Z czym jeść styl, a z czym podać modę? Czy styl jest kolorową posypką dla mody, czy może moda to aromatyczna pierzynka dla wysmażonego steku z trendów? Niech porzuci wszelką nadzieję ten, kto szuka łatwych rozróżnień i wyczerpujących definicji. W tym świecie oprócz Karla i Anny rządzą subiektywność i interpretacja.
W uproszczeniu możemy powiedzieć, że moda to zbiór trendów, które tworzą estetykę danej epoki, jej identyfikację wizualną i to znacznie wychodzącą poza przemysł tekstylny. Moda zawsze zostaje zapamiętana. Oczywiście coś może z niej po prostu wyjść. A nawet nigdy nie wrócić (choć to akurat mało prawdopodobny scenariusz). Długie sznury pereł, krótkie damskie fryzury i wydłużone sylwetki z niezarysowaną talią nie były na tzw. topie już w latach 40. XX wieku. Ale nie przeszkadza nam to współcześnie kojarzyć ich jako modnych w latach 20. W tej optyce niemodne nie będzie zatem to, co nie jest zgodne z panującymi trendami, a raczej to, co odznacza się (celowo zostańmy przy najgorszym z możliwych czasowników do opisania tej cechy) nijakością. „Ha!” – zakrzykną w tym miejscu triumfalnie niektórzy i węsząc podstęp zapytają z satysfakcją, czym jest wobec tego moda na normcore konsolidująca powoli swoje miejsce wśród nowych trendów.