O Tinderze zrobiło się głośno latem tego roku. Kluby i schodki nad Wisłą zaroiły się od ludzi pochłoniętych przerzucaniem zdjęć w lewo lub prawo albo wymienianiem wiadomości z „matchami”, czyli stworzonymi dzięki aplikacji parami.
Gdybyście jakimś cudem nie wiedzieli o co chodzi, szybka instrukcja: Tinder jest aplikacją na smartfony, polegającą na przeglądaniu zdjęć osób wybranych dla Was przy pomocy GPSa. Każdej osobie przyporządkowuje się X lub serduszko, które jest sygnałem, że ktoś nam się spodobał. Gdy „zserduszkowany” odwdzięczy się tym samym, stajemy się tinderową parą i możemy rozmawiać. No właśnie, o czym rozmawia się na Tinderze i dlaczego (niespodzianka) głównie o seksie?
#1 „Cześć, jestem tu nowy”
Potrzebujesz MacBooka? Razem z ekspertami Lantre wybraliśmy maszynę dla ciebie 💻🍏👍
Typ wiadomości generowany przez tych, którzy albo nie bardzo wiedzą, jak zacząć rozmowę albo oczekują, że staniesz się ich przewodniczką i odpiszesz: to super, opowiem Ci co i jak.
Takie wiadomości zwykle się ignoruje, bo przecież w kolejce czekają bardziej zdecydowane i rozgarnięte pary. Jeśli jednak postanowisz odpisać, licz się z tym, że nie są to złe rozmowy, tyle że zwykle sprowadzają się do utyskiwań na samą aplikację: że niesprawiedliwa, że hedonistyczna, że ocenia się ludzi tylko po wyglądzie. Najwyraźniej co poniektórzy zapomnieli o istnieniu opcji “wyloguj”.
#2 Hej
Chyba najpowszechniejszy sposób na rozpoczęcie rozmowy. Na pierwszy rzut oka wydaje się idealny: krótki, bezpieczny, nie ma żalu, czy “obciachu”, jeśli ktoś zignoruje wiadomość ( bo co innego, gdy napiszecie elaborat, a ktoś po prostu usunie parę i cały wysiłek pójdzie na marne). Jednak zastanówcie się, czy naprawdę chce Wam się odpisywać na dziesiąty, czy dwudziesty tego rodzaju tekst z kolei?
#3„Siema, masz wolny wieczór?”
Wchodzimy w obszar zagadywania typu konkret. Krótko, prosto i zwięźle. Z największą częstotliwością pojawiają się oczywiście w okolicach weekendowych, gdy tinderowi łowcy szukają towarzystwa, na wieczór, noc, czy po prostu kolację ze śniadaniem. Ten wariant z powodzeniem działa też rzecz jasna w wersji zagranicznej: We are having pre party in our hotel room. Later we’re going (…) Join us? I teraz tak: to może być zwykłe wyjście na piwo, zgoda na niezobowiązującą imprezę w klubie, a może zgoda na coś o wiele bardziej zobowiązującego, choć całkiem krótkiego.
#4 „Sex randka?”
Dochodzimy do sedna sprawy. Jeśli ktoś obruszał się do tej pory, że Tinder to zabawka do szukania łatwego seksu i narzekał, że trudno na nim porozmawiać o czymś wznioślejszym, pozostanie niepocieszony. Tinder JEST zabawką służącą głównie do tego. Nie ma w tym nic złego, dopóki osoby zainteresowane one night standem trafiają na kogoś o tych samych oczekiwaniach.
Nie warto tracić czasu na oburzanie się – dla szukających partnera do piwa i rozmów o rozpadzie Crystal Castles pozostaje zawsze opcja „usuń parę”.
#5 „Ure cute”, czyli wyższa szkoła podrywu
Obcokrajowcy zasługują na swoją oddzielną kategorię i właśnie ją dostają. Dlaczego? Za zdecydowane propozycje, wykładanie kart na stół i pewność siebie.
Wasze babcie powiedziałaby, że chłopcy z Erasmusa po prostu „się nie szczypią” i miałyby rację. Ich recepta jest prosta. Po pierwsze: komplement (masz najpiękniejsze oczy, jakie widziałem), po drugie prezentacja oczarowania (nie wyobrażam sobie wyjazdu z Warszawy bez spotkania z Tobą), po trzecie pytanie-propozycja (co robisz wieczorem?). Jeśli tego typu rozmowy nie utnie się od razu, zwykle przeradza się w bardziej szczegółowe opisy tego, co zmieni w naszym życiu randka z kolesiem w klimacie „wanna show me the city?”
#6 Letni chamski podryw
Jak to robią Polacy, oczywiście poza tym, że gorzej? Właśnie tak i chociaż przyznaję, że to absolutna perełka w tak zwanych „opener talks”, to te mniej spektakularne nie reprezentują jakiegoś znacznie wyższego poziomu. Owszem, nie są aż tak jawnie burackie i przyprawiające o uczucie uderzenia patelnią w twarz, jak można by sobie wyobrażać, ale to nadal mocne 12//10 w skali ogólnej żenady.
#7 Król jest nagi
Czasem jedno zdjęcie potrafi wyrazić więcej niż tysiąc słów. Tak jest właśnie w przypadku tego allegrowicza. Prawdziwa gwiazda Tindera: prawie wszyscy się na niego natknęli, nikt nie miał odwagi, by obdarować go serduszkiem. Jako że nie znam osoby, która wymieniałaby z nim wiadomości, przyznaję, że wiem o nim tylko tyle, ile pokazał.
Tinder nie jest aplikacją prymitywną, chociaż – jak pokazują powyższe przykłady – bywa. Bez trudu zmatchują się napaleni erasmusi, ogłaszający, że są w mieście przez kilka dni, i laski, chcące ekspresowo podszlifować język w bliskim kontakcie z nativem.
Oddając sprawiedliwość rzeczywistości – zdecydowanie można po prostu umówić się na kawę i spacer, czy spotkać ciekawego rozmówcę, ale tylko wtedy, gdy uzbroicie się w cierpliwość i zignorujecie ileś wiadomości pt. seks układ? A jeżeli czujecie, że nie macie nic przeciwko korzystaniu z apki w taki sposób, wsłuchajcie się w dźwięk powiadomień – czyżby Tinder znalazł Wam już nową parę?
Tekst i zdjęcia | Dominika Charytoniuk