Marina Abramović, nazywana babcią performance’u słynie z odważnych i kontrowersyjnych przedsięwzięć artystycznych. Artystka oplotła już swoje ciało wężami boa, kaleczyła się nożem, pozwoliła czesać się aż do krwi czy przyłożyć sobie do skroni naładowany pistolet, mając nadzieję, że ktoś z widowni zapobiegnie naciśnięciu spustu. W kolejnym projekcie Abramović chce razić się prądem o natężeniu miliona woltów.
Najnowszy projekt Mariny Abramović będzie miał miejsce w londyńskim Royal Academy of Arts w 2020 roku w ramach dużej wystawy retrospektywnej. Po raz pierwszy to nie mężczyzna, a kobieta przejmie władzę nad przestrzenią galerii ze swoją wystawą główną.
Artystka przygotowuje performance wraz z grupą Factum Arte, prowadzoną przez Adama Lowe’a, która już pracuje nad odpowiednim urządzeniem.
Podczas performance’u Abramović, palec artystki ma zostać naładowany wysokim napięciem, co spowoduje wytworzenie pola, którego siła w kontakcie z polem ognia świecy spowoduje, że płomień zgaśnie.
Inspiracją dla Mariny Abramović ma być tzw. fotografia kirlianowska – XIX wieczna metoda rejestracji wyładować elektrycznych przy użyciu materiałów fotograficznych.
W technice tej fotografowane obiekty były umieszczane na światłoczułej powierzchni, po zetknięciu z odpowiednio wysokim napięciem, na materiale utrwalane są wyładowania koronowe na obrzeżach fotografowanego przedmiotu.
Twórcy informują, że projekt wiąże się z ryzykiem, ale jednocześnie przypominają, że artystka w swojej karierze robiła już o wiele bardziej niebezpieczne przedsięwzięcia.
Tekst: Maja Lipiec