Cave’a jako muzyka. Jest też utwór „Joy”,który zaczyna się klasycznym tekstem bluesowym. Ten utwór to melodyjna- tekstowo rozpacz. To spustoszenie po stracie kogoś, ale to jest takie egzystencjalne spustoszenie. A Cave niestety wie, czym jest życiowa strata. Przeżył to zbyt wiele razy. Zapytany w wywiadzie o ten utwór odpowiedział
„Obudziłem się dziś rano z bluesem w głowie / Obudziłem się dziś rano, myślałem, że ktoś w mojej rodzinie nie żyje”. Usłyszałem to i pomyślałem, że to niezwykły sposób na rozpoczęcie piosenki. Więc po prostu to zapisałem, ponieważ wydawało mi się to tak surowe, a następnie kontynuowałem pisanie piosenki. I powoli przechodzi ona z piosenki bluesowej w coś bardziej… Nie wiem, czym to naprawdę jest. Przechodzi od, powiedzmy, niskiego bluesa do rodzaju wysokiego dramatu religijnego.
Źródło cytatu: npr.org
Long Dark Night by Nick Cave
Jeżeli „Long Dark Night” otwierałoby album, chyba zmieniłoby to cały nastrój. Jednak Cave, miał inne założenie. Chciał by „Long Dark Night” zostało jednym z utworów kończących płytę. A ten numer to wspaniałe powrót do klasycznej ballady. Jej romantycznego przekazu, delikatności i czułego szeptu. Choć utwór ma nieco popową strukturę i dość oszczędne instrumentarium fortepianu, to jest szepczący Cave i szarpana gitara w tle. To jest zupełnie inny Nick, niż ten na początku albumu. Ten jest oczyszczony i pełen zrozumienia.
„Wild God” to soundtrack do życia
Nie sposób opowiedzieć o każdym utworze z tej płyty. Jednak Cave, po raz kolejny jest niezawodny nauczycielem którego słowa – choć raz powiedziane, zostaną wryte w głowie i sercu. To album, którego nie będzie raczej miało się ochoty puszczać, w letnie noce. Nie jest dobry, kiedy czujesz absolutną radość czy jesteś kompletnie zakochany. To album, to ułożenia myśli w głowie, do nauczenia się jak żyć dalej, kiedy życie to ciągłe straty. Można pokusić się, że nie jest to wydawnictwo w nastroju, na ostatnie dni lata. Jednak wielu przypomni sobie o nim, w pierwsze dni prawdziwej jesieni, kiedy powietrze pachnie jak nadchodzące zmiany. A wtedy bardzo jest potrzebna ścieżka dźwiękowa do rozmyślania i pogodzenia się z tym, co odchodzi.
Powrót po 7 latach
Jeżeli ktoś marzy, by usłyszeć utwory z „Wild God” na żywo, to wciąż jest to możliwe. Cave ogłosił trasę okazji wydania 18. studyjnego albumu. I oczyisćie zawita na dwa koncerty do Polski (10.10 Atlas Arena, Łódź oraz 11.10 Tauron Arena Kraków). Warto dodać ( i wybrać się by zobaczyć to widowisko), bo to pierwsza trasa Cave’a od 2017 roku!
Tekst: Marta Duszyńska